poniedziałek, 22 września 2014

Ugh

Mam szkołe i dodatkowe zajęcia i przez nie nie skończyłam siedemnastki, ale na następny pon będzie, taką mam nadzieje :d

niedziela, 14 września 2014

Rozdział 16

Ten rozdział jest niedorobiony bo chciałam zacząć to, co będzie od następnego rozdziału. A, no i mam w pon zajęcia do 19.45 więc rozdziały pojawiać się będą po 20.00 

Było około 20.00 kiedy Skip wszedł do mojego pokoju.
- JEZU CHRYSTE, ŚCISZ TO, BO OGŁUCHNĘ!!! - Krzyknął chłopak. Przyzwyczaiłam się do takiej reakcji. Wyłączyłam muzykę i popatrzyłam na Daniela wyczekująco.
- Co? - Zapytałam podpierając się na łokciach. Do przyjścia Dana gapiłam się w sufit i nie miałam na czym zawiesić wzroku. No cóż, wraz z przyjściem Skipa mój problem sam się rozwiązał.
- Muszę z tobą pogadać. - Odparł Daniel opierając się o ścianę.
- O co chodzi?? - Aż serce zaczęło mi szybciej bić. "Może chce mi powiedzieć coś na temat dzisiejszego dnia?? Może... JA TEŻ MU SIĘ PODOBAM?!?!?"... Taaaa, marzenia.
- Chodzi o twój pobyt tutaj. Bo widzisz...
- O. - Poczułam rozczarowanie. I zażenowanie. Jak mogłam pomyśleć, że chciał mi powiedzieć, że mu się podobam?? Ugh. "Głupia, głupia, głupia!". Zrobiłam się czerwona na twarzy i opadłam na łóżko z powrotem wbijając wzrok w sufit. - Mógłbyś zawołać Beau'a?? - Mruknęłam zawstydzona.
- Ale...
- Błagam, to ważne. - Daniel westchnął i po chwili wyszedł z pokoju.

Beau

- Chce gadać z Beau'em. - Powiedział blondyn wracając do pokoju.
- Szybko poszło. Jak zareagowała?? - Zapytał Luke.
- Nawet nie zdążyłem jej powiedzieć. Chce z tobą gadać, to pilne. - Dan spojrzał na mnie a ja niechętnie podniosłem się z kanapy. Poszedłem do pokoju czarnowłosej. "Teraz ja będę musiał jej wszystko powiedzieć. Dlaczego to się zawsze dzieje??"
Otworzyłem drzwi i wszedłem cicho do pomieszczenia. Sally leżała na plecach wpatrując się we mnie zmrużonymi oczami.
- O czym chciałaś gadać?? - Zapytałem podchodząc bliżej do dziewczyny.
Czarnowłosa wstała i zaczęła przechadzać się po pokoju.
- Co powiedziałeś Danielowi?? - Warknęła.
- Kiedy? 
- Wczoraj na imprezie. Co. Mu. Powiedziałeś?! 
- Aaaa, o to ci chodzi... - Powiedziałem i pokręciłem głową. - W sumie to nic ciekawego. Pocieszyłem go i zabrałem z powrotem na impreze.
- Jak to pocieszyłeś?? - Sally spojrzała na mnie pytająco.
- No... Powiedziałem, że też sobie kiedyś kogoś znajdzie i wróciliśmy.
- To niemożliwe. Na pewno się wygadałeś. Ktoś musiał!
- O co ci chodzi?? 
- Dan zachowuje się dziwnie. Tak jakby... nie wiem. Jakbym ja też mu się podobała. Coś tu ZDECYDOWANIE nie gra!!! - Krzyknęła niebieskooka. Nic nie rozumiałem. 
- No i gdzie ty tu widzisz problem? - Zapytałem krzyżując ręce na piersi.
- Wszędzie!!
- Przecież o to chyba chodzi, nie?? Żeby on się w końcu w tobie zakochał. - Dziewczyna zamyśliła się i lekko zaczerwieniła.
- Dobra, wyjdź już stąd bo mnie wkurzasz. - Zaśmiałem się i już miałem wrócić do chłopaków, kiedy przypomniałem sobie o jednej sprawie.
- A właśnie... Nie wracasz do domu. To pa! 
- Zaraz, jak to?! - Krzyknęła Sally, ale zanim zdążyła powiedzieć coś więcej zamknąłem drzwi.

Sally

Pobiegłam za Beau'em do salonu.
- Co się dzieje?? Dlaczego niby nie wrócę do domu?? - Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni a potem popatrzyli ostkarżycielsko na najstarszego chłopaka.
- Ładnie jej to wytłumaczyłeś. - Syknął Jai.
- Wygoniła mnie z pokoju! - Bronił się chłopak, ale nikt go już nie słuchał.
- Co ci powiedział? - Zapytał James wzdychając.
- Powiedział, że nie wracam do domu. Tylko tyle. Czekam na wyjaśnienia. - Burknęłam i usiadłam na kanapie obok Daniela. 
- Nasz koncert w Londynie został odwołany. - Odparł zrezygnowany Luke. - Skip miał ci to powiedzieć, ale odesłałaś go z kwotkiem.
- Dlaczego akurat on... - Chłopcy (poza Danielem oczywiście) spojrzeli na mnie porozumiewawczo.
- Phi. - Przychnęłam. - To i tak nie zmieniło by mojej reakcji. W każdym razie wymyśliliśie jak mnie odesłać z powrotem... prawda?? 
- No... nie do końca. - Szepnął Beau. - Myśleliśmy nad wsadzeniem cię samej do samolotu, ale to chyba nie wchodzi w grę. 
- Dlaczego?? Sama świetnie bym sobie poradziła. 
- No na pewno. - Zachichotał Luke. - Nie ma mowy, samej cię tam nie wyślemy. Więc poza tym są jeszcze dwie opcje. Opcja numer 1, dzwonisz do rodziców i wszystko im mówisz, a opcja numer 2, zostajesz tutaj o udajesz, że nic się nie stało.
- Obydwoe opcje są beznadziejne. - Stwierdziłam. - Musimy wymyśleć coś lepszego. Coś w stylu... - Zamyśliłam się. Nagle zaśwotało mi coś. - Hmmm.
- O co chodzi?? - Zapytali Janoskians z zaciekawieniem. 
- Chyba coś mam, ale... muszę to jeszze dopracować. 
- Ale powiedz, co wymyśliłaś?? - Dopytywali chłopcy

poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział 15

- Wybacz, nie zauważyłem... - Chłopak nie dokończył, ponieważ zaczął mi się dokładnie przyglądać. Zerknął na moje buty i uśmiechnął się. 
Skip miał na sobie koszulkę siatkarską bez ramion i spodenki do kolan. Wyglądał wspaniale (jak zwykle z resztą), przez samą jego obecność zapomniałam, co chciałam powiedzieć.
- Właśnie miałem do ciebie iść. - Odparł a ja otrząsnęłam się i popatrzyłam na niego zdziwniona.
- Do mnie?
- Pomyślałem, że moglibyśmy pójść gdzieś razem, dawno nie gadaliśmy.
- Pójść gdzieś razem? - Powtórzyłam za nim jak głupia wywołując jeszcze większy uśmiech na jego twarzy.
- Zatkało? Chodź szybciej zanim się rozmyślę. - Chłopak ruszył przed siebie a ja pomaszerowałam za nim nic nie rozumiejąc. Przygotowywałam się na kłótnię czy coś a tu taka niespodzianka. 
- Wychodzimy! - Krzyknął blondyn otwierając przede mną drzwi.
- Tylko nie wracajcie za późno! - Odpowiedział Beau. Popatrzyłam na niego pytająco a on mrugnął do mnie. Uśmiechał się głupkowato jakby wiedział coś, o czym ja nie wiedziałam. 
- Gdzie jedziemy? - Zapytał Daniel stając przy czarnym Jeepie.
- Może na plażę? 
- To wskakuj. - Odparł otwierając samochód. Wdrapałam się na miejsce pasażera podziwiając wnętrze maszyny.
- Fajne autko. - Powiedziałam dalej się rozglądając.
- Zbierałem na nie przez całe lato. - Skip zamknął za sobą drzwi i odpalił samochód.
Jechaliśmy w ciszy. Nie miałam pojęcia co powiedzieć więc milczałam patrząc przez okno.
- Gorąco dzisiaj. - Odparł chłopak. - Dobrze, że jedziemy na plażę, dawno nie kąpałem się w oceanie. - Dobrze, że pomyślałam i włożyłam kąpielówki. Inaczej byłoby źle.
- Nigdy nie kąpałam się w oceanie. - Przyznałam. 
- Ocean nie różni się bardzo od basenu. Woda jest zawsze przejżysta, ale... Radzę jej nie pić. - Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się lekko.
- Nie mam ręcznika. - Powiedziałam jakby nigdy nic.
- Coś wymyślimy. - Odparł chłopak parkując Jeepa. - Jesteśmy na miejscu.
Wysiedliśmy z samochodu (buty zostawiłam w środku, ponieważ już ich nie potrzebowałam) i udaliśmy się w stronę wody. Na miejscu było pełno ludzi, nie miałam pojęcia jak dostaniemy się do wody. Słońce grzało niemiłosiernie, miałam gorące włosy i głowę.
- Może chodźmy na razie na lody, nie damy rady przecisnąć się przez te tłumy. - Skip wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę restauracji. 
Weszliśmy do środka. Było to bardzo ładnie użądzone a co najważniejsze klimatyzowane pomieszczenie. Na suficie wisiały na sznurkach rozgwiazdy, muszelki, sztuczne (przynajmniej mam taką nadzieję) rybki i kolorowe lampki, które zapalali zapewne pod sam wieczór.
Usiedliśmy przy wolnym stoliku i otworzyliśmy menu na stronie z deserami.
- Daniel, nie mam kasy. - Szepnęłam pochylając się w jego stronę.
- Nie martw się, wszystkim się zajmę. - Odparł blondyn wzywając kelnera.
- Witam, czym mogę służyć? 
- Poproszę Łódź wikinga.
- Mogę zaproponować coś do picia? Może lemoniadę?
- Niech będzie. - Kelner ukłonił się lekko i pospiesznym krokiem ruszył do kuchni.
Popatrzyłam zdziwiona na blondyna a on tylko wzruszył ramionami.
- Czego słuchasz?? - Zapytał podpierając głowę na łokciach.
- Głównie Rocka i Metalu, ale jetem otwarta na inne gatunki.
- A co z One dorection? - Zapytał. 
- Lubię ich, ale na razie nie ma nic nowego. A ty... - Wskazałam palcem na Daniela. - Słuchasz Hip-Hopu, zgadza się? - Skip rozpromienił się.
- Hip-Hop, Rap, ale czasami słucham też Rocka. To zależy od nastroju. 
- A jakich zespołów Rockowych słuchasz?? - Chłopak otworzył buzię, żeby coś powiedzieć akurat kiedy przyszło nasze zamówienie. Dwie lemoniady i ogromny tależ czekoladowych, truskawkowych i waniliowych lodów.
- Dzięki. - Dan machną ręką na kelnera i podał mi łyżeczkę.
- My to wszystko mamy zjeść? - Zapytałam.
- Nie udawaj, że nie chcesz. - Zachichotałam i wzięłam do ręki łyżkę. 
- O czym my to...? - Popatrzyłam na Daniela, który wepchnął w siebie kolejną porcję lodów truskawkowych.
- Jakich Rockowych zespołów słucham. - Powiedział z pełną buzią.
- No więc? 
- Eee... Na pewno nie znasz. - Wymamrotał Skip.
- Ja znam wszystkie zespoły, dawaj.
- Gwjf kscn... - Mruknął pod nosem.
- Tego nie kojażę, może coś innego?? - Naciskałam.
- Jest taki jeden zespół... Nazywa się... Sleeping with sirens... Czasami go słucham. - Bąknął a ja zrobiłam dziwną minę. Ja wiem kiedy robię dziwne miny a ta była wyjątkowo DZIWNA.
- Mówiłem, że nie znasz. - Odparł Daniel dojadając lody truskawkowe.
- No co ty... To jest chyba mój ulubiony zespół. - Powiedziałam a Dan spojrzał na mnie zdziwiony.
- Naprawdę?
- Kocham ich! - Podniosłam głos a ludzie siedzący obok nas zaczeli się na nas patrzeć. Wzięłam łyk lemoniady zadowolona, że chociaż jedna osoba na tej planecie zna i lubi ten zespół. Kate go nie lubi, ale i tak uważa, że wokalista jest sexi.
- Fajnie, że chociaż ty ich znasz. - Blondyn uśmiechnął się do mnie i wziął do ręki szklankę z zimnym napojem.
- Hej, Skip... Wiem, że to nie moja sprawa, ale... O co chodzi z tobą i Sophie?? - Zapytałam ostrożnie. Chłopak spochmutniał i przeczesał włosy palcami.
- Powiedzieli ci? - Pokiwałam głową przyglądając się uważnie Danielowi.
- No to nie mam nic do dodania. Stało się co się stało a ona nadal myśli, że ma u mnie szansę. - Prychnął Skip memłając łyżką roztopione lody. - Więc jeździ za mną w tę i spowrotem prosząc i błagając, żebym znowu się na nią otworzył. A ja obiecałem sobie, że jej tego nie wybaczę. - Popatrzyłam na niego uważnie. Było mi go szkoda. Dlaczego ludzie zawsze krzywdzą tych miłych? Patrząc na minę blondyna postanowiłam zmienić temat.
- Mogę ci coś powiedzieć? Tak zupełnie szczerze?
- Wal.
- Lepiej ci w brązowych włosach. - Skip uśmiechnął się lekko, chyba mu ulżyło, że zmieniłam temat.
- Też tak uważam.
- To po co się przefarbowałeś? - Zapytałam a chłopak zachichotał.
- Przegrałem zakład.
- Nawet nie chcę wiedzieć jaki. - Zaśmiałam się. 
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę o jakichś głupotach kiedy podszedł do nas kelner. 
- Podać rachunek? - Zapytał a Skip popatrzył na niego zdziwiony i wstał. 
- Przykro mi, ale chyba zaszła jakaś pomyłka.
- To niemożliwe, płaci pan czy nie? - Denerwował się kelner (zielonooki brunet).
- Za nic nie płacę. - Odparł chłopak całkowicie pewny siebie. Założył ręcę na pierś i wpatrywał się wyczekująco w kelnera.
- Zaraz wezwę szefa lokalu. - Zagroził zielonooki, ale na Danielu nie zrobiło to wrażenia.
- Proszę wzywać, mam czas. - Kelner cały czerwony ze złości odszedł od naszego stolika w stronę tajemniczych drzwi na samym końcu sali.
- Zwariowałeś?! Zadzwonią na policję i pójdziemy siedzieć! - Krzyknęłam. - Dobra, plan jest taki. Uciekamy stąd jak najszybciej się da i modlimy się by kelner miał problemy z naszym rozpoznaniem...
- Nigdzie nie idziemy, pokażę temu chłoptasiowi kto tu rządzi. - Odparł Dan a ja załamana usiadłam na krześle.
- Kto wpłaci za mnie kałcję? Rodzice mnie zamordują! - Biadoliłam a Skip nadal stał. W końcu podszedł do nas ten sam kelner ze starszym mężczyzną. Jego włosy były brązowe, w niektórych miejscach już siwe, sieć zmarszczek pokrywała jego twarz, ale zielone oczy pozostawały młode, miały ten błysk, który gaśnie u każdego emeryta.
- To on proszę pana, ten klient odmawia zapłaty. - Blondyn wskazał na Skipa a starszy facet popatrzył na nas niewzruszony.
- Witaj Danielu. - Odparł facet w średnim wieku najspokojniejszym w świecie głosem.
- Cześć tato. - Przywitał się blondyn uśmiechając się złośliwie do kelnera.
- Jak to, zna pan tego człowieka? - Zapytał zdezorientowany chłopak.
- Żecz jasna, to mój syn Daniel, Danielu, to jest Aaron, jest tu nowy, musisz wybaczyć mu jego niewiedzę. 
- Jasne, nic się nie stało. - Skip machnął ręką. - Jeżeli pozwolicie pójdziemy już. - Powiedział łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę wyjścia.
- Miłej zabawy! - Zawołał ojciec Dana przyglądając mi się.
Szliśmy po plaży zostawiając za sobą restaurację i zdezorientowanych gości, którzy z zaciekawieniem przysłuchiwali się tamtej rozmowie.
- To była restauracja twojego ojca? - Zapytałam idąc brzegiem morza.
- Taa, jedyna zaleta tego, że jest szefem jest taka, że żarcie mam za darmo.
- A jakie są negatywy?
- Czasami za karę muszę sprzątać kible. - Skrzywiłam się próbując zamaskować uśmiech, ale przed blondynem nie dało się tego ukryć.
- Nie śmiej się ze mnie bo się obrażę. - Zażartował Daniel i popchnął mnie w bok. Chyba myślał, że zrobił to lekko... Cóż, źle myślał. 
To pchnięcie było na tyle mocne, że wylądowałam w wodzie. Przynajmniej była ciepła.
- O mój Boże, Sally, przepraszam. - Skip zaczął się śmiać i wyciągnął rękę, żeby pomóc mi wstać. - Ni ci nie jest? - Potrząsnęłam głową przecząco. Złapałam dłoń chłopaka, ale zamiast wstać pociągnęłam blondyna do siebie i oboje siedzieliśmy w morkym piachu.
- Jesteśmy kwita. - Uśmiechnęłam się szeroko i wstałam na nogi. Cała sukienka się ubrudziła. Jaka szkoda.
- Chyba musisz zdjąć z siebie ubranie. - Powiedział chłopak idąc za mną.
- Tak? A to niby dla czego? - Zapytałam spoglądając na niego.
- No wiesz... I tak jest już mokra to po co się z nią męczyć? Poza tym jest gorąco.
- To może sam se zdejmij ubranie skoro ci gorąco? - Zaproponowałam a Dan zachichotał i zatrzymał się. 
- A jeżeli zdejmę swoje ubranie to ty zdejmiesz swoje?
- Nic nie obiecuję. - Odparłam a Skip mrugnął i zciągnął z siebie koszulkę.
- To tyle? - Nie wiedziałam, że te spodenki to jego kąmpielówki, przysięgam.
- Nie rozbieram się na pierwszej randce. - Zaśmiał się a ja poczerwieniałam ze wstydu. - Teraz twoja kolej.
- Przecież nie mówiłam, że to zrobię. - No weź!!! - Nalegał.
- Nigdy nie widziałeś dziewczyny w bikini czy co?? - Chłopak zamyślił się na chwilę a potem uśmiechnął się lekko.
- No wiesz...
- Nic nie mów. - Powiedziałam idąc dalej.
- Nie bądź zazdrosna Sally. - Skip posłał mi perskie oczko.
- O co niby? 
- Nie o co, tylko o kogo. O mnie oczywiście. - Zaśmiałam się głośno próbując zamaskować zażenowanie.
- Dlaczego miałabym być o ciebie zazdrosna? - Nie byłam zazdrosna. To, że widział dzewczyny w samej bieliźnie (lub bez, ja tam nie wiem) jest zupełnie normalne. Naprawdę. - Rozmawiałeś może ostatnio z Beau'em? - Zapytałam jakby nigdy nic.
- Tak, gadałem z nim wczoraj. - Odparł blondyn. - A co?
- Aaa, tak się pytam. - "Zabiję gnoja" pomyślałam wściekła. "Powiedział mu! Na pewno tak, inaczej Dan nie mówiłby o takich rzeczach!!!!!"
Chodziliśmy po plaży rozmawiając i śmiejąc się. Minęło kilka godzin, słońce zaczynało zachodzić więc postanowiliśmy wrócić do domu. 
  
               *             *             *
Beau

- Mamy problem. - Powiedziałem wchodząc do salonu. Na kanapie siedzieli wszyscy poza Sally, która była w swoim pokoju. Pomimo dźwiękoszczelnych ścian idąc obok jej drzwi omal nie ogłuchłem. "Czego ta dziewczyna słucha??"
- O co chodzi?? - Zpaytał Luke.
- Dzwonili z Londynu, nasz koncert odwołany.
- Dlaczego?! - Chłopcy krzykneli churem.
- To miał być nasz ostatni koncert w Anglii na najbliższy rok. - Odparł rozczarowany James.
- Wy chyba czegoś nie rozumiecie. - Pokręciłem głową z niedowierzaniem. - Jak Sally ma wrócić do domu? - Zapadła cisza, którą, po długim czasie, przerwał Jai.
- Może po prostu wsadźmy ją do samolotu i już? - Zaproponował.
- Czy Sally wygląda ci na osobę, którą można zostawić chociaż na chwilę samą?
- Masz rację. - Powiedział młodszy bliźniak.
- To co z tym robimy? Nie może przecież siedzieć tutaj całe wakacje. A co jak jej rodzice się dowiedzą? Oskarżą nas o porwanie, albo gorzej. - Stwierdził Luke.
- Czy może być w ogóle gorzej? - Spytał Daniel. Wyglądał na poddenerwowanego. Kiedy razem z dziewczyną wrócili z plaży czarnowłosa chciała ze mną gadać. Niestety byłem zajęty, ale to mogło być coś ważnego. Może dlatego blondyn był zdenerwowany??
- Powiedzmy wszystko Sally, może ona coś wymyśli? - Zaproponował James.
- Myślałem o tym, ale... jest ryzyko. - Stwierdziłem.
- Jakie niby? - Zapytał Luke.
- Jakbyście jeszcze nie zauważyli Sally jet dość... nerwową osobą. I istnieje taka szansa, że gdybyśmy powiedzieli jej prawdę mogłaby spanikować. Mogłoby jej odbić na tyle, że zadzwoniłaby do swoich rodziców i wszystko im powiedziała. I nie dość, że ona będzie miała przechlapane to jeszcze nam sie oberwie. Nie znamy jej rodziców, mogą być nadopiekuńczy i zrobić z tego wielką sprawę.
- No tak, my przecież nic nie zrobiliśmy, tylko wywieźliśmy ich córkę z kraju. - Prychnął Jai a ja spojrzałem na niego karcąco.
- Nie uważasz, że nadopiekuńczy rodzice nie zostawili by swojego dziecka samego w domu na 4 miesiące? - Spytał Daniel. - Nie przesadzaj, myślę, że powinniśmy powiedzieć Sally co się dzieje. - Odprał i skrzyżował ręce na piersi.
- Dobra, kto jeszcze jest za tym, żeby  wyznać jej prawdę? - Wszyscy podnieśli ręce. Westchnąłem i pokiwałem głową z rezygnacją. - No dobra. A teraz kto jest chętny, żeby jej to powiedzieć? - Żaden sie nie odezwał, patrzyli wszędzie, tylko nie na mnie.
- Uważam, że Daniel powinien to zrobić. - Odezwał się Luke.
- A dlaczego ja? - Zapytał zdezorientowany chłopak.
- Bo masz... - Wszyscy popatrzyliśmy na niego z wyczekiwaniem. Przez chwilę bałem się, że starszy bliźniak powie Danowi  o tym, że Sally się w nim buja, ale Luke ostatecznie zmienił zdanie. - Bo masz blond włosy.
- I to ma być argument? - Syknął Skip.
- Popieram Luke'a. - Zawołał Jai. James pokiwał głową a ja tylko wzruszyłem ramionami.
- Dobra, zrobie to. - Burknął chłopak i poszedł w stronę pokoju dziewczyny.

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 14

To nie był mądry pomysł. Wiedziałam o tym zanim jeszcze cokolwiek zrobiłam, ale nie widziałam innego wyjścia. Chciałam, żeby Daniel cierpiał. Wiedziałam, że od kiedy zaczęłam "chodzić" z Luke'iem zrobił się nerwowy i kapryśny. Coś musiału mu przeszkadzać w tym związku, ale skoro całował się z tamtą dziewczyną to chyba nie był to Luke. Może Skip po prostu się bał, że odciągnę starszego bliźniaka od jego przyjaciół? Albo nie podobało mu się, że Luke znalazł dziewczynę a on nie miał nikogo? Nie wiem. Ale wiedziałam, że nasza "bliskość" go wkurza. A wtedy byłam tak zdesperowana, że nawet się nie zastanawiałam. Musiałam się zemścić a moja impulsywność pchnęła mnie do działania.
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę grupki ludzi tańczącej na parkiecie. Zajęło mi chwilę zanim go znalazłam. Włożył nowe ubranie, ale jego włosy nadal były wilgotne po basenie. 
Podeszłam do Jamesa, który był DJ'em i kazałam mu wyłączyć muzykę. Chyba domyślił się, że sprawa jest nagła bo bez gadania zrobił to, co mu kazałam. Wywołałam tym niewielkie zamieszanie.
- Co ty robisz?! - Krzyczeli ludzie patrząc na mnie jak na wariatkę. Daniel i jego Barbie oderwali się od siebie i spojrzeli w moją stronę.
- Sally? - Luke wyglądał na lekko zdziwionego. - Co ty... - Nie zdążył dokończyć, ponieważ zarzuciłam ręcę na jego szyję i przyciągnęłam go do siebie. Na początku nie odwzajemniał pocałunku, ale chwilę potem objął mnie mocno w pasie.
Tłum aż zawrzał z wrażenia, niektórzy się śmiali, inni klaskali a pozostali gapili się z niedowierzaniem. 
Usłyszałam jak ktoś zamknął z trzaskiem drzwi. Zerknęłam w miejsce, w którym  jeszcze przed chwilą stał Daniel.
- Skip! - Zawołała Barbie biegnąc za blondynem a ja usatysfakcjonowana odsunęłam się od starszego bliźniaka. 
Yammouni włączył spowrotem muzykę i ludzie wrócili do przerwanej zabawy.
- Co to było? - Zapytał skonsternowany Luke. Opowiedziałam mu o Danielu i tamtej dziewczynie na co lekko zmarszczył brwi jakby nic z tego nie rozumiał.
- Nic z tego nie rozumiem. - No tak. - Z tego co mówiłaś Skipowi podobała się gra w butelkę więc po co miałby zarywać do Sophie?
- Znasz ją? - W moim głosie dało się wyczuć nutkę irytacji, ale chłopak machnął lekceważąco ręką.
- To nasza stara znajoma, była Daniela. - Odparł a ja wydęłam wargi.
- Jego była? - Wydusiłam.
- Zerwali dawno temu, ale teraz ważne jest to, dlaczego tak postąpił. O co mu chodzi? - Zastanawiał się na głos Luke popijając napój ze szklanki.
- To dlatego, że nie jestem blondynką, tak? - Palnęłam na co starszy bliźniak omal nie zachłysnął się ponczem. Starał się opanować co mu za bardzo nie wychodziło. 
- Słuchaj. - Powiedział powstrzymując uśmiech.- To, że jak na razie Skip oglądał się tylko za blondynkami jeszcze nic nie znaczy. - Zdołowana chwyciłam w palce pasemko moich włosów na co starszy bliźniak wybuchnął śmiechem.
- Nie przejmuj się tak, żartowałem. A może nie? - Walnęłam Luke'a w ramię, ale też się uśmiechnęłam. 
Nagle chłopak spoważniał i zciszył głos.
- Słuchaj... To, co się stało w jacuzzi... Ja nie...
- Wiem. - Odparłam szybko rumieniąc się. 
- Nie chciałem, żeby to tak wyszło... 
- Rozumiem. - Szepnęłam i wyciągnęłam w jego stronę rękę. - Przyjaciele? - Luke patrzył przez chwilę na moją dłoń po czym uścisnął ją.
- Przyjaciele. - Odetchnęłam z ulgą i zabrałam rękę akurat kiedy podszedł do nas Beau.
- Wybaczcie, że wam przerywam, ale zdaję się, że Sally chciała ze mną o czymś pogadać. - Popatrzył na mnie wyczekująco a ja westchnęłam.
- Luke, chyba musimy mu powiedzieć.
- Szkoda, było tak fajnie...
- O co chodzi? Co musicie mi powiedzieć? - Zapytał chłopak ze snapbackiem a ja mu wsystko opowiedziałam. O planie sarszego bliźniaka i o tym, co stało się przed chwilą.
- Wiedziałem! Wiedziałem, że nadal lubisz Daniela!! - Krzyknął do mnie a potem odwrócił się do swojego brata.
- A ty oszukiwałeś! Namieszałeś a to wbrew zasadom!!!! - Wskazał na niego oskarżycielsko palcem a Luke podniusł ręce w geście rezygnacji.
- Nikt nie wspominał, że tak nie można.
- Dopilnuję, żebyś biegał nago po ulicy!!
- Czy możecie już przestać? Skończcie z tym zakładem! - Warknęłam przerywając kłótnię. 
- Muszę przyznać, że ta akcja z Luke'iem była niezła. Wkurwiłaś Skipa na maksa, jeszcze nigdy nie trzasnął tak mocno drzwiami. - Odprał Beau.
- Nie denerwuj mnie. - Syknęłam grożąc mu palcem.
- Hej, mam taką prośbę, zejdźmy z parkietu, ok?? - Wydusił starszy bliźniak, który stał zciśnięty w tłumie ludzi.
Wyszliśmy na dwór, gdzie nieliczni palili i gadali oparci o barierkę.
- To... Co robimy?? - Zapytał Beau.
- Któryś z was musi pogadać z Danielem. Wiecie gdzie on może teraz być? - Bracia spojrzeli po sobie  i odchrząknęli.
- To poufna informacja. - Szepnął Luke nie patrząc mi w oczy.
- Niby dlaczego?
- Wiemy gdzie jest, ale nie możemy ci tego powiedzieć. Pójdę do niego a wy tu zaczekajcie. - Powiedział Beau i zanim zdążyłam coś powiedzieć zniknął za bramą posiadłości.
- O co wam chodzi? Dlaczego nie możecie mi powiedzieć? - Zapytałam zirytowana.
- Słuchaj. - Zczął Luke. - Zawsze gdy Skip jest zły czy smutny udaje się w swoje tajne miejsce. A my wszyscy przyżekliśmy, że nikomu o nim nie powiemy. Więc bardzo mi przykro, ze mnie nic nie wyciągniesz. - Skończył bliźniak i założył ręce na pierś.
- Super. - Fuknęłam odwracając się od niego plecami. - Idę do pokoju. - Powiedziałam i wróciłam do domu nie oglądając się za siebie.

               *             *            *
Chciałabym powiedzieć, że tamtego dnia obudziło mnie słońce i śpiew ptaków lecz to mijało by się z prawdą.
- DZIEŃ DOBRY!!! - Krzykneli chłopcy i rzucili się na moje łóżko.
- Jezu Chryste.. - Jęknęłam przygnieciona przez przyjaciół. - Zaraz się porzygam. - Janoskians odczołgali się jak najdalej ode mnie z obrzydzeniem wypisanym na twarzy a ja uśmiechnęłam się. W sumie to nie kłamałam. Bolała mnie głowa i najchętniej zwróciłabym zawartość mojego żołądka, ale widok ich min był tego wart.
- Po co mnie budzicie? Czuję się jak gówno. - Odparłam zakrywając sobie głowę kołdrą.
- Chcieliśmy, żebyś czuła się źle razem z nami. - Mrugnął Luke, który miał wory pod oczami. - Poza tym... mamy wieści o Danielu. - Dopiero teraz zauważyłam, że blondyna nie ma z nami. Spojrzałam podejrzliwie na James'a i Jai'a, którzy uśmiechali się jakby nigdy nic.
- Spokojnie, wtajemniczyliśmy ich. - Wyjaśnił Beau. - Gadałem wczoraj ze Skipem, twierdzi, że to Sophie zaczęła... No wiesz. - Chłopak zacmokała a ja prychnęłam. - I, że on nie jest nią zainteresowany.
- Właśnie widziałam jak bardzo jest nią niezainteresowany. - Mruknęłam. 
- Uwierz mi, że nie jest. Kiedy Dan widział się ostatnio z Sophie ona... Jakby to powiedzieć, podpadła mu. To on z nią zerwał. Od tamtej pory zdążyliśmy przeprowadzić się do LA, ale ona najwyraźniej za nami jeździ. To jakaś świruska!
- A co dokładnie mu zrobiła? - Zapytałam.
- Zdradziła go z jego dawnym przyjacielem. 
- Co za suka - Syknęłam.
- Nigdy jej nie lubiłem. - Przyznał James a Jai pokiwał głową na znak zgodzy. Wszyscy spojrzeliśmy na Luke'a, który jako jedyny nie wypowiedział się na temat Barbie.
- Nic do niej nie mam, dobra dupa. - Rzuciłam w starszego bliźniaka poduszką a reszta trzepnęła go w głowę.
- Hej! To przecież wolny kraj, nie mogę już wyrazić własnej opinii?
- Nie! - Krzykneliśmy wszyscy na raz a brunet przestał się już odzywać. 
- A czy... Skip mówił coś o mnie? - Zapytałam nieśmiało.
- Eee... - Beau poprawił snapbacka wyraźnie zdenerwowany. - No... W sumie to nie. - Zrobiło mi się trochę przykro, ale nie byłam zdziwiona.
- A czy nadal się gniewa o tamto?? - Zażenowana podrapałam sę po głowie.
- Myślę, że nie, Daniel szybko wybacza. - Jai uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
- Chyba powinnam spędzać z nim więcej czasu. - Zastanowiłam się głośno na co wszyscy przytakneli.
- To dobry pomysł. - Stwierdził James i podszedł do drzwi. - Idę zrobić jakieś śniadanie, chcecie coś? - Reszta chłopców pobiegła za nim do kuchni a ja zostałam jeszczę chwilę by opracować plan działania.
Musiałam zbliżyć się do Daniela. Nie byliśmy jakoś szczególnie blisko i domyślam się, że mój "związek" z Luke'iem nie poprawiał naszych relacji. Jedynie pogarszał sytuację. 
"Jakby tu zwrócić na siebie uwagę Daniela??" zastanawiałam się. I tak myślałam i myślałam, a ponieważ nie mogłam nic wymyślić postanowiłam poradzić się któregoś z chłopaków. 
- Co Skip lubi w dziewczynach? Zdecydowanie poczucie humoru. - Wymamrotał Beau zajadając się kanapką ze... ze wszystkim.
- Kiedy są urocze, uwielbia to. - Wydyszał Jai biegnąc po bieżni.
- Lubi, gdy laska ma dytans do siebie. - Powiedział Luke.
- Kiedy podoba jej się to samo co jemu. - Odparł James.
Nie wiedziałam jak to wszystko połączyć ze sobą, ale musiałam to jakoś zrobić. Wyciągnęłam z szafy (bo w końcu się rozpakowałam) najbardziej słodką sukienkę jaką miałam i przymierzając ją mając nadzieję, że nie wyglądam aż tak źle. Stanęłam przed lustrem przekonując się, że... wyglądam źle. Znaczy dla mnie. Dla innych mogłam wyglądać uroczo, ale w moim mniemaniu ja po prostu nie potrafię być urocza. Do tego trzeba mieć dar. A ja, jako jedyna dziewczyna urodziłam się bez tego czegoś. Jestem wybrakowanym egzemplażem.
Poszłam do łazienki zrzucając z siebie ubranie i wzięłam długi prysznic. Zwykle nie myję się rano, ale to była specjalna okazja.
Wysuszyłam włosy i wyprostowałam je. Sięgały prawie do pasa, tyle czekałam, żeby mi urosły a tak stojąc przed tym lustrem po raz pierwszy zastanawiałam się czy ich nie zciąć.
Pewnie zastanawiacie się "Dlaczego ona się nie maluje, głupia jakaś??". Nie. Chociaż w sumie... Ja po prostu nie umiem się malować. Czasem nałożę podkład, ale zawsze i tak dochodzę do wniosku, że wszystko zepsułam i go zmywam. Poza tym nie jest aż tak źle, nie potrzebuje makijażu. Wolę być naturalna.
Z lekkim oporem znowu włożyłam na siebie tamtą sukienkę. Sięgała mniej więcej do połowy łydki i nie miała ramiączek. Nie była jakaś straszna, ale sam fakt, że była różowa sprawiał, że czułam do niej niechęć. Nie przepadam za różowym, szczęście, że to nie był taki żarówiasty kolor tylko taki lekki, soczysty, malinowy właściwie. A tak na marginesie to nie lubię malin. Z resztą co za różnica, ważne, że był do wytrzymania nawet dla mnie. 
Pomalowałam paznokcie bezbarwnym lakierem (bo mi się bez przerwy łamią, to nie do wytrzymania!!) i wsunęłam na stopy czarne Vansy. Czy już wspominałam, że do braku uroku dochodzi brak wyczucia?? Nie twierdzę, że czarny nie pasuje do różowego, ale kurwa Vansy? Już Conversy by bardziej pasowały, Vansy mają nieodpowiedni kruj (tak dla jasności, Kate mi to powiedziała, jedyne na co ja uważam przy ubieraniu się to kolory).
W każdym razie wyszłam z tego pokoju próbując unikać chłopaków, nie chciałam, żeby mnie tak widzieli, ale oczywiście się nie udało. Wpadłam na Jai'a, który właśnie wyszedł ze swojego pokoju. Zmieżył mnie wzrokiem od góry do dołu zatrymując się na chwilę na Vansach (echhh) i spojrzał spowrotem na moją twarz. Właśnie otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale nie mogłam mu na to pozwolić.
- NIC nie mów. - Syknęłam na co młodszy bliźniak zamknął buzię. - Gdzie jest Daniel? - Chłopak wskazał  na drzwi prowadzące do pokoju blondyna. Przypomniałam sobie jak śpiewałam pod prysznicem i miałam nadzieję, że chłopak nie słyszał tego u siebie.
Podeszłam do drzwi, które wskazał mi Jai i już miałam zapukać kiedy otworzyły się przede mną a zza nich wyszedł Skip wpadając na mnie z impetem.


wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 13

Myślałam o następnym fanficu. Albo może to będzie po prostu opowiadanie? Mówicie, co o tym myślicie. Z tym fanficiem jestem do przodu więc rozdziały będą znowu regularnie, w poniedziałki, jak zawsze :)

Luke

Wyszedłem z pokoju Sally i zszedłem na dół do chłopaków. Beau, Jai i James leżeli na kanapie i oglądali telewizję a Skip przeglądał lodówkę w poszukiwaniu jedzenia. 
- To kogo zapraszamy na impre? - Zapytałem siadając obok mojego bliźniaka. 
- Kogo sie tylko da. - Odparł Beau. - Zadzwońmy do tej dziewczyny, która dopiero się wprowadziła. Jak ona tam miała na imię? Lea? Sandy?
- Chelsea. - Powiedział Daniel przyłączając się do rozmowy. - Przyjechała tu ze swoim bratem, są nawet spoko.
- Oczywiście wszystkich sąsiadów. Może Cam znowu przyniesie wódkę. - Jai aż zatarł ręce i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- A Sally przyjdzie? Nie była z nami na żadnej imprezie. Może się nas boi? - Zastanawiał się James.
- Też bym się nas bał gdybym nie znał nas tak dobrze. - Stwierdził najstarszy chłopak poprawiając snapbacka.
- Będzie, właśnie z nią gadałem. - Odparłem a reszta chłopaków popatrzyła na mnie dziwnie. - No co? 
- Zaliczasz ją dzisiaj? - Zapytał Jai. Beau i Yammouni zaczęli się śmiać a Skip skrzywił się lekko.
- Przecież dopiero co zaczęliśmy chodzić. Mam ją tak od razu zerżnąć? - Zapytałem zmieszany. Miałem nadzieję, że nie było tego po mnie widać.
- Upij ją trochę i zacznij czarować, nie oprze się temu twojemu urokowi. - Zażartował chłopak ze snapbackiem.
- Nie sądzę, żeby się na to zgodziła. - Zachichotałem na myśl o tym, jak zareagowałaby dziewczyna, gdybym powiedział jej, co zakładali chłopcy.
- Kiedyś musicie to zrobić. A dzisiaj jest idealna okazja. - James popatrzył na mnie kiwając zabawnie brwiami a ja lekko się zaczerwieniłem. Chociaż nie byłem naprawdę chłopakiem Sally to zacząłem rozważać pomysł moich przyjaciół. Była naprawdę gorąca, ale lubiła Daniela. Poza tym nie chciałem jej wykorzystać. Postanowiłem więc, że jeżeli da mi jasno do zrozumienia, że chce się ze mną ruchać to wtedy zacznę działać. "Mogę jej ewentualnie pomóc w dobrej zabawie. Zaproponować kilka drinków z dużą ilością alkoholu lub zaproponować grę w butelkę..."
- Coś ty się tak zamyślił Luke? - Zapytał Daniel z przekąsem.
- Pewnie zastanawia się jak zaciągnąć naszą małą przyjaciółkę do łóżka. - Zaśmiał się chłopak ze snapbackiem biorąc telefon do ręki. - Ja obdzwinię wszystkich znajomych a wy załatwcie coś do żarcia. - Polecił Beau.
Zamówiłem pizzę i wysłałem Jamesa, i Jai'a po piwo i różne inne atrakcje. Skip ozdabiał dom.
Nie mogłem doczekać się imprezy.

               *            *           *
Sally

Kiedy wyszłam z pokoju impreza trwała już w najlepsze. Głośna muzyka i alkohol to to, za czym tęskniłam. Może i mam za słabą głowę, ale co tam. Teraz miałam imprezować z Janoskians! Zawsze chciałam iść z nimi na melanż. Z nimi nie ma nudy.
- No, Sally, nareszcie jesteś! - Krzyknął Beau. Wszedł na stolik i włączył mikrofon.
- Ludzie! Poznajcie Sally! - Jego głos i wydobył się z głośników i wszyscy popatrzyli na nas.
- Sally... - Zwrócił się do mnie. - To są ludzie. 
- Cześć! - Krzyknęli chórem imprezowicze i wrócili do przerwanej zabawy.
- I po co to było? - Zachichotałam pomagając chłopakowi zejść ze stołu.
- Nie wiem. Baw się dobrze! - Chłopak ze snapbackiem pomachał mi i wskazał na grupkę ludzi stłoczoną w samym kącie pomieszczenia.
Podeszłam tam i zobaczyłam Skipa. Siedział w kółku i kręcił butelką a wokół niego siedziało kilkanaście osób. W tym gapiące się na niego z uwielbieniem dziewczyny.
Wzięłam szybko łyka jakiegoś drinka i przysiadłam się do gry.
Szkło zakręciło się kilka razy i powoli wskazało... Na mnie. W tamtej chwili dziękowałam Bogu za mojego farta.
Daniel spojrzał na mnie zaskoczony i uśmiechnął się uroczo. Coś mi mówiło, że jestem cała czerwona na twarzy, ale w tamtej chwili się tym nie przejmowałam.
Chłopak zbliżył się powoli i pocałował mnie. Poczułam w brzuchu tysiące motyli. I fajerwerki. Motylkowe fajerwerki. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale niestety inni byli trochę zniecierpliwieni. Zostaliśmy rozdzieleni co nie spodobało się ani mi, ani Skipowi.
- Teraz ty kręcisz. - Jakiś gość wręczył mi bytelkę a ja niewiele myśląc zakręciłam nią i wylosowałam blondynkę. Wyglądała sztucznie i tanio. Wygięła usta coś na kształt uśmiechu i pochyliła się ku mnie akurat kiedy ktoś pociągnął mnie za ramię.
- Szukałem cię. - Powiedział Luke.
- W samą porę się zjawiłeś. Już myślałam, że będę musiała się lizać z... nią. - Wskazałam dyskretnie palcem na dziewczynę, którą wylosowałam.
- Całowałaś się z Danielem? - Zapytał starszy bliźniak uśmiechając się pod nosem.
- Może. - Zaczerwieniłam się a Luke zachichotał. Opowiedziałam mu o tym, jak Skip się uśmiechnął i jaki był zawiedziony, kiedy odciągnięto nas od siebie.
- No to musimy to oblać! - Stwierdził dając mi kieliszek wódki. Z początku się opierałam, ale kiedy chłopak podniósł kieliszek do toastu zrobiłam to samo i duszkiem wypiłam jego zawartość.
- Chodźmy trochę popływać. - Luke pociągnął mnie w stronę basenu, w którym znajdowało się pełno osób.
- Nie mam na sobie stroju kąpielowego. - Szepnęłam.
- Jak dla mnie to możesz pływać nawet nago. - Zażartował chłopak a ja grożąc mu palcem zdjęłam z siebie bluzkę na ramiączka i szorty. Rzuciłam je gdzieś na bok i w bieliźnie weszłam do wody zaraz za bliźniakiem, który miał na sobie spodenki do kolan.
Luke złapał mnie za rękę i razem popłynęliśmy na głęboką wodę gdzie prawie nikogo nie było. 
Chlapaliśmy się i śmialiśmy tak głośno, że ludzie zaczynali się na nas gapić. 
Chłopak zanurkował i próbował rozpiąć mi stanik na co ja zaczęłam go podtapiać. Ta "zabawa" trwała aż Luke'owi zaczęło kończyć się powietrze. Starszy bliźniak wynurzył się i ogłośił chwilowe zawieszenie broni na co pokowałam niechętnie głową.
Wyszliśmy z wody i skierowaliśmy się z stronę jacuzzi biorąc po drodze kilka drinków. Usiadłam w ciepłej wodzie dokładnie przed Luke'iem, który przyglądał mi się z dziwnym wyrazem twarzy. Uznałam, że jest troche wstawiony, tak samo jak ja, i nie należy się tym zbytnio przejmować.
- Wiesz. - Powiedziałam próbując przekrzyczeć głośną muzykę. - Jesteś całkiem fajnym niby chłopakiem. - Odparłam dopijając resztkę alkoholu. 
- A ty jesteś całkiem fajną niby dziewczyną. - Odpowiedział z uśmiechem chłopak. - Chociaż miałem lepsze.
Kopnęłam go pod wodą na co zachichotał. 
Nastała chwila milczenia, która ani troche nie była krępująca. Po prostu siedzieliśmy patrząc na siebie a w okół nas ludzie tańczyli w rytm dzikiej muzyki. 
Zauważyłam, że Luke się do mnie podsówa dopiero kiedy sama zaczęłam się do niego zbliżać. 
Kiedy siedzieliśmy już całkiem blisko siebie chłopak wplątał delikatnie  palce w moje czarne włosy.
- Całkiem spoko jest ta wasza impreza. - Szepnęłam spoglądając w oczy starszego bliźniaka.
- Mhm. - Mruknął Luke pochylając się nade mną. Pocałował mnie. Nie poczułam w sumie nic specjalnego, zaledwie lekkie mrowienie na ustach, ale po tylu drinkach nawet pocałunek z nieznajomym wydałby mi się szalenie podniecający. Chłopak objął mnie w pasie a ja zarzuciłam ręcę na jego szyję.
Łaskotało mnie lekko w brzuchu, albo przez alkohol, albo po prostu Luke tak na mnie działał. Otworzyłam lekko oczy i zamiast bliźniaka zobaczyłam twarz Daniela. Przypomniało mi się jak jeszcze tego samego wieczoru się z nim całowałam i jak dobrze się z nim czułam.
Odskoczyłam od Luke'a jak oparzona i próbowałam się podnieść, chciałam jak najszybciej z tamtąd uciec.
- Sally..?- Westchnął starszy bliźniak wstając niepewnie na nogi. Skołowana zatoczyłam się do tyłu i niemal wypadłam z jacuzzi.
- Prze-przepraszam. - Wydukałam i uciekłam. 
Zapomniałam o swoim ubraniu, które leżało gdzieś przy basenie i pobiegłam prosto do mojego pokoju czując łzy w oczach. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie zsuwając się na ziemię.
Czułam się jak zdzira. Nie chodziłam ze Skipem, ale poczułam się, jakbym go zdradzała. "A co jeśli to zobaczył? Może nie będzie chciał mieć ze mną nic wspólnego?!". Takie myśli chodziły mi po głowie i chociaż wiedziałam, że trochę przesadzam nie mogłam ich od siebie odpędzić.
Pochlipując przebrałam się w nową bieliznę i czyste ubranie. Chciałam się jakiś ogarnąć przed ponownym wejściem na imprezę, ale pomyślałam, że i tak wszyscy uznają, że się zchlałam.
Chciałam znaleźć kogoś, z kim mogłabym porozmawiać. Musiałam znaleźć Beau'a. 
Wypatrzyłam go na drugim końcu pokoju jak rozmawiał z jakimś gościem. 
- Beau. - Rzuciłam na powitanie przerywając jego rozmowę z nieznajomym. - Musimy pogadać.
Chłopak spojrzał na mnie i uśmiech znikł z jego twarzy.
- Zgadamy się później. - Powiedział do kolegi i zwrócił się do mnie. - O co chodzi?
- Nie tutaj. - Szepnęłam. Beau spojrzał za mnie i wytrzeszczył oczy ze zdziwienia. Już chciałam się odwrócić kiedy chłopak ze snapbackiem odezwał się drżącym głosem.
- Świetnie. - Wymamrotał uśmiechając się do mnie nerwowo. - Znam doskonałe miejsce do prywatnych rozmów. Chodźmy. - Chwycił mnie trochę za mocno i poprowadził za sobą.
- O co chodzi?? Co się stało?? - Zapytałam wyrywając się z jego uścisku. Chłopak znowu zerknął w tamto miejsce a ja podążyłam za jego spojrzeniem.
- Sally, nie... - Ale było już za późno. Kiedy zobaczyłam to, co tak zdenerwowało Beau'a mój nastruj uległ natychmiastowemu pogorszeniu. Przy barku stał Daniel z jakąś dziewczyną (muszę przyznać z niechęcią, że była całkiem ładna) i całował się z nią. Aż gotowałam się z wściekłości. To ja się tak zamartwiałam moim pocałunkiem z Luke'iem a ten dupek jakby nigdy nic lizał się z jakąś blond panną. SUPER. Jakiś cichy głosik w mojej głowie podpowiedział mi, że w ogóle nie obchodzę Daniela na co zdenerwowałam się jeszcze bardziej.
Wkurwiona rozglądałam się za jakimś ostrym nażędziem kiedy zobaczyłam grupkę ludzi stojących na parkiecie. Chwilę później ruszyłam w ich stronę szybkim krokiem. Beau wołał za mną, ale ja nie zwracałam na niego uwagi. Już wiedziałam co zrobić. 
"Zemsta będzie słodka"

sobota, 2 sierpnia 2014

Stary imagin

Żeby wam się nie nudziło to mam dla was takiego starego imagina, którego kiedyś napisałam, jeszcze przed zaczęciem bloga :DD (Już wtedy podobało mi się imię Sally xD)

Był słoneczny, wakacyjny ranek w Melbourne. Od dawna chciałam pojechać do Australii a teraz chodiłam po jej ulicach jakbym znała ją od zawsze. A wszystko dzięki Google maps! Właśnie miałam iść do sklepu gdy zobaczyłam wielką grupę ludzi stłoczoną na dziedzińcu. "Pewnie jakieś przedstawienie uliczne" pomyślałam i poszłam w tamtą stronę. Wszyscy stali dookoła czterech (całkiem niezłych) chłopaków, którzy usiłowali namówić na coś ludzi.
- Przepraszam, wiesz może co się dzieje? - zapytałam młodego chłopaka z kolczykiem w wardze. Popatrzył na mnie zdziwiony (pewnie mnie nie zrozumiał przez brytyjski akcent), ale zaraz potem uśmiechnął się szeroko.
- Hej, chłopaki!!! Znalazłem kandydatkę! - Zawołał i pociągnął mnie w sam środek zamieszania.
- WSPANIALE! - Krzyknął chłopak z fullcapem. Zaczął coś do mnie mówić tyle, że ja nie zrozumiałam nic więc tylko kiwałam głową.
- Skip, czy jesteś pewny, że ona w ogóle mówi po angielsku? - Blondyn z kolczykiem zachichotał i podszedł do mnie.
- Rób to, co my. - Powiedział a ja przytaknęłam tym razem słysząc wszystko wyraźnie. - No to zaczynamy! - Wyglądało na to, że nagrywali jakiś filmik na YouTube. Ktoś włączył muzykę a ja wybuchnęłam śmiechem. "Chyba nie każą mi tańczyć do Talk dirty... Prawda?" zapytałam samą siebie a zaraz potem został mi przedstawiony wspaniałomyślny układ taneczny wymyślony przez niejakiego Beau.
- Jak masz na imię? - Zapytał nastolatek z niebieskim pasemkiem.
- Eee, Sally.
- Ja jestem Luke. Sally, będziesz stała z Beau i Jai'em. - tu wskazał na chłopaka wyglądającego jak on. Chwilę później dotarło do mnie, że oni są bliźniakami. - A ja i Daniel, ten blondyn, będziemy stali za wami. James nagrywa. Powodzenia. - Pokazał kciuki w górę na wypadek jakbym go nie zrozumiała.
Następne kilka minut nagrywaliśmy nasz taniec i co dziwne, czułam wzrok chłopaków na moim tyłku. A może mi się tylko zdawało?
-Odwaliliśmy dzisiaj wspaniałą robotę. Sally, jutro udostępniamy filmik na yt. To jest nasze konto. -Powiedział Beau i napisał mi coś na karteczce. Kiedy nadszedł czas na pożegnanie Daniel przytulił się do mnie jako pierwszy a ja zdziwiona poklepałam go po plecach. Odwróciłam się i już miałam iść kiedy usłyszałam jak chłopcy się śmieją.
- Hej Sally!!! - Krzyknął Luke a ja odwróciłam się. - Daniel mówi, że wyglądasz sexi w tych spodenkach i... AŁA, Daniel. - Luke dostał po głowie od czerwonego jak burak blondyna a ja zaczerwieniłam się.
Wróciłam do swojego hotelu z uczuciem tęsknoty za tymi pięcioma wariatami. Kiedy zdejmowałam spodnie coś wypadło z ich tylnej kieszeni. Podbiosłam skrawek papieru i zobaczyłam na nim nabazgrany numer telefonu z podpisem "Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy - Daniel xx"

piątek, 1 sierpnia 2014

Wakacje B)

Wybaczcie, że nie pisze, ale jestem na wakacjach, pisze rozdziały i od razu jak wrócę do coś dla was wrzucę :P Mam nadzieję, że fajnie sie bawicie i w ogóle :DD

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 12

HEJA!!!!! WITAM PO (ZA)DŁUGIEJ PRZERWIE. MAM NADZIEJĘ, ŻE NIKOGO Z WAS NIE ZAWIODŁAM ANI NIC. TO WSZYSTKO MOJA WINA. 
PRZEPRASZAM, ŻE ROZDZIAŁ TAKI KRÓTKI, ALE TROCHĘ WYSZŁAM Z WPRAWY I MUSZĘ SIĘ OD POCZĄTKU WPROWADZIĆ, ŻE TAK POWIEM, W ŻYCIE SALLY (GŁÓWNEJ BOHATERKI). MIŁEGO CZYTANIA :DD

- Wstawaj! - Usłyszałam tuż przy uchu.
- O co chodzi? - Podniosłam głowę i otworzyłam oczy.
- Idziemy dzisiaj w specjalne miejsce. - Powiedział siedzący przede mną Jai. Cieszył się jak dziecko.
- A muszę iść? - Zapytałam. Byłam niewyspana i najchętniej w ogóle nie wychodziłabym z łóżka.
- NO jasne, że musisz. Bez ciebie nie będzie tak fajnie. - Luke mrugnął do mnie a ja uśmiechnęłam się. " Co jak co, ale to udawanie staje się coraz przyjemniejsze" pomyślałam a zaraz potem dałam sobie mentalnie w twarz. Kochałam się przecież w Danielu a nie Luke'u!
- Ubieraj się, niedługo wychodzimy. - Powiedział Beau ozięble. Chyba był zły chociaż nie wiem o co. Pewnie myślał, że powiem mu o co chodzi ze mną i Luke'iem... miał do tego prawo. Był dla mnie kimś w rodzaju przyjaciela.
Wyszliśmy z hotelu po niecałej godzinie i ruszyliśmy w stronę centrum.
Co chwilę słyszałam przekleństwa i widziałam krzyczących na siebie ludzi. Tutaj było to chyba bardziej naturalne niż w Londynie. Nie twierdzę, że tam się nie przeklina i nie podnosi głosu, ale Anglia... jakby to ująć... jest trochę bardziej wychowana.
- Kiedy dojdziemy? - Zapytałam marudnym tonem.
- Kiedy zaczniemy skarbie. - Szepnął Luke i wszyscy zaczęli się śmiać. Poczerwieniałam zażenowana i odsunęłam się od nastolatka tak daleko jak było to możliwe.
- Na razie idziemy na spotkanie z fanami. - Wyjaśnił James ledwo powstrzymując chichot. Trochę poprawiło mi to chumor, nareszcie mogłam porozmawiać z kimś NORMALNYM. 
Szliśmy sobie w milczeniu i tak jakoś zaczęłam się gapić na Daniela. Nie wiem ile razy to już mówiłam, ale on jest taki sexi, że nie mogę. Nagle wpadłam na kogoś, kto stał przede mną.
- Uważaj jak leziesz! - Krzyknęła blondynka, z którą się zderzyłam. Chciałam jej coś odpowiedzieć, ale zobaczyłam wielki tłum ludzi (głównie nastolatek) stłoczonym przy jednym z budynków.
Rozejrzałam się za chłopakami, ale nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Penie zgubili się w tłumie, z resztą, nie zdziwiłabym się.
- Eee... Na co czekacie? - Rzuciłam w przestrzeń.
- Na Janoskians oczywiście. - Odpowiedziała jakaś dziewczyna stojąca przed blondynką, na którą wpadłam.
 - Co za ćwoki. - Pokręciłam głową i zaczęłam przepychać się przez ludzi. Nie raz musiałam odpychać od siebie płaczące nastolatki. Gdzy byłam już w połowie drogi do budynku, w którym powinni być chłopcy usłyszałam głos Luke'a. Spojrzałam w górę i zobaczyłam ich wszystkich stojących na dachu autobusu. "Ja pierdolę" uderzyłam się otwartą dłonią w twarz i podbiegłam do pojazdu.
- Co wy robicie?! - Syknęłam do Jamesa, który jako jedyny mnie zauważył.
- Gdybyśmy nie stanęli tak wysoko już dawno by się na nas rzuciły. - Wskazał na tłum a ja w duchu przyznałam mu rację.
- Mogliście mnie chociaż uprzedzić. - Szepnęłam, ale już nikt tego nie usłyszał.
W zasadzie nawet fajnie się bawiłam. Śpiewaliśmy piosenki, Beau powiedział nam trochę kawałów, a na koniec, kiedy Jai miał już rzucić się w tłum dziewczyn przyjechała policja. Chłopcy mieli przerąbane. Na szczęście dostali tylko ostrzeżenie, ale jeżeli zrobią coś takiego jeszcze raz to pójdą do paki.
Zawieźli nas na komisariat, żeby wziąć odciski palców (tak na przyszłość) i pozwolili nam iść.
- Szalony dzień. - Przyznał Luke łapiąc mnie za rękę.
- Czy możemy już wrócić do hotelu? - Zapytałam.
- Nie jedziemy do hotelu. Czas jechać do domu. - Powiedział Daniel i poprowadził nas do vana stojącego przy komendzie policji.
- Jak to "do domu"? - Zdziwiłam się.
- Przecież mamy dom w LA. To zaledwie dwa dni stąd. - Stwierdził Jai zajmując miejsce przede mną.
- A, no tak. TYLKO dwa dni. - Usiadłam na środkowym siedzeniu z tyłu i kiedy już wszyscy wsiedli do vana ruszyliśmy przed siebie.
                                       
                                            *                          *                         *

Dwa dni minęły dość szybko.
Wysiadłam z samochodu i podziwiałam dom chłopaków. Był zajebisty. I taki duży! Do tego basen i inne atrakcje... nie mogłam się doczekać aż wejdę do środka.
- Podoba ci się? - Zapytał Beau. Odezwał się do mnie pierwszy raz od Nowego Jorku.
- Jest wspaniały. - Uśmiechnęłam się do niego a on to odwzajemnił.
- Hmmm... między nami wszystko okej? - Zapytał niepewnie chłopak ze snapbackiem a ja pokiwałam entuzjastycznie głową. - No to dobrze. - Beau wyglądał na uspokojonego. Wprowadził mnie do domu i pokazał, gdzie jest mój pokój. Jego zdecydowanie największą zaletą było to, że znajdował się tuż przy sypialni Skipa.
- Miłej zabawy. - Powiedział Beau dosyć dwuznacznie i mrugnął do mnie po czym wyszedł.
Nawet nie chciało mi się rozpakowywać. Po prostu walnęłam się na łóżko i wykończona siedzeniem w aucie zasnęłam.
                                         
                                         *                              *                        *

- Hej. - Szepnął Luke a ja otworzyłam ostrożnie oczy. W pokoju było całkowicie ciemno, ledwo go mogłam zobaczyć. Podniosłam się na łokciach. - Masz ochotę na kolacje? - Zapytał a ja po krótkim zastanowieniu pokręciłam głową. Z powrotem opadłam na posłanie, ale chłopak złapał mnie za ramię. - Robimy dzisiaj imprezę, musisz koniecznie przyjść. - Patrzył na mnie błagalnie a ja nie potrafiłam mu odmówić. - Kiedy Daniel jest pijany łatwo z niego wyciągnąć prawdę. - Dodał chłopak a ja uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Będę. - Szepnęłam a Luke zachichotał.
- Impreza za godzinę. Nie spóźnij się. - Chłopak wyszedł a ja włączyłam lampkę nocną i zaczęłam przeszukiwać swoją torbę w poszukiwaniu czegoś, co nadawałoby się na imprezę.



wtorek, 25 marca 2014

Sorry

Przepraszam, że nie było wczoraj rozdziału, ale byłam trochę zajęta, to była jednorazowa wpadka 😁

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 11

JEŚLI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI TO POD TYM POSTEM DODAJCIE SWOJE TWITTEROWE NAZWY. CHOCIAŻ TAK WŁAŚCIWIE TO NIE WIEM PO CO MAM WAS INFORMOWAĆ SKORO ROZDZIAŁY ZAWSZE POJAWIAJĄ SIĘ W PONIEDZIAŁKI.

- Nie ma mowy! - Powiedział Luke kiedy po raz setny poprosiłam go o przejażdżkę na kolejce górskiej.
- No proooszę. Będę cię trzymać za rękę, żebyś się nie bał. - Przekonywałam, ale starszy bliźniak nawet nie chciał mnie słuchać.
- Ja z tobą pojadę. - Zaproponował Daniel a wszyscy popatrzyli na niego zdziwieni łącznie ze maną. Reszta chłopaków też nie była chętna do jazdy na tym potworze więc powiedziałam, żeby na nas nie czekali i poszli dalej.
To była największa kolejka jaką w życiu widziałam. Usiadłam na jednym z foteli i zapięłam pasy bezpieczeństwa oraz opuściłam metalową rurę, która miała chronić przed spadnięciem jakbyśmy przypadkiem jechali do góry nogami.
Kolejka ruszyła i zaczęła powoli wjeżdżać na górę.
Spojrzałam w dół. Byliśmy już dosyć wysoko, ale nadal jechaliśmy aż w końcu zatrzymaliśmy się na szczycie. Zaraz mieliśmy zjechać.
- Gotowa? - Zapytał Skip a ja podekscytowana pokiwałam głową.
- Chyba tak. - Chłopak złapał mnie za rękę w geście pocieszenia a ja uśmiechnęłam się do niego i właśnie wtedy wagony ruszyły.
Jechaliśmy z zawrotną prędkością a ja śmiałam się i krzyczałam w tym samym czasie. Nie wiem jak wyjaśnić to uczucie, ale byłam jednocześnie przerażona i szczęśliwa.
Wszystko zakończyło się jak dla mnie zbyt szybko. 
- I co, podobało ci się? - Zapytałam Skipa a on słabo pokiwał głową. Był blady, chyba przejażdżka nie przypadła mu do gustu. 
Poszliśmy dalej mijając różne budki z watą cukrową i najróżniejszymi zabawkami do wygrania.
- Ej, zakład, że wygram tą dużą, różową małpę? - Wskazałam na pluszaka, który wisiał na sznurku przy jednym ze stoisk.
- Ok. - Daniel zaśmiał się i razem podeszliśmy do faceta, stojącego za ladą.
- Zasady są proste, strącisz wszystkie puszki wygrywasz nagrodę główną. - Skip zapłacił za moje trzy strzały i zaczęliśmy grę.
Mój ojciec nauczył mnie wygrywać takie gry. Wystarczy mocno uderzyć by strącić przyklejone do siebie puszki.
Pierwsza piłka przeleciała obok głowy faceta, który nas obsłużył, odbiła się od ściany i trafiłaby Daniela prosto w twarz gdyby ten nie uchylił się przed rozpędzoną piłeczką.
- Jesteś pewna, że wiesz co robisz?
- Jasne, jestem w tym mistrzem. - Odparłam przymierzając się do drugiego strzału.
- Tylko spróbuj tym razem trafić w puszki i nas przy tym nie pozabijać. - Popatrzyłam na chłopaka groźnie a on robił minę niewiniątka.
- Uważaj co mówisz bo następnym razem nie trafię specjalnie. - Ostrzegłam nastolatka a on uśmiechnął się przymilnie.
Zamachnęłam się mocno i z całej siły pchnęłam piłkę w stronę sześciu postawionych na sobie pustych puszek. Tym razem trafiłam i strąciłam je wszystkie.
Facet zza lady i Skip przypatrywali mi się z otwartymi ustami a ja zadowolona wzięłam różową zabawkę i poszłam dalej.
Zanim znaleźliśmy resztę chłopaków minęło z pół godziny. Zauważyliśmy ich kiedy wychodzili z wielkiej karuzeli.
- Hej, jak się bawiliście? - Zapytałam i podeszłam do Beau'a, który wyglądał jak siedem nieszczęść.
- Było spoko, Beau zrzygał się kilka razy, jak zawsze z resztą. - Powiedział Luke przyglądając się mojej nagrodzie. - Skąd masz tą małpkę? Daniel ją dla ciebie wygrał? - Zapytał starszy bliźniak patrząc na mnie znacząco.
- Nie, sama ją zdobyłam. Za drugim razem! Specjalnie dla ciebie. - Pocałowałam Luke'a w policzek i podałam mu pluszaka.
- Oooo, jak słodko. - Skomentował James.
- Czy możemy stąd iść? Zaraz się porzygam. - Stwierdził Beau a ja podtrzymałam go, żeby nie upadł.
- Ale byliśmy tu tak krótko. - Zaczął marudzić Jai a ja trzepnęłam go w ramię.
- Nie zachowuj się jak dziecko. - Wyszliśmy z parku rozrywki i ruszyliśmy w stronę metra.
Kiedy wsiedliśmy do jednego z wagonów usiedliśmy na wolnych miejscach i czekaliśmy na nasz przystanek. Siedziałam między starszym bliźniakiem a Beau'em, który oparł głowę na moim ramieniu.
Daniel, Jai i James usiedli przed nami. Próbowałam nie patrzeć na Skipa, który wbijał wzrok w moją rękę splecioną z ręką Luke'a. Naprawdę był o mnie zazdrosny czy w jakiś sposób dowiedział się, że nie jestem dziewczyną starszego bliźniaka? To pytanie cały czas krążyło po mojej głowie i prawdę mówiąc wolałam wnawiać sobie, że jest o mnie zazdrosny. Nie wiem co by się stało gdyby prawda wyszła na jaw.
*     *     *
Kiedy byliśmy już w hotelu położyłem się w łóżku i zamknąłem oczy. "Nie wiem dlaczego zgodziłem się wejść na tą przeklętą karuzelę, ale teraz płacę za swoją głupotę!" pomyślałem i przekręciłem się na drugi bok znowu odczuwając mdłości. 
- Potrzeba ci czegoś? Może ci coś przynieść? - Zapytała Sally a ja pokręciłem przecząco głową. 
- Posłuchaj, musimy pogadać. - Szepnąłem tak, żeby tylko dziewczyna mogła mnie usłyszeć. - Na osobności.
- Może najpierw się prześpij a potem... 
- Nie, teraz! - Wpatrywałem się z uporem w oczy Sally aż ta westchnęła.
- No dobrze, tylko jak pozbyć się chłopaków? - Zapytała niebieskooka a ja zastanawiałem się tylko przez chwilę.
- Hej, wiecie, że w tym hotelu co tydzień jest organizowana sesja modelek w bikini?
- Nie żartuj. - Powiedział Jai.
- Ja nie żartuję w takich sprawach. - Po chwili chłopcy ulotnili się z pokoju i zostałem tylko ja i Sally.
- Nie mogę uwierzyć, że dali się na to nabrać. - Zachichotała brunetka.
- Zanim się zorientują, że nie ma żadnej sesji minie trochę czasu. A teraz do rzeczy. Dlaczego chodzisz z Luke'iem?? Ostatnio powiedziałaś mi, że to Daniel ci się podoba. - Dziewczyna nagle zbladła.
- Ja... - Zająknęła się i odwróciła wzrok. - To skomplikowane. - Szepnęła zaciskając usta. 
- Co sprawiło, że Skip przestał ci się podobać? - Sally parsknęła śmiechem, ale zaraz potem opamiętała się.
- On nie... Nie przestał mi się podobać. Nadal go... Lubię. 
- To dlaczego jesteś z Luke'iem? 
- Jak już powiedziałam, to bardzo skomplikowane. 
- Nie możesz mi po prostu wyjaśnić o co chodzi? - Zapytałem cicho a ona spojrzała na mnie błagalnie. Otworzyła niepewnie usta i już miała coś powiedzieć kiedy do pokoju weszli Jai, James, Luke i Daniel.
- Na dole nie ma żadnej sesji zdjęciowej.- Powiedział James udając oburzenie. 
- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy. - Sally pokiwała głową.
- A tak w ogóle to gdzie my jesteśmy? Znaczy w jakim mieście. - Spojrzałem na nią pytająco a ona tylko wzruszyłam ramionami.
- Nowy Jork. Jesteśmy w Nowym Jorku. - Brunetka wyglądała na nieco wytrąconą z równowagi. 
- Aż tak daleko?? - Zapytała samą siebie i poszła sobie zostawiając mnie samego ze sobą. 
*     *     *
Zawsze chciałam pojechać do USA, ale teraz... byłam przerażona. Gdyby rodzice o tym wiedzieli...
- Hej, wszystko dobrze? - Zapytał Luke podchodząc do mnie.
- Tak, tylko... Beau pytał się mnie dlaczego razem chodzimy. - Szepnęłam a starszy bliźniak spoważniał.
- Powiedziałaś mu?
- Nie.
- Nie możesz nikomu powiedzieć. Jeżeli Beau, albo Jai dowiedzą się, że jesteśmy razem, żeby wzbudzić zazdrość u Daniela będą próbowali was od siebie oddalić. - Ostrzegł nastolatek a ja popatzyłam oskarżycielsko na rozmawiających ze sobą braci.
- Nie pozwolę na to. - Wyszeptałam zdeterminowana.
- Dobrze. A teraz pocałujmy się.
- Po co?
- Żeby wzmocnić nasz "związek" 
- Nie ma mowy. - Prychnęłam a Luke zachichotał. 
Wieczór spędziliśmy wszyscy razem na rozmawianiu. Bardzo mi się to podobało. 
Dziwne, że tak niedawno się poznaliśmy a już jesteśmy w stanie mówić sobie wszystko. Nawet te największe tajemnice.

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 10

KTO DZISIAJ TWEETUJE?? :DD #MAGCONTOPOLAND

- ... prosimy wszystkich o zapięcie pasów. Podchodzimy do lądowania, prosimy wszystkich o zapięcie pasów! - Obudziłam się gwałtownie z głębokiego snu i wyjrzałam za okno. Oczywiście nie było nic widać przez te cholerne chmury...
Próbowałam zapiąć pas a kiedy mi się nie udało poprosiłam o pomoc Jamesa. Chłopak popatrzył na mnie rozbawiony i zapiął mnie a ja znowu odwróciłam się do okna. Nie miałam pojęcia gdzie teraz jesteśmy, ale i tak nie mogłam się doczekać lądowania.
Schodząc po schodkach rozglądałam się na boki, ale byliśmy na kompletnym odludziu. Prawie bym się wywaliła na twarz gdyby nie Luke, który był tuż za mną.
- Dzięki. - Rzuciłam i poszłam dalej.
- Dzięki? DZIĘKI?! Należy mi się chyba coś więcej niż zwykłe "dzięki" za uratowanie życia.
- Uratowanie życia? - Popatrzyłam na niego z politowaniem a on uśmiechnął się złośliwie.
- Mogłaś przecież upaść i coś sobie zrobić.
- No dobra, czego chcesz? - Odparłam zrezygnowana.
- Całusa. - Powiedział Luke'a a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Chyba oszalałeś... - Kiedyś, jak jeszcze nie znałam chłopaków osobiście, marzyłam, żeby pocałować przynajmniej jednego z nich, ale teraz... nie chciałam, żeby Skip to zobaczył. Może i on mnie nie lubi tak, jak ja jego, ale chyba nie polubi mnie bardziej kiedy zobaczy mnie całującą starszego bliźniaka.
- No dawaj, jeden buziak w usta. - Nalegał chłopak a ja popatrzyłam na pozostałych zdenerwowana. Reszta chłopaków pakowała bagaże do vana, który stał zaparkowany na parkingu lotniskowym. Nie zwracali na nas uwagi.
- No to jak? - Luke pokiwał zabawnie brwiami i zrobił dzióbek.
- W policzek i gdzieś... gdzie jest mniej ludzi. - Wymamrotałam.
- Wstydzisz się mnie?? - Zapytał udając oburzenie.
- Nie, oczywiście, że nie!
- No to dawaj. - Chłopak nadstawił policzek a ja upewniając się, że na pewno nikt na nas nie patrzy zbliżyłam się do niego. Kiedy moje usta były tuż przy jego twarzy on odwrócił głowę i nasze wargi się złączyły.
Zszokowana nie wiedziałam co zrobić a Luke doskonale wykorzystał chwilę mojej niedyspozycji by pstryknąć kilka zdjęć. Odskoczyłam od niego jak oparzona i wytarłam usta wierzchem dłoni.
- CO TO KURWA MIAŁO BYĆ?!?! - Ryknęłam cała czerwona ze złości.
- Nie udawaj, że ci się nie podobało. - Zażartował starszy bliźniak wpatrzony w telefon. Wstukał coś na klawiaturze a zaraz potem w pełni usatysfakcjonowany schował IPhone'a do kieszeni spodni. Na raz rozległ się dźwięk przychodzącego powiadomienia u każdego z chłopaków. Jai, Beau, James i Daniel wyjęli telefony by sprawdzić co się stało a po chwili wszyscy spojrzeli na mnie zszokowani. 
- Coś ty zrobił? - Zapytałam groźnie stojącego obok mnie Luke'a.
- Ja? Nic. Tylko wstawiłem nasze wspólne zdjęcie na Twittera. O, i zaznaczyłem na nim chłopaków i napisałem, że jesteś moją nową dziewczyną. - Nastolatek na dowód pokazał mi posta, którego podała dalej już połowa populacji ziemskiej.
- Ty... - Syknęłam z rosnącą wściekłością. 
Chłopcy nadal przyglądali mi się z niedowierzaniem. Skip też. Gapił się na mnie z lekko otwartymi ustami. 
Zebrało mi się na płacz.
Bez słowa weszłam do samochodu i usiadłam na tylnym siedzeniu, które zwykle zajmował Skip. Obrażona na cały świat (a w szczególności na Luke'a) zakryłam się kapturem bluzy. Nie chciałam płakać, ale jakoś tak wyszło.
Kiedy chłopcy wsiedli do vana i ruszyliśmy do następnego hotelu nastała niezręczna cisza. Daniel usiadł obok mnie czego wolałam uniknąć. To co się stało... to było dla mnie zbyt żenujące. Pewnie nie miałam już u niego szans. A wszystko przez Luke'a. 
Wlepiłam w tył jego głowy nienawistne spojrzenie. Przez całą podróż do hotelu gapiłam się na niego aż w końcu dojechaliśmy na miejsce. 
Wchodząc do pokoju nie spószczałam z niego wzroku. Chciałam, żeby wiedział jak bardzo zła na niego jestem. Gdyby mój wzrok zabijał Luke dawno by już nie żył. 
- Okej, o co chodzi? - Zapytał chłopak nie wytrzymując już napięcia.
- Zgadninj!!! - Warknęłam. 
- Pierwsza kłótnia kochanków. - Szepnął Jai a ja odwróciłam powoli głowę w jego stronę. Gdyby nie starszy bliźniak zabiłabym go, udusiła gołymi rękami.
- Może porozmawiamy na korytarzu? - Zapytał spokojnie Luke a ja zgodziłam się i razem wyszliśmy z pokoju.
- Zanim cokolwiek powiesz daj mi się wytłumaczyć. - Zaczął nastolatek a ja popatrzyłam na niego wyczekująco. - Wiem, że wściekasz się o to zdjęcie bo boisz się co pomyśli Daniel... - Nie chciałam okazywać, że jestem zdziwiona, z resztą czego ja się spodziewałam? Beau pewnie im wszystko wygadał. - Ja zrobiłem to specjalnie. Bo widzisz, ostatnio założyłem się z chłopakami, że zaczniesz się spotykać ze Skipem a ja nie chcę biegać nago po ulicy, wiesz o co mi chodzi? - Szczerze mówiąc to zrozumiałam tylko, że założył się, że będę chodzić z Danielem. Ale to mi w zupełności wystarczyło.
- I po co się zakładałeś?! Teraz Daniel na pewno nie będzie chciał się ze mną spotykać. I to przez ciebie! 
- Daj mi dokończyć. - Przerwał mi chłopak a ja zamilkłam. - No więc wymyśliłem, żeby udawać twojego chłopaka. Wtedy Skip zrobi się zazdrosny i zadziała. 
- A skąd taka pewność?
- Uwierz mi, znam go od przedszkola. - Uśmiechnął się Luke. - I zanim powiesz, że to beznadziejny pomysł pomyśl. Obydwoje na tym skorzystamy. Ty będziesz mieć wymarzonego chłopaka a ja wygram zakład. I wszyscy będą zadowoleni!
- To... nie jest wcale głupie. - Przyznałam niechętnie. 
- To co, wchodzisz w to? - Zapytał Luke wyciągając w moją stronę rękę. 
- Wchodzę. - Potrząsnęłam jego dłonią. 
- I wiesz co? Wcale nie całujesz aż tak źle jak myślałem. - Udeżyłam nastolatka z całej siły w tył głowy a on jęknął rozmasowywując bolące miejsce.
Razem wróciliśmy do pokoju trzymając się za ręcę (pomysł Luke'a, nie mój).
- Pogodziliście się? O co w ogóle poszło? - Zapytał Beau patrząc na mnie zdezorientowany.
- A... nieważne. - Powiedział pogodnie Luke i pocałował mnie w policzek na co uśmiechnęłam się. Chłopcy nadal wyglądali na zdziwionych, ale nie zadawali pytań. I dobrze. Nie wiem, co miałabym na nie odpowiedzieć...
- No to... co dzisiaj robimy? - Jai przerwał ciszę swoim pytaniem.
- Może wyjdziemy gdzieś na miasto? Porozglądać się i takie tam. - Zaproponował James, ale ja chyba nie miałam ochoty na chodzenie po mieście.
- Chodźmy do wesołego miasteczka, podobno mają tu niesamowite kolejki górskie. I nie zabraknie też tunelów miłości dla naszych gołąbeczków. - Młodszy bliźniak zabawnie poruszył brwiami a ja wywróciłam oczami zapominając na chwilę o mojej roli.
- Będziecie się mogli obściskiwać do woli. - Mruknął z przekąsem Daniel. Poczułam się obrażona, ale po chwili Luke pochylił się nade mną i wyszeptał mi do ucha :
- Nasz plan zaczyna działać. - Podniosło mnie to trochę na duchu. Odrobinę.
- Ja się zgadzam. - Powiedział Beau. Jai, Luke, ja i James pokiwaliśmy chętnie głowami a Skip mruknął, że mu wszystko jedno.
Wyszliśmy z hotelu i skierowaliśmy się do metra. Beau sprawdził jak dojechać do wesołego miasteczka a ja już nie mogłam się doczekać. Byłam w lunaparku tylko raz w życiu i to jako mały berbeć więc nie pamiętałam zbyt wiele. To będzie odlot.
Starszy bliźniak złapał mnie w pasie a ja objęłam go i pierwszy raz pomyślałam, że może nie będzie tak źle udawać jego dziewczynę.

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 9

WYBACZCIE, ŻE DZISIAJ TAK PÓŹNO, ALE SPÓŹNIŁAM SIĘ TROCHĘ Z ROZDZIAŁEM. MOŻE BYĆ TROCHĘ KRÓTSZY NIŻ ZAZWYCZAJ I ZA TO OKROPNIE PRZEPRASZAM, ALE JAK JUŻ WSPOMNIAŁAM SPÓŹNIAŁAM SIĘ Z NIM ;// NASTĘPNY BĘDZIE DŁUŻSZY, OBIECUJĘ :DD I CHCĘ TEŻ POWIEDZIEĆ, ŻE JEŻELI W OGÓLE NIE BĘDZIE KOMENTARZY TO NIE BĘDĘ PISAĆ. WYBACZCIE, ALE NAPRAWDĘ MYŚLĘ, ŻE NA TO ZASŁUGUJĘ I WIEM, ŻE WY JESTEŚCIE ZDOLNI DO NAPISANIA PRZYNAJMNIEJ "FAJNY ROZDZIAŁ", ALBO "NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU" (NO CHYBA, ŻE TAK NIE JEST TO NIE MUSICIE TAK PISAĆ XD) LICZĘ NA WAS BO JA NIE CHCĘ PRZESTAWAĆ PISAĆ I MYŚLĘ, ŻE CHOCIAŻ NIEKTÓRZY Z WAS TEŻ NIE CHCĄ, ŻEBYM PRZESTAŁA :P  

Nie wiem co bardziej mnie ucieszyło, to, że Kete wreszcie mi uwierzyła i przeprosiła za wszystko czy jej szczęście, kiedy ich ujrzała.
Łzy lały się z jej oczu przez cały czas. Nie przesadzałam, kiedy mówiłam, że ma na ich punkcie świra. Kochała ich najbardziej na świecie.
Chłopcy od razu ją polubili (przynajmniej takie stwarzali wrażenie) i gadali z nią jakby byli najlepszymi przyjaciółmi. Byłam trochę zazdrosna, ale to moja przyjaciółka więc starałam się tego nie okazywać.
- Nie wierzę, że to mówię, ale czy możecie teraz sobie pójść?? Chciałabym porozmawiać z Sally na osobności. - Powiedziała Kate a chłopcy wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia.
- To my może... Pójdziemy coś zjeść? - Zaproponował Daniel a reszta zgodziła się i bez słowa wyszli z apartamentu.
- To co? Jak się sprawy mają? - Zapytała moja przyjaciółka.
- Co??? Jakie sprawy? Poczekaj chwilę. - Powiedziałam i na palcach podeszłam do drzwi po czym otworzyłam je a pięciu chłopaków podsłuchujących moją rozmowę runęło na ziemię.
Popatrzyłam na nich wkurzona a oni uciekli do windy.
- Debile. - Wymamrotałam i wróciłam do Kate, która niecierpliwie stukałam palcami o stół.
- No więc o jakie sprawy chodzi?
- Który z nich to twój chłopak? - Szczerość to podstawa.
- Żaden. - Odparłam ze śmiechem czerwieniąc się odrobinę.
- Nie udawaj. Nadal lubisz Daniela? Jest dla ciebie miły? Podobasz mu się? - Zapytała dziewczyna a ja zdekoncentrowana podrapałam się po głowie.
- Tak, tak i nieeeee. - Powiedziałam zawstydzona.
- Na pewno mu się podobasz. - Powiedziała Kate. - Po prostu nie chce się ujawnić. Widziałam jak na ciebie patrzył. - Zachichotała a ja zaczerwieniłam się. Znowu.
- Nie rób mi nadziei.-Wymamrotałam na co blondynka po drugiej stronie roześmiała się głośno.
- Oj Sally... Uwierz mi. Czy ja kiedykolwiek się myliłam? - No właściwie to nie. Ona zawsze miała rację. - A poza tym nie masz żadnej konkurencji. Myślę, że to ty powinnaś zrobić pierwszy krok. - Tym razem to ja wybuchłam śmiechem. Ja i pierwszy krok? JA i rozmowa z chłopakiem? Który mi się podoba? Nie ma mowy!
- No weź, przecież nie masz nic do stracenia.
- Kate, ty chyba nie rozumiesz. Ja nie mogę!
- Ależ możesz!
- Jak o tym myślę to robi mi się niedobrze. - Powiedziałam a przyjaciółka skrzywiła się.
- Czego się boisz? - Zapytała a ja pokręciłam głową.
- Wszystkiego. - Przyznałam.
- NIE MASZ NIC DO STRACENIA! - Krzyknęła a ja się wzdrygnęłam.
- Nie jestem taka jak ty... Nie potrafię podejść do pierwszego lepszego chłopaka i powiedzieć mu, że ma fajną dupę. - Nastała chwila ciszy a potem obie się roześmiałyśmy.
- No dobra. Nie będę cię zmuszać do czegoś, czego nie chcesz. Ale moim zdaniem tracisz doskonałą szansę. Jest teraz sam a wydaję mi się... że cię lubi. Potem będziesz żałować. - Zamyśliłam się na chwilę a potem zrobiło mi się smutno. I chociaż wiedziałam, że ma rację to i tak nie zamieżałam tego robić. Ja po prostu.. nie potrafię. Nie mogę tego powiedzieć bo za bardzo mi zależy na Danielu a nie chcę go stracić. Prawie się nie znamy, ale tak, zależy mi na nim, ponieważ... jestem w nim zakochana.
- Przemyśl to jeszcze. - Dodała blondynka i machające mi na pożegnanie rozłączyła się.
*      *      *
- Jak myślicie, o cym rozmawiają? - Zapytałem pozostałych zajadając się kanapkami z szynką.
- A kto je tam wie. Pewnie o makijażu i innych pierdołach. - Powiedział Luke z pełnymi ustami.
Moim zdaniem rozmawiały o nas. I to konkretnie o Danielu. Sally musiała się komuś wygadać o uczuciach a nie sądzę, żebym ja się do tego nadawał.
- Dlaczego się tak tym przejmujesz?-Zapytał nagle Skip a ja usłyszałem w jego głosie zaciekawienie. Nie mogłem rozgryźć tego chłopaka. Raz był blisko Sally a potem oddolał się od niej mówiąc, że nic do niej nie czuje.
- A nic, tak tylko się zastanawiałem.- Powiedziałem wymijająco i zająłem się jedzeniem.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę a potem wróciliśmy do pokoju zastając tam leżącą już w łóżku Sally. Robiła coś na kompie i nie zwraała na nas zbytnio uwagi. Chyba tylko ja zauważyłem, że miała lekko zaczerwienione oczy.

*      *      *
Fanki z Danii są szalone. Nigdy nie widziałam jeszcze takiego koncertu. Przy każdej okazji odsłaniały cycki i wrzucały najróżniejsze rzeczy na scenę. Niektóre miały koszulki z napisem "Lukey is mine!" a inne "Fuck me Beau!". Były też koszulki w stylu "I love you James". Znalazło się też kilka dziewczyn z bluzkami z Danielem, ale wolałam na nie nie patrzeć.
Chłopcy dali wspaniały występ i zeszli ze sceny późnej niż zwykle bo żegnali się z wiernymi fanami. Jak słooodko :3
Potem było spotkanie z Janoskians i przyszło kilkadziesiąt fanek, które płakały, albo się stresowały. Ale wszystkie były uśmiechnięte.
Chłopcy dostali specjalny stolik przy którym mieli podpisywać bluzki i plakaty, ale chyba woleli być bliżej fanów bo nie usiedli przy nim nawet na chwilę. Tylko ja na nim siedziałam i obserwowałam.
Niektóre Janoskianators przypatrywały mi się zapewne zastanawiając się dlaczego nie szaleję na widok pięciu chłopaków a ja machałam im i uśmiechałam się do nich. To przecież moje siostry!
- To był długi dzień. - Westchnął zadowolony Jai siadając w vanie. - Uwielbiam spędzać czas z fanami. - Pojechaliśmy do hotelu i zmęczeni (w szczególności oni, ja się tam tylko opierdalałam) i od razu poszliśmy spać. Mieliśmy jutro następny samolot. To trochę bez sensu przylatywać na dwa dni a potem wylatywać. Ale rak miało być. Nie wiem jak oni sobie z tym radzą.
Leżałam na posłaniu przebrana w piżamę nie mogąc zasnąć. Czasami mi się to zdarzało, nie mogłam zasnąć bo za dużo myślałam. Chyba. Ja się nie znam na takich rzeczach.
Nie wiem gdzie lecimy tym razem, ale nie mogłam się doczekać. Samolot mieliśmy o 5.00. Nie wiem dlaczego zawsze idzie się na samolot o takich koszmarnych porach.
Wybaczcie to pierdolenie o niczym, ale naprawdę nie mogłam zasnąć.
Dochodziła 3.00 i postanowiłam się przygotować do odlotu. "Może prześpię się w samolocie." pomyślałam i wlazłam pod prysznic. Kiedy po, jak mi się zdawało, długim czasie, zwolniłam łazienkę chłopcy byli już na nogach. Pakowali się w pośpiech. Jakby nie mogli zrobić tego wczoraj...
Na lotnisku zebrały się tłumy fanek na pożegnanie, niestety nie mieliśmy czasu nawet powiedzieć im "Do widzenia". Ochrona eksportowała nas do samolotu. Mieliśmy pierwszą klasę, w której nie było za wiele osób. Kiedy usiadłam na jednym z miękkich fotelów oczy same mi się zamknęły.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 8

Muszę przyznać, że lot samolotem nie był właściwie niczym ekscytującym. Myślałam, że to będzie niewiadomo jaka przygoda a okazało się iż nie jest to nic ciekawego. Tak, widoki są... jeżeli akurat nie przelatujesz nad chmurami, które tak swoją drogą są wszędzie.
A zdecydowanie najgorsze jest to, że zatykają się uszy. To normalnie nie do wytrzymania! Myślałam, że oszaleję kiedy po raz czwarty mi się zatkały.
Wylądowaliśmy w Kopenhadze o 16.30 i od razu poszliśmy coś zjeść. Szczęście, że niedaleko lotniska był Mac. Po drodze nie spotkaliśmy żadnych fanek co wydało nam się trochę dziwne, ale i tak się cieszyliśmy, że mamy czas dla siebie. A raczej, że oni mieli czas dla siebie bo niby czego by ode mnie chciały Janoskianators z Danii??
Zamówiłam sobie McFlurra i frytki. Nigdy nie uwierzycie, ale to połączenie jest genialne!  Naprawdę, musicie spróbować.
Reszta zamówiła sobie jakieś zestawy (Daniel wziął Happy meal z zabawką Supermanem co wydało mi się totalnie urocze) i usiedliśmy przy jednym z zabrudzonych stolików. Oczywiście sami musieliśmy go czyścić serwetkami bo sprzątaczka paliła na tyłach. Pysznie.
Oczywiście nie obyło się bez walki na jedzenie (Jai oberwał ketchupem z torebki i obraził się na Luke'a), w której absolutnie nie brałam udziału. No... może minimalnie, kiedy podawałam Jamesowi frytki do rzucania. Ale przynajmniej miałam pewność, że stoję po dobrej stronie. To Beau zaczął.
Niestety po jakichś 5 minutach od rozpoczęcia wojny na żarcie menager fast food'u wyprosił nas na co wszyscy pokazaliśmy mu środkowy palec i wyszliśmy z honorem.
- Sally, możesz już wziąć swoją torbę? Jesteśmy w recepcji! - Krzyknął Luke, który od wyjścia z lotniska nie rozstawał się z moją torbą podróżną. Oczywiście nie z własnej woli. - Ręce mi odpadają. - Pożalił się a ja machnęłam ręką.
- Nie przesadzaj, jeszcze kilka minut. - Starszy bliźniak popatrzył na mnie groźnie a ja nie zwracają na niego uwagi udałam się razem z chłopakami do naszego apartamentu.
Jeszcze przed wylotem samolotu Roonie zadzwonił do hotelu i poprosił o zmainę pokój z pięcioosobowego na sześcioosobowy. Dostaliśmy go za niewielką opłatą ze strony menagera Janoskians za co jestem mu dozgonnie wdzięczna. Nie będę musiała się z nikim dzielić moim łóżkiem.
Kiedy drzwi zostały otwarte od razu rzuciłam się na pierwsze łóżko z brzegu. Marzyłam tylko i wyłącznie o odpoczynku. Po dwu godzinnym locie bolał mnie kark i miałam ochotę sobie pospać.
- A to nasz pokój! - Usłyszałam nad sobą i otworzyłam oczy. Luke nagrywał filmik i machał swoim telefonem w lewo i w prawo, żeby zaprezentować nasz apartament.
- Uwarzaj bo ci ten IPhone w końcu wypadnie. - Ostrzegłam starszego bliźniaka i nakryłam się kołdrą.
- A to nasza koleżanka Sally. Ciągle tylko zrzędzi i marudzi.
- To nie jest prawda. - Wymruczałam zła zakładając na głowę poduszkę, żeby wreszcie spokojnie zasnąć.
Nie było mi to jednak dane gdyż zadzwonił mój telefon. Wyjęłam czarnego IPhona 5S z kieszeni (wiem, że się chwalę, ale kupiłam sobie na urodzinki i jestem z niego zadowolona) i odebrałam połączenie.
- Taaaak??
- Cześć Sally, może chcesz gdzieś wyjść? - Usłyszałam po drugiej stronie głos mojej przyjaciółki Kate.
- Nie mogę. - Odparłam jakby nigdy nic.
- Nie możesz czy ci się nie chce? - Zapytała podejrzliwie.
- Nie mogę. Jestem... z rodzicami... Na zakupach. - Nie chciałam, żeby wiedziała. Ta informacja nie była jej potrzebna do dalszego egzystowania.
- Kto to? - Beau podszedł do mnie a ja zasłoniłam głośnik ręką by mu odpowiedzieć.
- Moja koleżanka, macie być cicho bo ona nie wie, że z wami jestem.
- A zna nas?? - Do rozmowy włączył się Jai.
- O tak. - Odpowiedziałam nie mogąc powstrzymać śmiechu.
Ja i Kate byłyśmy w jednej klasie w szkole średniej i jako jedyne lubiłyśmy Janoskians. Byłyśmy jakieś psychiczne, miałyśmy bzika na ich punkcie.
- Sally, z kim ty tam rozmawiasz??? - Krzyknęła zniecierpliwiona Kate.
- Eee... Rodzice każą mi kończyć, muszę im pomóc wybrać nowy dywan do przedpokoju. Papa.
- Ale przecież ostatnio kupiliście taki czerwony!
- No tak, ale mamie się znudził. To nara!!! - Powiedziałam i rozłączyłam się.
- Dlaczego nie powiedziałaś jej prawdy? - Zapytał James.
- Zwariowałaby gdyby się dowiedziała. - Powiedziałam, ale poczułam się trochę winna. Przyjaciółka to przyjaciółka.
- Moim zdaniem powinnaś jej powiedzieć. - Stwierdził Luke a mi zrobiło się smutno. Muszę jej to jakoś wynagrodzić...
- Już wiem! - Chłopcy popatrzyli na mnie dziwnie a ja podniosłam się do pozycji siedzącej. - Wyświadczycie mi małą przysługę???? - Zrobiłam słodkie oczy a koledzy spojrzeli po sobie.
- Co masz na myśli? - Zapytał niepewnie Luke.
*      *      *
Siedziałam na krześle w kuchni i jadłam sobie kanapki rozmyślając nad tym co dzisiaj porobić skoro Sally jest zajęta gdy nagle zabrzęczał mój telefon. Ktoś mnie follownął na Twitterze. A właściwie to nawet pięć osób. "Wow, od kiedy jestem taka popularna?"
Odblokowałam IPhona i kliknęłam powiadomienie. Kilka sekund później dostałam ataku serca.
To oni. O MÓJ BOŻE ONI MNIE FOLLOWNĘLI!!!! ALE JAK? DLACZEGO???
Mega szczęśliwa gapiłam się w ekran mojego telefonu a niedowierzanie nadal ściskali mi gardło. 50 razy sprawdziłam czy to nie są fejkowe konta, ale one były jak najbardziej prawdziwe.
- O KURWA! - Powiedziałam zasłaniając sobie ręką usta.
- Nie wyrażaj się! - Krzyknęła moja mama stojąca przy zlewie.
- Ale mamo... Janoskians mnie follownęli!!!!!
- To te zbuje z internetu? - Zapytała myjąc garnek.
- Tak, to oni. - Wyszeptałam ze łzami w oczach.
"MUSZĘ POWIEDZIEĆ O TYM SALLY" pomyślałam i pobiegłam po torebkę. "Poczekam na nią pod domem".
Mieszkałyśmy niedaleko siebie więc dojście pod jej dom zajęło mi kilkanaście minut. Samochodu nie było na podjeździe więc pewnie jeszcze byli w sklepie. Usiadłam na ganku i spokojnie czekałam. Czekałam i czekałam aż zrobiło się ciemno i musiałam wracać do siebie.
Zła wybrałam numer do Sally, ale ta nie odebrała. "Nie dajesz mi wyboru." pomyślałam i przyłożyłam telefon do ucha.
- Halo? - Usłyszałam głos ojca mojej przyjaciółki i odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej on odebał.
- Cześć, mówi Kate. Kiedy państwo wracają? Bo Sally mi nie powiedziała. - Zapytałam.
- Za jakieś... 4 miesiące. Tak myślę. - Aż mnie zatkało jak to usłyszałam. Kilka miesięcy? O co tu chodzi.
- A jak tam się bawicie dziewczyny? Mieliśmy wyrzuty kiedy zostawiliśmy Sally samą i mamy nadzieję, że jakoś sobie radzi.
- A tak... my bawimy się świetnie! - Powiedziałam z udawanym entuzjazmem.
- No to dobrze. Muszę kończyć bo wychodzimy. Dowidzenia Kate.
- Dowidzenia. - Rozłączyłam się i wściekła wrzuciłam telefon do torby. "Ktoś mi się będzie musiał wytłumaczyć"
*      *      *
Obudziłam się z niemiłym przeczuciem, że coś poszło nie tak. Tylko co?
Chcąc sprawdzić godzinę wzięłam do ręki swój telefon i zobaczyłam, że mam kilka nieodebranych połączeń od Kate. Niedobrze. Nie lubiła kiedy nie odbierałam.
Wstałam i ubrałam się. Chłopaków nie było w pokoju bo poszli do klubu zrobić próbę dźwięku czy coś takiego. Z braku jakichkolwiek zajęć postanowiłam pójść na śniadanie, ponieważ hotel oferował szwedzki stół. Nie mogłam się temu oprzeć.
Nakładając na tależ tosty zadzwoniłam do przyjaciółki, która pewnie chciała pochwalić mi się, że Janoskians ją follownęli. Ona jest czasami taka przewidywalna...
- Sally! - Krzyknęła Kate i raczej nie brzmiała na zadowoloną. Usiadłam przy wolnym stoliku w jadalni i zaczęłam delektować się śniadaniem.
- Taak?? - Zapytałam.
- Dzwoniłam do twoich rodziców. - Odparła krótko a ja zesztywniałam z zaskoczenia.
- I co? - Próbowałam udawać, że nic mnie to nie obchodzi.
- Powiedzieli, że wyjechali.
- Eee...
- Na 4 miesiące. - Dokończyła dziewczyna a ja odsunęłam od siebie pusty tależ.
- Powiedziałaś im? - Wyszeptałam ze skruchą w głosie mając nadzieję, że rodzice nie siedzą w tej chwili w samolocie do Kopenhagi.
- Nie, tym razem cię kryłam, ale jak zaraz mi nie powiesz co się dzieje to pierwszym co zrobię po skończeniu tej rozmowy będzie telefon do twojego ojca. - Zagroziła Kate a ja westchnęłam zrezygnowana.
- Nigdy w to nie uwierzysz. - Zachichotałam a dziewczyna po drugiej stronie prychnęła.
- Zobaczymy. A teraz gadaj. Gdzie jesteś?
- W Kopenhadze. - Powiedziałam a po drugiej stronie zapadła cisza.
- A co tam robisz? - Zapytała ostrożnie Kate a ja podrapałam się po głowie.
- Noo... Pamiętasz jak ci mówiłam, że poznałam Janoskians...?
- No nie... Ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że... Cholera, trzeba było od razu dzwonić do twojego starego.
- Kate! To prawda! Mogę ci to udowodnić!
- A niby jak?
- Ja... Pokażę ci ich! - Moja przyjaciółka zamilkła zapewne zastanawiając się co ma zrobić.
- Hmmmm... Okej. Na Skypie o 15.00 mojego czasu. Jeżeli nie zalogujesz się w ciągu 10 minut dzwonię do twoich rodziców, rozumiesz?
- Tak. - Westchnęłam z ulgą ciesząc się z mojego szczęścia. - To do zobaczenia! - Powiedziałam i rozłączyłam się.
Kiedy wróciłam do pokoju wyjęłam z torby podróżnej mojego laptopa i włączyłam go. Zostały jeszcze 4 godziny do rozmowy z Kate a ja myślałam nad tym co mam jej powiedzieć. „Może niech oni do niej zadzwonią, w końcu ona chce zobaczyć ich a nie mnie“ pomyślałam. Wzięłam mój telefon i napisałam do każdego z chłopców tą samą wiadomość z pytaniem kiedy wrócą. Jako pierwszy odpisał Beau.
- „Nie wiem, a co?“
- „Tak tylko się pytam“ – Odpisałam i dostałam kolejną odpowiedź, tym razem od Jaia.
- „B€dzi3=y z@ 2 g0“<i`y. PS. s!łukł mI sI€ €kr@n“ – Jemu postanowiłam nie odpisywać. Jeszcze miałby problem z rozszywrowaniem…

- „Niedługo“ – Napisał Daniel. Luke i James nie odpisali, pewnie nie mieli przy sobie telefonów. Ale wystarczyła mi wiadomość, że przyjdą za dwie godziny.