piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 12

HEJA!!!!! WITAM PO (ZA)DŁUGIEJ PRZERWIE. MAM NADZIEJĘ, ŻE NIKOGO Z WAS NIE ZAWIODŁAM ANI NIC. TO WSZYSTKO MOJA WINA. 
PRZEPRASZAM, ŻE ROZDZIAŁ TAKI KRÓTKI, ALE TROCHĘ WYSZŁAM Z WPRAWY I MUSZĘ SIĘ OD POCZĄTKU WPROWADZIĆ, ŻE TAK POWIEM, W ŻYCIE SALLY (GŁÓWNEJ BOHATERKI). MIŁEGO CZYTANIA :DD

- Wstawaj! - Usłyszałam tuż przy uchu.
- O co chodzi? - Podniosłam głowę i otworzyłam oczy.
- Idziemy dzisiaj w specjalne miejsce. - Powiedział siedzący przede mną Jai. Cieszył się jak dziecko.
- A muszę iść? - Zapytałam. Byłam niewyspana i najchętniej w ogóle nie wychodziłabym z łóżka.
- NO jasne, że musisz. Bez ciebie nie będzie tak fajnie. - Luke mrugnął do mnie a ja uśmiechnęłam się. " Co jak co, ale to udawanie staje się coraz przyjemniejsze" pomyślałam a zaraz potem dałam sobie mentalnie w twarz. Kochałam się przecież w Danielu a nie Luke'u!
- Ubieraj się, niedługo wychodzimy. - Powiedział Beau ozięble. Chyba był zły chociaż nie wiem o co. Pewnie myślał, że powiem mu o co chodzi ze mną i Luke'iem... miał do tego prawo. Był dla mnie kimś w rodzaju przyjaciela.
Wyszliśmy z hotelu po niecałej godzinie i ruszyliśmy w stronę centrum.
Co chwilę słyszałam przekleństwa i widziałam krzyczących na siebie ludzi. Tutaj było to chyba bardziej naturalne niż w Londynie. Nie twierdzę, że tam się nie przeklina i nie podnosi głosu, ale Anglia... jakby to ująć... jest trochę bardziej wychowana.
- Kiedy dojdziemy? - Zapytałam marudnym tonem.
- Kiedy zaczniemy skarbie. - Szepnął Luke i wszyscy zaczęli się śmiać. Poczerwieniałam zażenowana i odsunęłam się od nastolatka tak daleko jak było to możliwe.
- Na razie idziemy na spotkanie z fanami. - Wyjaśnił James ledwo powstrzymując chichot. Trochę poprawiło mi to chumor, nareszcie mogłam porozmawiać z kimś NORMALNYM. 
Szliśmy sobie w milczeniu i tak jakoś zaczęłam się gapić na Daniela. Nie wiem ile razy to już mówiłam, ale on jest taki sexi, że nie mogę. Nagle wpadłam na kogoś, kto stał przede mną.
- Uważaj jak leziesz! - Krzyknęła blondynka, z którą się zderzyłam. Chciałam jej coś odpowiedzieć, ale zobaczyłam wielki tłum ludzi (głównie nastolatek) stłoczonym przy jednym z budynków.
Rozejrzałam się za chłopakami, ale nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Penie zgubili się w tłumie, z resztą, nie zdziwiłabym się.
- Eee... Na co czekacie? - Rzuciłam w przestrzeń.
- Na Janoskians oczywiście. - Odpowiedziała jakaś dziewczyna stojąca przed blondynką, na którą wpadłam.
 - Co za ćwoki. - Pokręciłam głową i zaczęłam przepychać się przez ludzi. Nie raz musiałam odpychać od siebie płaczące nastolatki. Gdzy byłam już w połowie drogi do budynku, w którym powinni być chłopcy usłyszałam głos Luke'a. Spojrzałam w górę i zobaczyłam ich wszystkich stojących na dachu autobusu. "Ja pierdolę" uderzyłam się otwartą dłonią w twarz i podbiegłam do pojazdu.
- Co wy robicie?! - Syknęłam do Jamesa, który jako jedyny mnie zauważył.
- Gdybyśmy nie stanęli tak wysoko już dawno by się na nas rzuciły. - Wskazał na tłum a ja w duchu przyznałam mu rację.
- Mogliście mnie chociaż uprzedzić. - Szepnęłam, ale już nikt tego nie usłyszał.
W zasadzie nawet fajnie się bawiłam. Śpiewaliśmy piosenki, Beau powiedział nam trochę kawałów, a na koniec, kiedy Jai miał już rzucić się w tłum dziewczyn przyjechała policja. Chłopcy mieli przerąbane. Na szczęście dostali tylko ostrzeżenie, ale jeżeli zrobią coś takiego jeszcze raz to pójdą do paki.
Zawieźli nas na komisariat, żeby wziąć odciski palców (tak na przyszłość) i pozwolili nam iść.
- Szalony dzień. - Przyznał Luke łapiąc mnie za rękę.
- Czy możemy już wrócić do hotelu? - Zapytałam.
- Nie jedziemy do hotelu. Czas jechać do domu. - Powiedział Daniel i poprowadził nas do vana stojącego przy komendzie policji.
- Jak to "do domu"? - Zdziwiłam się.
- Przecież mamy dom w LA. To zaledwie dwa dni stąd. - Stwierdził Jai zajmując miejsce przede mną.
- A, no tak. TYLKO dwa dni. - Usiadłam na środkowym siedzeniu z tyłu i kiedy już wszyscy wsiedli do vana ruszyliśmy przed siebie.
                                       
                                            *                          *                         *

Dwa dni minęły dość szybko.
Wysiadłam z samochodu i podziwiałam dom chłopaków. Był zajebisty. I taki duży! Do tego basen i inne atrakcje... nie mogłam się doczekać aż wejdę do środka.
- Podoba ci się? - Zapytał Beau. Odezwał się do mnie pierwszy raz od Nowego Jorku.
- Jest wspaniały. - Uśmiechnęłam się do niego a on to odwzajemnił.
- Hmmm... między nami wszystko okej? - Zapytał niepewnie chłopak ze snapbackiem a ja pokiwałam entuzjastycznie głową. - No to dobrze. - Beau wyglądał na uspokojonego. Wprowadził mnie do domu i pokazał, gdzie jest mój pokój. Jego zdecydowanie największą zaletą było to, że znajdował się tuż przy sypialni Skipa.
- Miłej zabawy. - Powiedział Beau dosyć dwuznacznie i mrugnął do mnie po czym wyszedł.
Nawet nie chciało mi się rozpakowywać. Po prostu walnęłam się na łóżko i wykończona siedzeniem w aucie zasnęłam.
                                         
                                         *                              *                        *

- Hej. - Szepnął Luke a ja otworzyłam ostrożnie oczy. W pokoju było całkowicie ciemno, ledwo go mogłam zobaczyć. Podniosłam się na łokciach. - Masz ochotę na kolacje? - Zapytał a ja po krótkim zastanowieniu pokręciłam głową. Z powrotem opadłam na posłanie, ale chłopak złapał mnie za ramię. - Robimy dzisiaj imprezę, musisz koniecznie przyjść. - Patrzył na mnie błagalnie a ja nie potrafiłam mu odmówić. - Kiedy Daniel jest pijany łatwo z niego wyciągnąć prawdę. - Dodał chłopak a ja uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Będę. - Szepnęłam a Luke zachichotał.
- Impreza za godzinę. Nie spóźnij się. - Chłopak wyszedł a ja włączyłam lampkę nocną i zaczęłam przeszukiwać swoją torbę w poszukiwaniu czegoś, co nadawałoby się na imprezę.