poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 8

Muszę przyznać, że lot samolotem nie był właściwie niczym ekscytującym. Myślałam, że to będzie niewiadomo jaka przygoda a okazało się iż nie jest to nic ciekawego. Tak, widoki są... jeżeli akurat nie przelatujesz nad chmurami, które tak swoją drogą są wszędzie.
A zdecydowanie najgorsze jest to, że zatykają się uszy. To normalnie nie do wytrzymania! Myślałam, że oszaleję kiedy po raz czwarty mi się zatkały.
Wylądowaliśmy w Kopenhadze o 16.30 i od razu poszliśmy coś zjeść. Szczęście, że niedaleko lotniska był Mac. Po drodze nie spotkaliśmy żadnych fanek co wydało nam się trochę dziwne, ale i tak się cieszyliśmy, że mamy czas dla siebie. A raczej, że oni mieli czas dla siebie bo niby czego by ode mnie chciały Janoskianators z Danii??
Zamówiłam sobie McFlurra i frytki. Nigdy nie uwierzycie, ale to połączenie jest genialne!  Naprawdę, musicie spróbować.
Reszta zamówiła sobie jakieś zestawy (Daniel wziął Happy meal z zabawką Supermanem co wydało mi się totalnie urocze) i usiedliśmy przy jednym z zabrudzonych stolików. Oczywiście sami musieliśmy go czyścić serwetkami bo sprzątaczka paliła na tyłach. Pysznie.
Oczywiście nie obyło się bez walki na jedzenie (Jai oberwał ketchupem z torebki i obraził się na Luke'a), w której absolutnie nie brałam udziału. No... może minimalnie, kiedy podawałam Jamesowi frytki do rzucania. Ale przynajmniej miałam pewność, że stoję po dobrej stronie. To Beau zaczął.
Niestety po jakichś 5 minutach od rozpoczęcia wojny na żarcie menager fast food'u wyprosił nas na co wszyscy pokazaliśmy mu środkowy palec i wyszliśmy z honorem.
- Sally, możesz już wziąć swoją torbę? Jesteśmy w recepcji! - Krzyknął Luke, który od wyjścia z lotniska nie rozstawał się z moją torbą podróżną. Oczywiście nie z własnej woli. - Ręce mi odpadają. - Pożalił się a ja machnęłam ręką.
- Nie przesadzaj, jeszcze kilka minut. - Starszy bliźniak popatrzył na mnie groźnie a ja nie zwracają na niego uwagi udałam się razem z chłopakami do naszego apartamentu.
Jeszcze przed wylotem samolotu Roonie zadzwonił do hotelu i poprosił o zmainę pokój z pięcioosobowego na sześcioosobowy. Dostaliśmy go za niewielką opłatą ze strony menagera Janoskians za co jestem mu dozgonnie wdzięczna. Nie będę musiała się z nikim dzielić moim łóżkiem.
Kiedy drzwi zostały otwarte od razu rzuciłam się na pierwsze łóżko z brzegu. Marzyłam tylko i wyłącznie o odpoczynku. Po dwu godzinnym locie bolał mnie kark i miałam ochotę sobie pospać.
- A to nasz pokój! - Usłyszałam nad sobą i otworzyłam oczy. Luke nagrywał filmik i machał swoim telefonem w lewo i w prawo, żeby zaprezentować nasz apartament.
- Uwarzaj bo ci ten IPhone w końcu wypadnie. - Ostrzegłam starszego bliźniaka i nakryłam się kołdrą.
- A to nasza koleżanka Sally. Ciągle tylko zrzędzi i marudzi.
- To nie jest prawda. - Wymruczałam zła zakładając na głowę poduszkę, żeby wreszcie spokojnie zasnąć.
Nie było mi to jednak dane gdyż zadzwonił mój telefon. Wyjęłam czarnego IPhona 5S z kieszeni (wiem, że się chwalę, ale kupiłam sobie na urodzinki i jestem z niego zadowolona) i odebrałam połączenie.
- Taaaak??
- Cześć Sally, może chcesz gdzieś wyjść? - Usłyszałam po drugiej stronie głos mojej przyjaciółki Kate.
- Nie mogę. - Odparłam jakby nigdy nic.
- Nie możesz czy ci się nie chce? - Zapytała podejrzliwie.
- Nie mogę. Jestem... z rodzicami... Na zakupach. - Nie chciałam, żeby wiedziała. Ta informacja nie była jej potrzebna do dalszego egzystowania.
- Kto to? - Beau podszedł do mnie a ja zasłoniłam głośnik ręką by mu odpowiedzieć.
- Moja koleżanka, macie być cicho bo ona nie wie, że z wami jestem.
- A zna nas?? - Do rozmowy włączył się Jai.
- O tak. - Odpowiedziałam nie mogąc powstrzymać śmiechu.
Ja i Kate byłyśmy w jednej klasie w szkole średniej i jako jedyne lubiłyśmy Janoskians. Byłyśmy jakieś psychiczne, miałyśmy bzika na ich punkcie.
- Sally, z kim ty tam rozmawiasz??? - Krzyknęła zniecierpliwiona Kate.
- Eee... Rodzice każą mi kończyć, muszę im pomóc wybrać nowy dywan do przedpokoju. Papa.
- Ale przecież ostatnio kupiliście taki czerwony!
- No tak, ale mamie się znudził. To nara!!! - Powiedziałam i rozłączyłam się.
- Dlaczego nie powiedziałaś jej prawdy? - Zapytał James.
- Zwariowałaby gdyby się dowiedziała. - Powiedziałam, ale poczułam się trochę winna. Przyjaciółka to przyjaciółka.
- Moim zdaniem powinnaś jej powiedzieć. - Stwierdził Luke a mi zrobiło się smutno. Muszę jej to jakoś wynagrodzić...
- Już wiem! - Chłopcy popatrzyli na mnie dziwnie a ja podniosłam się do pozycji siedzącej. - Wyświadczycie mi małą przysługę???? - Zrobiłam słodkie oczy a koledzy spojrzeli po sobie.
- Co masz na myśli? - Zapytał niepewnie Luke.
*      *      *
Siedziałam na krześle w kuchni i jadłam sobie kanapki rozmyślając nad tym co dzisiaj porobić skoro Sally jest zajęta gdy nagle zabrzęczał mój telefon. Ktoś mnie follownął na Twitterze. A właściwie to nawet pięć osób. "Wow, od kiedy jestem taka popularna?"
Odblokowałam IPhona i kliknęłam powiadomienie. Kilka sekund później dostałam ataku serca.
To oni. O MÓJ BOŻE ONI MNIE FOLLOWNĘLI!!!! ALE JAK? DLACZEGO???
Mega szczęśliwa gapiłam się w ekran mojego telefonu a niedowierzanie nadal ściskali mi gardło. 50 razy sprawdziłam czy to nie są fejkowe konta, ale one były jak najbardziej prawdziwe.
- O KURWA! - Powiedziałam zasłaniając sobie ręką usta.
- Nie wyrażaj się! - Krzyknęła moja mama stojąca przy zlewie.
- Ale mamo... Janoskians mnie follownęli!!!!!
- To te zbuje z internetu? - Zapytała myjąc garnek.
- Tak, to oni. - Wyszeptałam ze łzami w oczach.
"MUSZĘ POWIEDZIEĆ O TYM SALLY" pomyślałam i pobiegłam po torebkę. "Poczekam na nią pod domem".
Mieszkałyśmy niedaleko siebie więc dojście pod jej dom zajęło mi kilkanaście minut. Samochodu nie było na podjeździe więc pewnie jeszcze byli w sklepie. Usiadłam na ganku i spokojnie czekałam. Czekałam i czekałam aż zrobiło się ciemno i musiałam wracać do siebie.
Zła wybrałam numer do Sally, ale ta nie odebrała. "Nie dajesz mi wyboru." pomyślałam i przyłożyłam telefon do ucha.
- Halo? - Usłyszałam głos ojca mojej przyjaciółki i odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej on odebał.
- Cześć, mówi Kate. Kiedy państwo wracają? Bo Sally mi nie powiedziała. - Zapytałam.
- Za jakieś... 4 miesiące. Tak myślę. - Aż mnie zatkało jak to usłyszałam. Kilka miesięcy? O co tu chodzi.
- A jak tam się bawicie dziewczyny? Mieliśmy wyrzuty kiedy zostawiliśmy Sally samą i mamy nadzieję, że jakoś sobie radzi.
- A tak... my bawimy się świetnie! - Powiedziałam z udawanym entuzjazmem.
- No to dobrze. Muszę kończyć bo wychodzimy. Dowidzenia Kate.
- Dowidzenia. - Rozłączyłam się i wściekła wrzuciłam telefon do torby. "Ktoś mi się będzie musiał wytłumaczyć"
*      *      *
Obudziłam się z niemiłym przeczuciem, że coś poszło nie tak. Tylko co?
Chcąc sprawdzić godzinę wzięłam do ręki swój telefon i zobaczyłam, że mam kilka nieodebranych połączeń od Kate. Niedobrze. Nie lubiła kiedy nie odbierałam.
Wstałam i ubrałam się. Chłopaków nie było w pokoju bo poszli do klubu zrobić próbę dźwięku czy coś takiego. Z braku jakichkolwiek zajęć postanowiłam pójść na śniadanie, ponieważ hotel oferował szwedzki stół. Nie mogłam się temu oprzeć.
Nakładając na tależ tosty zadzwoniłam do przyjaciółki, która pewnie chciała pochwalić mi się, że Janoskians ją follownęli. Ona jest czasami taka przewidywalna...
- Sally! - Krzyknęła Kate i raczej nie brzmiała na zadowoloną. Usiadłam przy wolnym stoliku w jadalni i zaczęłam delektować się śniadaniem.
- Taak?? - Zapytałam.
- Dzwoniłam do twoich rodziców. - Odparła krótko a ja zesztywniałam z zaskoczenia.
- I co? - Próbowałam udawać, że nic mnie to nie obchodzi.
- Powiedzieli, że wyjechali.
- Eee...
- Na 4 miesiące. - Dokończyła dziewczyna a ja odsunęłam od siebie pusty tależ.
- Powiedziałaś im? - Wyszeptałam ze skruchą w głosie mając nadzieję, że rodzice nie siedzą w tej chwili w samolocie do Kopenhagi.
- Nie, tym razem cię kryłam, ale jak zaraz mi nie powiesz co się dzieje to pierwszym co zrobię po skończeniu tej rozmowy będzie telefon do twojego ojca. - Zagroziła Kate a ja westchnęłam zrezygnowana.
- Nigdy w to nie uwierzysz. - Zachichotałam a dziewczyna po drugiej stronie prychnęła.
- Zobaczymy. A teraz gadaj. Gdzie jesteś?
- W Kopenhadze. - Powiedziałam a po drugiej stronie zapadła cisza.
- A co tam robisz? - Zapytała ostrożnie Kate a ja podrapałam się po głowie.
- Noo... Pamiętasz jak ci mówiłam, że poznałam Janoskians...?
- No nie... Ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że... Cholera, trzeba było od razu dzwonić do twojego starego.
- Kate! To prawda! Mogę ci to udowodnić!
- A niby jak?
- Ja... Pokażę ci ich! - Moja przyjaciółka zamilkła zapewne zastanawiając się co ma zrobić.
- Hmmmm... Okej. Na Skypie o 15.00 mojego czasu. Jeżeli nie zalogujesz się w ciągu 10 minut dzwonię do twoich rodziców, rozumiesz?
- Tak. - Westchnęłam z ulgą ciesząc się z mojego szczęścia. - To do zobaczenia! - Powiedziałam i rozłączyłam się.
Kiedy wróciłam do pokoju wyjęłam z torby podróżnej mojego laptopa i włączyłam go. Zostały jeszcze 4 godziny do rozmowy z Kate a ja myślałam nad tym co mam jej powiedzieć. „Może niech oni do niej zadzwonią, w końcu ona chce zobaczyć ich a nie mnie“ pomyślałam. Wzięłam mój telefon i napisałam do każdego z chłopców tą samą wiadomość z pytaniem kiedy wrócą. Jako pierwszy odpisał Beau.
- „Nie wiem, a co?“
- „Tak tylko się pytam“ – Odpisałam i dostałam kolejną odpowiedź, tym razem od Jaia.
- „B€dzi3=y z@ 2 g0“<i`y. PS. s!łukł mI sI€ €kr@n“ – Jemu postanowiłam nie odpisywać. Jeszcze miałby problem z rozszywrowaniem…

- „Niedługo“ – Napisał Daniel. Luke i James nie odpisali, pewnie nie mieli przy sobie telefonów. Ale wystarczyła mi wiadomość, że przyjdą za dwie godziny.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 7

Siedziałam na tyłach klubu, w którym odbywał się właśnie koncert chłopaków. - Woda! - Krzyknął Luke i wszedł za kulisy bez koszulki i spodni. - Rany, co tam się dzieje? - Daj wodę. - Powiedział chłopak. - A co ja? Pies? - Woof! - "Szczeknął" Luke a ja rzuciłam w niego butelką z zimnym napojem. - Masz i wypchaj się tym. - Warknęłam a nastolatek z rozbawieniem odkręcił korek. - Luke, chodź bo zaraz śpiewamy! - Daniel też był w samej bieliźnie, ale mu poświęciłam więcej uwagi niż Luke'owi. Luke był sexi. Ale to Skip mi się podobał. Ta siłownia naprawdę na niego działała. Na żywo było o wiele lepiej niż na zdjęciach. O WIELE LEPIEJ. - Idę. - Starszy bliźniak zakręcił butelkę i wybiegł na scenę na co tłum fanek zaczął przeraźliwie krzyczeć. Westchnęłam znudzona i napiłam się soku, który przygotowałam sobie przed wyjściem z hotelu. Co prawda mogłam pójść na widownię, ale wystarczała mi sama świadomość, że będą jeszcze takie koncerty. A poza tym znałam Janoskians osobiście, więc to by mi nie sprawiało już tyle frajdy co kiedyś. Kiedy impreza się skończyła chłopcy poszli do garderoby. - Hej Sally, mamy z chłopakami taką zasadę, że w każdym mieście robimy po jednym melanżu a ponieważ Dublin ma najlepsze kluby w Irlandii i tylko tu gramy koncert to robimy imprezę dzisiaj. Przyłączysz się do nas? - Zapytał James, który jako pierwszy się przebrał. - Nie, ja chyba spasuję. Głowa mnie boli od tych wrzasków. - Skłamałam. Nie przepadam za takimi imprezami. Mam za słabą głowę. - Poza tym ktoś musi być trzeźwy, żeby robić wam zjęcia kiedy będziecie pijani. - Zachichotałam a chłopak się uśmiechnął. - Szkoda. W takim razie odstawiamy cię do hotelu. - Powiedział. Wszyscy wsiedliśmy do vana i ruszyliśmy w drogę powrotną do hotelu. Było po 22 a mi zamykały się już oczy ze zmęczenia. - Na pewno nie jedziesz z nami? - Zapytał Beau a ja pokiwałam stanowczo głową. Wjechałam windą na ostatnie piętro budynku i podeszłam do drzwi od naszego pokoju. Pogrzebałam w kieszeniach aż zorientowałam się, że zapomniałam zabrać od chłopaków kluczy. Zajebiście. Dzisiaj będę spać na korytarzu. - Sally! - Skip podbiegł do mnie a ja spojrzałam na niego. - Zapomniałaś kluczy. - Powiedział poczym podał mi mały srebrny przedmiot. - Dzięki. - Ziewnęłam i wsadziłam kluczyk do zamka. - Miłego wieczoru. - Szepnął na odchodne a ja zamnęłam się w pokoju i od razu weszłam do łóżka. "Umyję się jutro" to była moja ostatnia myśl przed zaśnięciem. * * * - Nie dzięki, mi już wystarczy. - Wybełkotałem kiedy barman przyniósł kolejną tackę z wódką. - No co ty Beau, nie żałuj sobie. - Powiedział Luke, który siedział po drugiej stronie stołu. Obok niego tańczyła szczupła brunetka, którą ignorował. Nie wiem czemu. Była naprawdę gorąca. - Ale ja się zaraz porzygam. - Zaśmiałem się i wziąłem mały kieliszek. - Patrzcie chłopaki, ja latam!!!! - Krzyknął Daniel, który leżał zjarany na jednej z kanap należących do klubu. Obok niego siedział Jai wpatrujący się w sufit. - Od kiedy Flappy bird potrafi latać? - Zapytał wskazując pustą przestrzeń nad sobą. James siedział na drugim końcu pubu i palił sziszę w otoczeniu tancerek i jakichś facetów. - Hej chłopaki…? Co myślicie o Sally? - Jest całkiem spoko. – Stwierdził Luke i w tej samej chwili przysiadł się do nas James. - O czym gadacie? – Zapytał. - O Sally. – Powiedziałem i uśmiechnąłem się. - Muszę wam powiedzieć, że polubiłem ją. Może to jednak nie był zły pomysł, żeby zabrać ją w trasę. – Przyznał najmłodszy chłopak a reszta pokiwała głowami. - A nie mówiłem? Jak ja czasem coś wymyślę… - Zachichotałem. - Dużo spędzasz z nią czasu. Czy my o czymś nie wiemy? – Jai poruszył zabawnie brwiami a ja się roześmiałem. - Ona mi się nie podoba. Traktuję ją raczej… jak siostrę, której nigdy nie miałem. – Powiedziałem. – Ostatnio zdradziła mi swoją tajemnicę. – Pochwaliłem się przyjaciołom a oni spojrzeli na mnie zdziwieni. Jezu, byłem naprawdę pijany. - Nie zalewaj, co ci powiedziała? – Daniel włączył się do rozmowy i wtedy oprzytomnialem. Przynajmniej na tyle, żebym mógł zrozumieć co właśnie powiedziałem. -A, różne takie… kto jej się podoba czy coś. – Odparłem wymijająco i postanowiłem zmienić temat. – A jak z tobą Skip, podoba ci się Sally? - Wydaje się fajna, ale nie podoba mi się. Nie w ten sposób. – Chłopak podrapał się po głowie a ja od razu wyczułem, że coś kręci. Tak mi się przynajmniej wydawało. - Jasne, wszyscy wiemy o waszym romansie. – Luke wziął do ręki małą szklaneczkę, w której znajdowało sie jeszcze trochę alkoholu. - Co ty pierdolisz? Nie ma żadnego romansu. Sally mi się NIE PODOBA! – Warknął chłopak i poszedł sobie. James pobiegł za Skipem a ja i bliźniacy zostaliśmy. - Co go ugryzło??? – Zapytałem sam siebie. - Chłopak szaleje z miłości do naszej małej koleżanki. – Westchnął Luke dopijając wódkę. - Po prostu nie chce się do tego przyznać. - No nie wiem. Nie wyglądał mi na zakochanego kiedy na ciebie krzyknął. - Jai pokręcił głową zdekoncentrowany a ja przyznałem mu rację. - Mogę się z wami założyć, że jeszcze będą razem. - Powiedział Luke a ja i młodszy bliźniak spojrzeliśmy na siebie znacząco. - O co? - Zapytałem a chłopak uśmiechnął się. - Ten kto przegra... musi wyjść na ulicę w samych gaciach. - Też mi wyzwanie. - Prychnął Jai. - Nie będziecie tak mówić kiedy będziecie biegać nago po mieście. - Luke zaśmiał się a ja zirytowani przytaknąłem głową. - Wchdzimy w to. - Jai popatrzył na mnie jak na wariata, ale ja mierzyłem się spojrzeniami z jego bliźniakiem. Bez słowa uścisneliśmy sobie ręce i wstaliśmy od stołu. - Już nie mogę się doczekać. - Luke uśmiechnął się złośliwie i we troje wyszliśmy z klubu. Daniel i James już czekali na nas w vanie. * * * Stałam przed lustrem w łazience w samym ręczniku i myłam twarz. Była 12.00 a chłopcy nadal nie wracali. Co dziwne nawet się o nich nie martwiłam. Sami potrafią o siebie zadbać. Przebrałam się w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach i spakowałam kosmetyczkę, którą chwilę potem schowałam do torby. Wcześnie rano przyszedł Roonie i uprzedził mnie, że mamy dzisiaj samolot do Danii więc zaczynałam się już powoli pakować. Trochę się stresowałam bo po pierwsze, to będzie mój pierwszy lot samolotem, a po drugie, bałam się bo to jest trochę daleko od Londynu. Trochę bardzo. Miałam nadzieję, że rodzice nie dowiedzą się o tym, że podróżuję z pięcioma chłopakami po świecie. To mogłoby im się nie spodobać. 
Nagle otworzyły się drzwi i do pokoju weszli chłopcy. Wyglądali potwornie, jakby całą noc przespali w ciasnej przestrzeni, ale przynajmniej żyli.
- O, jesteście. - Powedziałam i zapięłam sówak torby podróżnej. - Tak, cali i zdrowi ze wszystkimi nażądami wewnętrznymi. - Luke westchnął z zadowoleniem siadając na krześle i opierając nogi na moim bagażu. Już nawet nie pytałam, dlaczego nie miał jednego buta. - Nie sądzę, brakuje ci mózgu. Pewnie ktoś go zabrał kiedy spałeś. - Syknęłam i zepchnęłam jego stopy z mojej torby. - Ranisz moje uczucia. - Zachichotał chłopak a ja chcąc nie chcąc uśmiechnęłam się. - Nie powinniście się pakować? - Zapytałam zdziwiona faktem, że chłopcy położyli się na łóżkach. - Powinniśmy. - Odparł krótko Jai a ja straciłam chęć na rozmawianie z nim. - Gdzie byliście dzisiaj w nocy? - Popatrzyłam na Beau pytająco. - Spaliśmy w samochodzie, jeszcze nie jesteśmy tak szaloni, żeby jeździć po pijaku. - Powiedział to tak, jakby to było oczywiste. No dla mnie nie było. - Musicie się pakować. - Stwierdziłam a reszta jęknęła. - Daj nam spokój kobieto. - Zawył chłopak ze snapbackiem. - Dobra, nie dajecie mi wyboru. - Westchnęłam i zabrałam się do pracy. - Co robisz? - Zapytał James podnosząc głowę. - Pakuję was. - Powiedziałam i wzięłam w ręce wszystkie ciuchy walające się po pokoju. Byliśmy tu tylko jeden dzień a pokój wyglądał jak po szalonej imprezie. - I co, pewnie poukładasz wszystko w kolorach tęczy? - Zażartował Jai a ja popatrzyłam na niego z politowaniem. - Co ty, myślisz, że mi się chcę? Powkładam wszystko byle jak i gotowe. - Chłopcy spojrzeli na mnie zdziwieni a ja wzruszyłam ramionami.

WYBACZCIE PROBLEMY TECHNICZNE -,- I SORRY, ŻE DZISIAJ TAK PÓŹNO DODAŁAM, ALE MAM W PONIEDZIAŁKI ZAJĘCIA.


poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 6

ROZDZIAŁY BĘDĄ SIĘ POJAWIAĆ W PONIEDZIAŁKI TAK, ŻEBY SIĘ PO SZKOLE ZRELAKSOWAĆ :DD PROSZĘ, KOMENTUJCIE 

- Nie podoba mi się to. - Powiedział Luke próbując wcisnąć się w moją bluzkę.
- A moim zdaniem to bardzo dobry pomysł. - Beau włożył perukę i okulary przeciwsłoneczne. Gdyby miał na sobie coś bardziej dziewczęcego niż shorty i zwykły T-shirt byłabym w stanie uwierzyć, że jest dziewczyną. Bardzo brzydką, ale jednak.
- Musisz się przebrać. - Stwierdziłam i rzuciłam chłopakowi coś odpowiedniego.
- Podobają mi się moje nowe włosy.- James przeglądał się w lustrze już od kilku minut. Miał na sobie moją starą, rozciągniętą sukienkę.
- Jeez, chyba się zakochałem. - Zaśmiał się Daniel przyglądając się swojemu odbiciu.
Kiedy, jak mi się zdawało, wszyscy byli już poprzebierani za dziewczyny wyszliśmy z pokoju. Gdy mijaliśmy recepcję menager chłopaków - Roonie - popatrzył na nas dziwnie.
- Wychodzimy na miasto. - Jai pomachał kopertówką, którą ode mnie dostał i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Kazałam chłopakom poczekać w środku dopóki fanki sobie nie pójdą.
Na zewnątrz było strasznie głośno i tłoczno. Młode dziewczyny stały z transparentami i plakatami chłopaków, i śpiewały ich piosenki.
- Hej!!! - Krzyknęłam a nastolatki popatrzyły na mnie. - Widziałam jak wychodzili tyłem. - Zrobiłam taką minę jakbym miała zaraz zemdleć a tłumy z wrzaskiem popędziły na parking.
- No to mamy je z głowy. - Wyszeptał Jai i spokojnie ruszyliśmy w stronę centrum. Było bardzo ciepło, ale wiał lekki wiatr więc było nam w sam raz.
Przechodnie oglądali się za nami.  Ale nie tylko dlatego, że chłopcy śmiesznie wyglądali. Po prostu zachowywali się... jak oni. Machali ludziom i wysyłali całusy każdemu młodemu chłopakowi jakiego zobaczyli. Oni są nienormalni.
- Cześć przystojniaku. - Powiedział Beau podchodząc do stoiska z lodami. - Poproszę pięć rożków dla mnie i dla moich psiapsiółek. - Chłopak zatrzepotał rzęsami a sprzedawca wystraszony otworzył zamrażarkę.
- Jakie smaki?
- Dla mnie smerfowe. - Beau.
- Dla mnie czekoladowe. - Ja.
- Dla mnie guma balonowa. - Jai.
- Dla mnie truskawkowe. - Daniel.
- Dla mnie kawowe. - James.
- Dla mnie mientowe. - Luke.
I tak o to poszliśmy dalej delektując się naszymi lodami. Po drodze minęliśmy jakiś kościół, który nie wydał nam się zbyt interesujący.
- Mogę spróbować? - Daniel podszedł do mnie i wskazał mojego rożka. Co prawda zostało mi już mało, ale oddałam mu wafelek. - Masz w zamian mojego. - Powiedział i oddał mi swojego loda.
Przed nami szli bracia Brooks i James, którzy wymienili między sobą zaniepokojone spojrzenia. Luke wyrównał ze mną krok.
- Sally. - Szepnął mi do ucha. - To naprawdę musi być miłość. Skip nigdy nie podzieliłby się z własnej woli lodami truskawkowymi. - Spojrzał na mnie poważnie a ja odepchnęłam go od siebie. - Ostrzegałem. - Podniósł ręce w geście rezygnacji i odszedł. "Kurwa, chyba znowu się czerwienię!".
- Jakieś centrum handlowe. Wchodzimy? - Zawołał Jai i zmieniliśmy kierunek. Weszliśmy do budynku przez drzwi obrotowe i zaczęliśmy przechadzać się po nim. Tak niby od niechcenia. Przed wyjazdem wzięłam ze sobą trochę kasy, ale nie sądziłam, że będzie mi potrzebna. Nie mam świra na punkcie kupowania ubrań.
Kiedy po raz kolejny pokłóciliśmy się o to gdzie mamy iść postanowiłam działać.
- Hej, może się rozdzielimy i spotkamy na przykład za godzinę przy wyjściu? - Zaproponowałam a chłopcy się zgodzili. - Tylko dajcie swoje numery bo jeszcze się zgubicie. - Wymieniliśmy się numerami telefonów i każdy poszedł w swoją stronę. Ja kierowałam się raczej do sklepów z ciuchami bo inne zupełnie mnie nie interesowały.
Chodziłam między wieszakami pełnymi drogich ubrań i rozglądałam za czymś co mogłoby mi się spodobać. I wtedy ją zobaczyłam. Ta bluzka była wspaniała. Podeszłam bliżej i wzięłam ją do ręki. Została ostatnia i to w moim rozmiarze! Muszę ją sobie kupić.
- Dzięki, że mi ją przytrzymałaś. - Usłyszałam i ubranie zostało mi wyrwane z dłoni.
- Byłam pierwsza. - Popatrzyłam groźnie na blondynkę w żółtym topie.
- No właśnie, była pierwsza. - Obok mnie stanął Daniel. Mój wybawca. Nastolatka zrobiła wielkie oczy (chyba go poznała pomimo przebrania) a ja wykorzystując chwilę nieuwagi odebrałam jej moją zdobycz.
- Możemy iść. - Powiedziałam.
- Eee... - Dziewczyna nadal była w szoku.
Już odchodziliśmy kiedy chłopak odwrócił się do nastolatki.
- A ten twój błyszczyk to się wcale nie błyszczy królewno. - Nie byłby sobą gdyby tego nie powiedział.
- Ale jej przygadałeś. - Zachichotałam a Skip uśmiechnął się. Podeszliśmy do kasy i zapłaciłam za to cudo.
- Dzięki, że mi pomogłeś. - Wyszeptałam.
- Nie ma za co. To gdzie teraz idziemy? - Całą godzinę spędziliśmy robiąc sobie żarty z ludzi. Miło nie? Gdy przechodziliśmy obok jakiejś pizzeri zaburczało mi głośno w brzuchu. - Poczekaj, zadzwonię po chłopaków i pójdziemy coś zjeść. - Daniel oddalił się na stronę a ja spokojnie czekałam. Podczas rozmowy żywo gestykulował i conajmniej kilka razy walnął się ręką w czoło w akcie załamania. Ciekawe o co chodziło...
*     *     *
- Ej... EJ! Zamknąć japy, Skip dzwoni! - Krzyknąłem a Jai i Luke przestali gadać. - Tak?
- Hej stary, posłuchaj, może byśmy coś zjedli? Bo Sally jest straaaasznie głodna i...
- Ooo, jesteś z Sally? - Zapytałem a bliźniacy zainteresowani zaczęli się przysłuchiwać rozmowie.
- No, tak.
- Coś się święci, mówię wam. - Zwróciłem się do braci a oni zachichotali.
- O co ci chodzi? - Usłyszałem podenerwowanie w głosie blondyna.
- O nic. Mówię tylko, że już niedługo będzie z was para.
- Wcale, że nie! - Sprzeciwił się Daniel. - To gdzie się spotykamy?
- Próbujesz zmienić temat? To musi coś oznaczać. - Zaśmialem się a po drugiej stronie zapadła cisza. - No dobra, dam ci spokój. Ale jeszcze wrócimy do tej rozmowy.
- Aha, jasne. - Prychnął chłopak.
- Spotykamy się pod KFC za dwadzieścia minut bo musimy zgarnąć Jamesa ze sklepu elektronicznego.
- To nara. - Blondyn rozłączył się. Chyba miał mnie dość.
- Chłopaki, idziemy po Jamesa. - We trójkę poszliśmy do sklepu, w którym ostatni raz widzieliśmy chłopaka z nadzieją, że jeszcze tam będzie. I był. Stał przy kasie zawalony najnowszymi sprzętami, których nazw nawet nie znałem.
- James, idziemy coś zjeść. Idziesz z nami?
- Tak, zaraz, tylko za to zapłacę. - Pokręciłem głową z niedowierzaniem i następne dziesięć minut staliśmy i czekaliśmy na naszego przyjaciela, który pakował do torby swoje rzeczy.
- Dowidzenia pani. - Powiedział sprzedawca a my poszliśmy dalej.
- Zupełnie zapomniałem, że jestem dziewczyną. - Stwierdził czarnowłosy poprawiając perukę.
Po drodze spojrzeliśmy na mapę centrum, żeby znaleźć KFC i wiedząc już gdzie mamy iść udaliśmy się w miejsce spotkania.
Czekali tam na nas Daniel i Sally, którzy niecierpliwie wypatrywali nas w tłumie ludzi.
- To kto jest głodny? - Podszedłem do nich i uśmiechnąłem się.
- No nareszcie! - Sally weszła do fast food'u nawet na nas nie czekając.
*      *      *
Kolejna porcja frytek wylądowała w mojej buzi. Ludzie dookoła nas przypatrywali mi się. Nie wiem dlaczego...
- Nie obraź się Sally, ale jesteś chyba jedyną dziewczyną jaką znam, która tyle żre. - Luke wzruszył ramionami kiedy popatrzyłam na niego groźnie. - Niektóre dziewczyny jedzą sałatki, niektóre nie jedzą nic a ty jesz za wszystkich. - Muszę przyznać, że to prawda. Uwielbiam jedzenie.
- Mogłabyś się czymś podzielić. - Powiedział nadąsany Beau a reszta pokiwała głowami. Niechętnie dałam im tackę z jedzeniem a oni rzucili się na nią jak na zwierzęta. PHI. Przynajmniej Crusher mi został.
Reszta dnia minęła raczej spokojnie. Sorry, że tak bez opisu, ale naprawdę nie chcielibyście tego słuchać.
Kiedy wróciliśmy do hotelu dosłownie padaliśmy z nóg. Chłopcy od razu przebrali się w coś wygodnego a ja postanowiłam pójść się wykąpać. "Nareszcie wypróbuję te olejki zapachowe!". Zamknęłam się w łazience i zaczęłam napełniać wannę wodą.
Zrelaksowałam się i zaczęłam myśleć. O tym co ostatnio działo się w moim życiu. "Minęło zaledwie kilka dni. KILKA DNI znam Janoskians osobiście. A czuję jakbym znała ich od zawsze..."
- SALLY! DŁUGO BĘDZIESZ TAM SIEDZIEĆ? SIKAĆ MI SIĘ CHCE!!! - Krzyczał Jai.
- A od czego masz okno? - Zapytałam zdenerwowana i wróciłam do rozmyślań.
"Beau jest fajny, ale traktuję go raczej jako przyjaciela a nie potencjalnego chłopaka. On pewnie też tak o mnie myśli. Za to Daniel... Zawsze lubiłam go najbardziej a teraz mam szansę. On mnie uwarza pewnie za zwykłą fankę, ale ja mu pokażę. Tak. Jeszcze będzie mój 👹"... Czasem boję się własnych myśli.
Po dłuuuugich rozmyślaniach na różne tematy wyszłam wreszcie z wody i wytarłam się ręcznikiem. Przebrałam się w krótkie, dresowe spodenki i bluzkę na ramiączkach po czym wyszłam z łazienki.
- W końcu. - Powiedział młodszy bliźniak i wbiegł do pomieszczenia, z którego właśnie wyszłam.
- Co ty tam robiłaś? - Zapytał Beau a ja tylko wzruszyłam ramionami i rzuciłam się na wolne łóżko. Pościel była taka chłodna i przyjemna w dotyku, prawie zasypiałam kiedy ktoś mnie szturchnął w bok.
- To jest moje łóżko. - Powiedział Daniel a ja niezdolna do protestów zrobiłam chłopakowi trochę miejsca.
- Jest tylko pięć łóżek. - Zauważył Luke. - Ktoś będzie musiał spać na podłodze.
- Albo ktoś będzie się musiał podzielić z Sally.  - Poweidział Beau. - Ja osobiście nie mam nic przeciwko, żebyś spała ze mną. - Zwrócił się do mnie a ja się uśmiechnęłam. Wstałam z posłania Skipa i skoczyłam na najstarszego chłopaka, który jęknął pod moim ciężarem.
- Musisz wiedzieć, że strasznie się rozpycham. - Zaśmiałam się a chłopak pode mną zaczął się wiercić.
- Zmieniam zdanie. - Wyjąkał i walnął mnie swoją poduszką.
- Tej wojny nie wygrasz. - Wysyczałam dusząc go swoim jaśkiem. Zdesperowany rzucił poduszką na chybił trafił i zamiast trafić we mnie trafił w Jamesa, który robił coś na komputerze.
- No nie! - Brunet się zdenerwował. Od tego momentu było już tylko gożej. To była prawdziwa wojna poduszkowa. Każdy na każdego. Pieże latało po całym pokoju a my tażaliśmy się po podłodze.
- Rozejm! ROZEJM!!! - Krzyknął Luke kiedy usiadłam na nim i zaczęłam bić go moim jaśkiem. Spojrzałam na niego z politowaniem i podniosłam się z ziemi.
- Znaj moją dobroć. - Powiedziałam i wykończona położyłam się do łóżka. Chwilę później dołączył do mnie Beau i zgasił małą lampkę stojącą na szafce.
- Dobranoc wszystkim. - Szepnęłam. Starałam się zasnąć i choć byłam naprawdę zmęczona nie potrafiłam tego zrobić.
Przewracłam się z boku na bok a leżący obok mnie chłopak pochrapywał cicho zabierając mi kołdrę. W końcu odpłynęłam. Nie wiem jak mi się to udało.
*     *     *
- Dzień dobry! - Krzyknął Beau a ja otworzyłam oczy. - Jak się spało królewno? - Zapytał a ja leniwie się przeciągnęłam.
- Całkiem nieźle. - Wychrypiałam zaspana i popatrzyłam na zegarek. - Beau...
- Tak?
- Jest siódma rano.
- No wiem, ale strasznie mi się nudziło.
- Aha. - Przewróciłam się na drugi bok i naciągnęłam kołdrę na głowę.
- Sally. - Chłopak zaczął mnie dziugać palcem w plecy.
- Daj mi spokój! - Warknęłam.
- Sama się o to prosisz. - Zagroził i zaczął mnie łaskotać. Próbowałam się nie śmiać zbyt głośno bo tylko my nie spaliśmy, ale nie mogłam się powstrzymać. Miotałam się na łóżku aż w końcu spadłam na ziemię zaplątana w kołdrę.
- Co się dzieje? - Jai przetarł oczy i popatrzył tempo w przestrzeń. Zrzuciłam z siebie pościel i podeszłam do niego na palcach.
- Nic, kochanie, idź dalej spać. - Pogłaskałam nastolatka po głowie a on spowrotem opadł na poduszkę.
Dzięki Beau nie chciało mi się już spać więc chodziłam bez celu po pokoju. Najstarszy chłopak polazł do łazienki się umyć więc zostałam sama. Nie licząc czwórki śpiących nastolatków oczywiście.
Przysiadłam na skraju łóżka Skipa. Wyglądał przesłodko kiedy spał. Miałam ochotę poczochrać jego blond włosy sterczące na różne strony.
- Czy on ci się podoba? - Drgnęłam zaskoczona kiedy usłyszałam głos Beau.
- Eee.. - Nie wiedziałam co powiedzieć. Prawdę mówiąc nie chciałam w ogóle nic mówić. Odwróciłam się do 20-latka, który stał metr ode mnie w samym ręczniku i z mokrymi włosami. - Nie jest ci zimno? - Zmieniłam temat i spojrzałam na termometr, który wisiał na ścianie koło okna. 23 stopnie w pokoju. Ja to mam farta.
- Tak, czy nie? - Chłopak spojrzał na mnie zaciekawiony a ja poczerwieniałam.
- Tak... nie... to znaczy... nie wiem. - Zmieszana podrapałam się po głowie. 
- Plączesz się w zeznaniach Sally. - Popatrzyłam na Beau z powagą a ten nawet nie drgnął. Tylko oczy go zdradzały.
- Ty żartujesz, prawda? - Szatyn uśmiechnął się a ja zła na siebie i na niego walnęłam się ręką w czoło. Tak mocno uderzyłam, że pewnie został czerwony ślad. Chociaż i tak nie byłoby tego widać bo cała aż płonęłam ze wstydu.
- Wyluzuj mała. Nikomu nie powiem.
- Ale ja... ja naprawdę nie wiem co o tym wszystkim myśleć. - Wyjąkałam zrozpaczona podpierając głowę na rękach. - Nie mam pojęcia co robić.
- Na razie nic nie rób. Jeżeli podobasz się Danielowi to on ci sam to powie. Uwierz mi. Ale na razie minęło za mało czasu. 
- Mhm. - Przytaknęłam.
- Jeżeli chcesz to mógłbym zapytać Skipa o ciebie. Jakbyś chciała. - Zastanowiłam się nad pomysłem chłopaka, ale po chwili go odrzuciłam.
- Nieee, on nie może wiedzieć. Nikt nie może. - Szepnęłam. - Nikomu nie piśnij nawet słowa, rozumiesz?
- Jasne. Przysięgam, że nikomu nie powiem.
- Przysięgnij na mały palec. - Wyciągnęłam do niego rękę a on złapał swoim palcem mój palec.
- To będzie nasza słodka tajemnica. - Powiedział Beau. "To się jeszcze okaże" pomyślałam i weszłam do łazienki.

środa, 5 lutego 2014

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 5

NIE WIEM CZY WSTAWIAĆ TO TAK CZĘSTO XD
- Hej, Sally!
- Co?! - Zapytałam rozdrażniona kiedy Luke zbudził mnie bardzo wcześnie rano.
- Sorry, że cię budzę, ale zaraz wypływamy i pomyśleliśmy, że chcesz się pożegnać z Londynem.
- Wypływamy... - Powtórzyłam bezmyślnie. Chwila zastanowienia wystarczyła bym podniosła się gwałtownie z pozycji leżącej.
- Luke. - Wyszeptałam i zobaczyłam, że z komina statku zaczął wydobywać się dym.
- O, wypłyneliśmy z portu. Chodź podziwiać widoki.
- Ale ja... - Chłopak zachwycony wyciągnął mnie z samochodu a mnie zemdliło. Starszy bliźniak podszedł do barierki oddzielającej nas od wody i wychylił się przez nią niebezpiecznie.
- Widzę ryby! - Krzyknął a ja niechętnie spojrzałam w dół. "Jeszcze chwila a zwymiotuję" pomyślałam i wtedy przyszedł Beau.
- Cześć, co robicie? - Zapytał i klepnął mnie z całej siły w plecy a ja zgięłam się wpół i wyrzygałam niestrawione resztki słodyczy, które podjadałam w nocy.
- Eee... Dobrze się czujesz? - Chłopak ze snapbackiem odgarnął moje włosy z twarzy a ja dalej zwracałam.
- Nie. - Warknęłam i wytarłam usta ręcznikiem, który podał mi Luke. - Mam chorobę morską.
- No tak, to wszystko wyjaśnia. - Miałam ochotę przyłożyć tym debilom, ale znowu poczułam się słabo.
- Odprowadźcie mnie do samochodu i dajcie jakąś torebkę. Byle szybko. - Chłopcy wykonali moje polecenia i chwilę później siedziałam na tyle vana z papierową torbą.
- Może potrzebujesz kogoś do towarzystwa? Pójdziemy po Daniela, wiemy jak go uwielbiasz. - Powiedział Beau i razem z bratem ulotnili się zanim mogłam zaprotestować. Tępaki.
Oparłam bolącą głowę o zimną szybę pojazdu i próbowałam się rozluźnić, ale dreszcze mi to uniemożliwiały.
Na wszelki wypadek otworzyłam torebkę gotowa na kolejną porcję wymiotów kiedy do samochodu wszedł Skip. Jak zwykle wyglądał bosko w spodenkach do kolan i bluzce bez rękawów.
- Słyszałem, że się pochorowałaś. - Wyszeptał uspokajająco a mnie zrobiło się odrobinę lepiej.
- Taaa. - Zażenowana spuściłam wzrok z jego twarzy i przypatrywałam się moim tenisówkom. Blondyn usiadł obok mnie i nastała niezręczna cisza, którą przerywały od czasu do czasu odgłosy fal uderzających o skały. To sprawiało, że zaczęły mi się trząść ręcę. Może to i trochę głupie, ale strasznie bałam się wymiotować. Nigdy tego nie lubiłam. Z resztą kto by lubił.
- Nie płacz Sally. - Powiedział Daniel widząc moje łzy i przytulił mnie. O mój Boże, on naprawdę mnie przytulił! To cud!
Oparłam głowę o jego ramię i siorbnęłam nosem. Tak popłakałam się. Co z tego, że z głupiego powodu skoro dzięki temu chłopak z moich marzeń mnie tulił? Ja to jak czasami coś zrobię...
- Jestem tu. - Szepnął Skip. Nawet nie wiedział ile jego słowa dla mnie znaczyły.
Zamknęłam oczy. Głowa bolała mnie coraz bardziej i znowu zwymiotowałam. To chyba nie był dobry znak.
- Pójdę do kapitana, może mają tu jakiegoś lekarza, zaraz wracam. Tylko nie umieraj kiedy mnie nie będzie. - Doceniłam jego nieudany jak dla mnie żart i uśmiechnęłam się słabo. Po chwili nowu zostałam sama.
Próbowałam zasnąć podczas nieobecności chłopaka i chyba mi się to udało. Mówię 'chyba' bo po 5 minutach starań straciłam kontakt ze światem.
*      *      *
- To nic takiego, zwykła gorączka i tyle. - Powiedział lekarz pokładowy i poszedł sobie. No to nam pomógł.
- A co będzie jak jej się pogorszy? - Zapytał Skip a ja zacząłem się poważnie zastanawiać czy przypadkiem nie polubił dziewczyny za bardzo.
- Słyszałeś doktora. Nic jej nie będzie. - Jai też wyglądał na zmartwionego, ale próbował tego po sobie nie pokazywać.
Sally spała na tyłach samochodu przykryta kocem. Miała wypieki od gorączki i aż szkoda było na nią patrzeć.
- Będziemy musieli zostać przy niej dopóki nie wydobrzeje. W końcu to my jesteśmy za nią odpowiedzialni. - Stwierdziłem a moi przyjaciele przytakneli w ciszy. Do Irlandii była jeszcze godzina drogi.
Robiliśmy takie mini warty. Każdy zostawał z chorą dziewczyną po kilkanaście minut i wszyscy byli zadowoleni. Nawet Sally, która uśmiechała się przez sen. Ciekawe co jej się śniło...
Kiedy nadeszła moja kolej pilnowania dziewczyny dopływaliśmy już na ląd. Z pokładu statku było widać port, w którym zebrało się pełno naszych fanek. Nie miałem pojęcie jak my się im wymkniemy.
- Chłopaki, czas ruszać! - Zawołałem i wszyscy wsiedliśmy do samochodu. James i Daniel podnieśli delikatnie czarnowłosą poczym położyli ją sobie na kolanach.
Gdy wreszcie dobiliśmy do brzegu nasz kierowca wcisnął pedał gazu i jak najszybciej pojechaliśmy do naszego hotelu.
*     *     *
Otworzyłam gwałtownie oczy i zobaczyłam nad sobą zatroskaną twarz Daniela.
- Chyba znowu ma gorączkę. - Zmartwił się Skip widząc, że zaczęłam się czerwienić. Jai odwrócił dię w naszą stronę i uśmiechnął się cwaniacko.
- Myślę, że nic jej nie jest. - Stwierdził a ja posłałam mu karcące spojrzenie. Podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Która jest godzina? - Zapytałam.
- Po 12.00. Zaraz będziemy w hotelu. - Poinformował mnie James a ja zadowolona perspektywą położenia się w miękkim łóżku ułożyłam głowę spowrotem na kolanach blondyna. Po prostu żyć nie umierać!
- Czujesz się już lepiej? - Daniel pochylił się lekko nade mną a ja zażenowana odwróciłam wzrok.
- Uwierz mi, zdecydowanie lepiej. - Powiedział Beau a ja kopnęłam nogą w jego siedzenie.
- Tylko bez takich! - Chłopak ze snapbackiem zagroził mi palcem, ale nie odezwał się już.
Van zatrzymał się pod nowoczesnym budynkiem. Wyglądał trochę jak przerośnięty domek letniskowy. Wjechaliśmy na parking.
- Jesteśmy na miejscu. - Uradowana wyszłam z samochodu jako pierwsza  przepychających się i wpychając resztę do samochodu.
- Jak pięknie! - Zachwycona chłonęłam każdy szczegół niwego otoczenie. - Zobacz! - Pociągnęłam Luke'a za bluzę i kazałam patrzeć na zielone pola rozciągające się dookoła. Chłopak spojrzał błagalnie na przyjaciół.
- Przynajmniej już nie rzyga. - Stwierdził Beau.
Wzięliśmy nasze bagaże i weszliśmy do przestronnego holu, w który powitała nas puszysta blondynka.
- Witamy w hotelu (jakaś nazwa, której nie zrozumiałam), czym możemy służyć? - Zapytała kobieta i uśmiechnęła się szeroko.
- Witam. My złożyliśmy tu rezerwacje. - Powiedział menager chłopaków i zaczął załatwiać zupełnie nieinteresujące mnie sprawy z recepcjonistką. - Macie klucz do pokoju, idźcie się rozpakować. - Mężczyzna rzucił nam klucz a my popędziliśmy do windy.
- Które piętro? - Zapytałam.
- Nie wiem, wciskam wszystkie jak leci. - Powiedział Jai i drzwi zasunęły się. Przy kluczyku wisiała mała karteczka z numerem pokoju. Już nie mogłam się doczekać.
Kiedy winda przejechała już po wszystkich możliwych piętrach i zatrzymała się na ostatnim z nich wysiedliśmy i ruszyliśmy na poszukiwania luksusowego apartamentu, w którym przyszło nam mieszkać przez kilka dni.
- To chyba tutaj. - Luke otworzył drzwi i wtoczyliśmy się do pomieszczenia z bagażami. Pokój był duży i ładnie użądzony. Postawiłam moją torbę podróżną obok któregoś z łóżek i poszłam się rozejrzeć. Weszłam do łazienki. Dokładnie po jej środku stała wanna a obok niej mała pułeczka z najróżniejszymi olejkami zapachowymi. "Chyba mi się tu spodoba" pomyślałam i wróciłam do chłopaków.
- To... Co będziemy robić przez resztę dnia? - Usiadłam na krzesełku przy małym stoliczku.
- Nic. - Odpowiedział krótko Beau i wskoczył na posłanie. - Będziemy odpoczywać przed koncertem.
- Ale koncert jest dopiero jutro... - Zdekoncentrowana podrapałam się po głowie.
- To odpoczniemy na zapas. - Jai uśmiechnął się promiennie.
- Chłopaki, nie można tak! Skoro już jesteśmy w Dublinie to możemy go pozwiedzać i dowiedzieć się o nim czegoś ciekawego.
- Ale tutaj nie ma nic nadzwyczajnego. Zwykłe miasto tyle, że zamiast meneli mają Leprechauny. - Powiedział Luke.
- A wcale, że nie bo Leprechauny nie istnieją! - Sprzeciwił się młodszy bliźniak.
- Stul twarz. - Skwitował Luke.
- No proszę... - Błagałam chłopaka ze snapbackiem, który już po kilku sekundach nie był w stanie wytrzymać mojego spojrzenia.
- No dobra! Zgoda. Ale jak przemkniemy się obok nich? - Zapytał Beau odsłaniając zasłony i pokazując mi żeszę wiernych fanek stłoczonych pod wejściem do hotelu.
- Zostaw to mnie. - Złapałam za telefon stacjonarny, który służył do wzywania słóżby i wybrałam numer do recepcji.
- Tak? - Zapytał męski głos.
- Witam, poproszę pięć peruk do pokoju 169.
- Pięć co? - Facet po drugiej stronie wydawał się zdziwiony.
- Pięć peruk do pokoju 169. Czy będę musiała powtarzać drugi raz?
- Nie, oczywiście, że nie. Proszę poczekać, zaraz kogoś po nie wyślemy.
- Dzięki. - Powiedziałam i odłożyłam słuchawkę.
- Po co nam to będzie? - James wstał z łóżka i spojrzał na mnie podejżliwie.

- Zaraz się przekonasz. - Odpowiedziałam.

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 4

Nie spałam całą noc bo myślałam o propozycji Beau. Oczywiście w głębi duszy wiedziałam co zrobię, ale rozsądek nadal próbował nade mną zapanować.
Kiedy wróciłam do domu po koncercie zobaczyłam na blacie list od ojca, w którym napisał, że podczas ich nieobecności mogę jechać do jakiejś koleżanki. Najpierw zadzwoniłam do Kate, ale nie odebrała. Potem starałam się porozmawiać ze starszą siostrą, która mieszka w Southampton lecz, jak się okazało, ona nadal miała mi za złe, że nie kupiłam jej prezentu na urodziny. No co?! Zapomniało się i tyle... Ale w zamian zrobiłam jej śliczną laurkę.
Kiedy wyszłam z łóżka było około 7.00. Nigdy w życiu nie wstałabym tak wcześnie, ale to była wyjątkowa sytuacja. Jeszcze w piżamie wyjęłam z mojej szafy starą torbę podróżną, do której zaczęłam wkładać co popadnie. Były wakacje więc starałam się ograniczyć liczbę bluzek z długim rękawem.
Kiedy już napełniłam bagaż zniosłam go do holu i postawiłam przy drzwiach by o nim nie zapomnieć. Kiedyś zapomniałam a potem przez dwa tygodnie musiałam pożyczać ubrania od mamy...
Poszłam do łazienki by trochę się ogarnąć (mówię trochę jak jakiś plastik "ogarnąć się", ale gdybyście zobaczyły moją twarz o poranku też byście tak powiedziały) i zanim się obejrzałam była już 8.30. Wzięłam do ręki telefon i zadzwoniłam pod numer, który podał mi Beau. Podczas czekania na połączenie zeszłam do kuchni, żeby zjeść śniadanie.
- Dom pogrzebowy, czym możemy służyć?
- To ja. - powiedziałam i nastała cisza. - Słuchaj, zastanawiałam się nad tym co wczoraj powiedziałeś i postanowiłam, że z wami pojadę. - Wyszeptałam. - Jeżeli to nie sprawi wam problemu. - Dodałam szybko i włożyłam sobie do buzi kolejną łyżkę płatków.
- Oczywiście, że nie będziesz sprawiała problemu. To podaj mi adres a my przyjedziemy... Za pięć dwunasta?
- Okej. - Podyktowałam chłopakowi ulicę, na której mieszkałam i rozłączyłam się.
Resztę czasu jaki mi został poświęciłam na oglądanie telewizji. Akurat leciał Spongebob kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wyłączyłam telewizor i wzięłam moją torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami (uwierzcie, że słodycze są mi naprawdę potrzebne do życia) po czym otworzyłam drzwi.
- Cześć. - Przywitał się Luke i popatrzył na mnie. - Gotowa do drogi?
- Chyba tak. - Chłopak wziął mój bagaż a ja zamknęłam drzwi od mieszkania i weszłam do pojazdu. Było jedno wolne miejsce na samym tyle między Danielem a Jamesem.
- Siema. - Przywitali się ze mną chłopcy a ja uśmiechnęłam się do nich.
- Wszyscy gotowi? No to ruszamy! - Drzwi do samochodu zostały zamknięte i odjechaliśmy.
Teraz czekała nas długa droga do Dublina. Pewnie się zastanawialiście skąd wiem gdzie jadę skoro nie pytałam co? Otuż sprawdzałam ich trasę w necie jakiś miesiąc temu. Tak dla zabawy.
Włożyłam do uszu słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki a czasami ukradkiem patrzyłam na Skipa, który wyglądał przez okno.
Po jakiejś pół godzinie jazdy wyjęłam z torby paczkę oreo.
- Słodycze? - Zapytał Jai wyglądając z fotela przedemną i przypatrując się ciasteczkom. - Daj jednego. - Z niechęcią podzieliłam się z młodszym bliźniakiem moim prowiantem.
- Mi też! - Kryknął Beau a zaraz za nim pozostali chłopcy. Dałam każdemu po jednym ciastku a kiedy zajżałam do opakowania nic w nim już nie zostało. Zrobiłam smutną minę.
- Masz moje. - Powiedział Daniel i podał mi w połowie zjedzone oreo. Zarumieniłam się i przyjęłam skromny podarunek. - Powiedz mi coś o sobie. - Rozejrzałam się, ale chyba nikt nas nie słuchał. James spał a bracia o czymś rozmawiali.
- No dobrze... A co konkretnie chciałbyś wiedzieć? - Zapytałam i nieśmiało popatrzyłam w jego zielone oczy.
- Wszystko. - Uśmiechnął się a ja zaczęłam opowiadać o tym skąd pochodzę i o innych nieciekawych faktach z mojego życia. Na przykład o tym, że mam siostrę i, że kiedyś miałam psa o imieniu Żabcia.
Nagle poczułam się strasznie zmęczona. Ziewnęłam i oparłam głowę o oparcie siedzenia dalej mówiąc.
- No i... Ten... - Trochę się pogubiłam a chłopak popatrzył na mnie rozbawiony.
- Chyba odpływasz. - Stwierdził a ja z trudem zmusiłam się by mu odpowiedzieć.
- Niemożliwe. - I zasnęłam.
*      *       *
- Dobra, wystarczy! - Powiedziałem kiedy bliźniacy zaczęli okładać się po twarzach. Nie mogę z nimi no. Robią to tylko dla zabawy, ale mnie i tak to irytuje. - Bo zaraz jedno z was zamieni się miejscami z Jamesem. - Luke łypnął okiem na tylny rząd po czym zdziwiony zaczął gapić się w jeden punkt.
- Co? - Zapytałem po czym sam się odwróciłem.
- O mój Boże... - Jai nie wytrzymał i zaczął się śmiać.
- Jak słodko. - Skomentował starszy bliźniak i zaczął robić zdjęcia. Chcecie wiedzieć o co chodzi? No więc na samym tyle wszyscy spali. To raczej nic dziwnego nie? Ale chodzi raczej o to jak to wyglądało. Na siedzeniu po środku spała Sally, która nieświadomie (lub świadomie) była przytulona do Daniela. Skip natomiast położył swoją głowę na głowie dziewczyny (nadal nie wiemy jak to było możliwe, oboje są tego samego wzrostu) i owinął ją swoim ramieniem. Jednym słowem wyglądali jakby byli zakochani.
- Co z tym robimy chłopaki? - Zapytałem bliźniaków, którzy nadal żartowali sobie ze zdjęcia, które zrobił Luke.
- Wstawmy to na twittera i ogłośmy, że Daniel jest zajęty...
- Albo zaszantażujmy jedno z nich. - Zaproponował Jai.
- Chyba zabawniejsze byłoby to drugie. - Zachichotałem. - Tylko kogo będziemy dręczyć...
- Skip raczej sobie z tego nic nie zrobi, ale Sally jest dziewczyną i na pewno się tym przejmie. - Powiedział Luke a ja i jego bliźniak pokiwaliśmy głowami.
*     *     *
- Chyba się budzi. - Usłyszałam i zmrużyłam powieki.
- Yyyy... - Wymruczałam zaspana i przetarłam oczy. - Co się... - Wyszeptałam i zobaczyłam roześmiane twarze braci. - Z czego się tak cieszycie? - Zapytałam śpiąca i zła, że zostałam mój piękny sen został przerwany.
- Sądzę, że będziecie dobrą parą. -
Nie rozumiejąc o co chodzi próbowałam się wyprostować, ale przeszkadzało mi w tym coś ciężkiego. Kątem oka ujrzałam śpiącego na mnie Daniela. Odskoczyłam jak opażona budząc przy tym nie tylko blondyna, ale też Jamesa.
- Co się dzieje? - Zapytał Yammouni. Skip rozmasowywał sobie bolącą szczękę.
- Chyba się uderzyłem podczas snu. - Odparł a wtedy bracia Brooks zaczęli się śmiać. Głośno.
Przysięgam, że w tamtej chwili byłam cała czerwona. Aż mnie policzki szczypały. Schowałam twarz w dłonie i schyliłam się jak najniżej by nikt mnie nie musiał oglądać.
- Nie wstydź się Sally. My to akceptujemy. - Jai poklepał mnie po plecach a ja schowałam głowę między kolanami.
- O co chodzi? Co akceptujecie? - Zapytał Daniel.
- Nic, nic. To pozostanie pomiędzy nami, dobrze Sally?
- Wypchaj się. - Warknęłam a chłopcy z przodu nadal się chichrali.
Kiedy się już uspokoiłam oparłam się na fotelu i odetchnęłam głęboko. Ta sytuacja mnie trochę zdenerwowała. Ale trochę mi się też podobała.
Była jakaś 23.00 i wszyscy poza mną i Beau pozasypiali.
- Hej... - Zagdanęłam starszego chłopaka, który popatrzył na mnie. - Poza tym co się stało to nie było nic innego nie? - Beau posłał mi Pytające spojrzenie. - Nie mówiłam przez sen, prawda? - Kiedyś siostra mi powiedziała, że przeszkadzam jej w nocy moim gadaniem.
- Niestety nie. - Chłopak uśmiechnął się a ja poczułam przypływ ulgi. Dobrze, że nic nie mówiłam bo ze snem, który miałam nie chciałabym się z nikim podzielić. Chyba nie muszę mówić kto był jego głównym bohaterem?

Spokojna, że nic nie wyszło na jaw zasnęłam otulina kocem znalezionym prez Jamesa w bagażniku