czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 3

KOMENTUJCIE XD 

- NIE WIERZĘ!!! - Krzyknęła moja przyjaciółka w słuchawkę a ja prawie ogłuchłam.
- Musisz Kate bo to prawda. - Zaśmiałam się i przełożyłam telefon drugiej ręki. Do koncertu Janoskians została godzina a ja właśnie jechałam na miejsce imprezy.
- Poczekaj chwilę. - Powiedziała Kate i w słuchawce coś zaszumiało. - Muszę na razie kończyć. Spotkajmy się na koncercie ok? - Powiedziała i się rozłączyła. Byłam mega szczęśliwa, że znowu zobaczę chłopaków. Tęskniłam za nimi.
Wysiadłam z taksówki i zaczęłam się przedzierać przez tłumy fanek ustawionych w jednej długiej kolejce. Przeszłam sobie obok nich jakby nigdy nic i pokazałam ochroniażowi wejściówkę za kulisy. Goryl mało zainteresowany spokrzał na plakietkę po czym (pomimo głośnych protestów innych Janoskianators) wpóścił mnie do środka. Właściwie nie działo się tam nic ciekawego. Kilkanaście dziewczyn stało i rozmawiało ze sobą w małych grupkach, albo płakało z podekscytowania. Niektóre zerkały na mnie podejrzliwie bo nie robiłam ani jednego ani drugiego. Nie byłam taka jak one.
Znudzona postanowiłam rozejrzeć się trochę po klubie, w który miał odbyć się koncert. Był on wielki i miał dużą scenę, na której za kilkadziesiąt minut mieli stanąć chłopcy. Niedaleko rampy zobaczyłam małe drzwi z napisem "tylko dla służby". No co wy, ominęłybyście takie drzwiczki? Ja nie!
Nacisnęłam na klamkę i upewniając się, że nikt mnie nie zobaczył wyszłam na jasno oświecony korytarz. Był on mało interesujący i chyba jednak nie było warto tu wchodzić.
- Cześć koleżanko. - Krzyknęłam przestraszona i odwróciłam się do Beau'a, który śmiał się ze mnie na podłodze.
- Przestraszyłeś mnie! - Zawołałam i zrobiłam naburmuszoną minę. Oczywiście tylko dla jaj, nie byłam w stanie gniewać się na tego chłopaka.
- Wybacz księżniczko, ale nie mogłem się powstrzymać. - Beau zachichotał i chwycił mnie za ramię. - Tak w ogóle to co tutaj robisz? Scena jest w tamtą stronę. - Powiedział chłopak ze snapbackiem wskazując na drzwi, przez które przed chwilą raczyłam przejść.
- Wiem, ale nudziło mi się. A gdzie reszta? - Zapytałam.
- Są w garderobie. Zaraz zaczyna się nasze show więc zaczęli się przebierać. Głupie cioty. Wszystko robią na ostatnią chwilę. - Wymamrotał Beau a ja zaśmiałam się głośno.
- Chyba pójdę na widownię zanim jakaś napalona fanka zajmie mi miejsce.
- Takich fanów kochamy. - Krzyknął za mną chłopak kiedy zamykałam za sobą drzwi "tylko dla służby".
Przez przypadek wpadłam na jakąś dziewczynę, która obserwowała mnie z grymasem na twarzy.
- Sorry. - Przeprosiłam i chciałam ją ominąć, ale ta zagrodziła mi drogę. - Co do...
- Z kim tam rozmawiałaś? - Szatynka miała piskliwy i strasznie wkurzający głos. Aż mi się szkoda zrobiło chłopaków na myśl, że będą musieli ją poznać.
- Z nikim. - Odparłam wymijająco i znowu spróbowałam wyminąć dziewczynę. Na próżno.
- Ale ja wyraźnie słyszałam, że ktoś tam z tobą był!
- Czy ty mnie podsłuchiwałaś? - Chciałam zmienić temat, ale brązowowłosa nie poddawała się.
- Gdzie oni są?! No mów!!!! - Nastolatka krzyczała coraz głośniej tak, że inne fanki z zaciekawieniem zaczęły przysłuchiwać się naszej rozmowie.
- Nie wiem o kim mówisz.  - Zrobiłam kpiącą i pewną siebie minę by uwiarygodnić moje słowa. Widziałam po minie dziewczyny, że zaczęła tracić wigor.
- Ale... Ty z kimś rozmawiałaś... Słyszałam!
- Taaa, musiałam odebrać ważny telefon od matki. Natrętna kobieta. - Skwitowałam i ruszyłam na swoje miejsce z poczuciem ulgi. "Nareszcie  dała mi spokój".
- Nagle usłyszałam za sobą huk otwieranych drzwi i do klubu weszły tłumy Janiskianators. "Koncert zaraz się zacznie!". Czym prędzej pomaszerowałam na sam początek widowni i oparłam się o barierki które miały powstrzymywać dziewczyny przed wchodzeniem na scenę.
Przez kilkanaście minut nic się nie działo. Kilka razy tłum zaczynał skandować, żeby wleźli na scenę, ale za każdym razem kończyło się to fiaskiem.
Nagle zgasły światła i wszędzie zrobiło się ciemno. Dziewczyny zaczęły się drzeć jak opętane (ja też, ale to tylko mały szczegół) i na scenę  wbiegli nasi chłopcy. Koncert zaczął się od piosenki Best friends (podczas której bliźniacy zdążyli się pozbyć ubrań), była też przerwa na wygłupy, którymi między innymi było kopanie się w jaja (nigdy nie sądziłam, że oni są normalni) i wylewanie na wody na widownię.
- No dobra a teraz zwolnimy trochę tempo. - Powiedział Jai a z głośnikówów wydobyła się piosenka Justina One less lonley girl.
Widownia aż zawrzało z podniecenia.
- Kto będzie naszą dzisiejszą OLLG? - Wszystkie fanki podniosły ręce poza mną. Tak, wiem co teraz muślicie. "Jak mogłaś to zrobić?!". Zrobiłam to bo... Ja potwornie aię wstydzę występowania na scenie. Głupio nie? Ale gdybyście były wyśmiane przez starszą klasę na przedstawieniu szkolnym też byście nie podniosły ręki. Powiedzmy, że scena to moja fobia.
- Widzę, że jest dużo kandydatek... - Powiedział Beau rozglądając się. - A może... TY! - Chłopak wskazał na mnie a ja zaczerwieniłam się. Pokręciłam stanowczo głową na znak niezgody a chłopak bez większej trudności złapał mnie za ręcę i wciągnął (siłą) na rampę.
- Jest nasza ślicznotka. Powiedz jak masz na imię?
- Sally.
- To twój szczęśliwy dzień Sally! Usiądź na tym krzesełku i odpręż się a my zadbamy o to, byś tego wieczoru nigdy nie zapomniała. - Chłopak ze snapbackiem uśmiechnął się do mnie figlarnie a ja zażenowana usiadłam i wpatrzyłam się w setki dziewczyn, które gapiły się na mnie. To było... potworne uczucie. Aż mi się przypomniało to przedstawienie. BRRRR.
Zaczęło się od tego, że od każdego z nich dostałam po kwiatku. Potem Luke owinął wokół mojej szyi różowe boa i zaczął się nim bawić co wyglądało co najmniej jakby robił striptiz. Próbowałam powstrzymać śmiech kiedy Daniel zaczął tańczyć tuż obok mnie jedząc zalotnie banana, ale nie mogłam się powstrzymać. Chłopak oddał mi niedokończony owoc i mrugnął do mnie po czym wycofał się by zrobić miejsce swoim przyjaciołom.
Następna piosenka jaką puścili to Set this world on file. Jakiś gość zabrał szybko krzesełko , na którym siedziałam a potem na scenę zostały wpuszczone inne fanki. Wszyscy tańczyli i świetnie się bawili dopóki impreza się nie skończyła.
Po okazaniu małych plakietek ja i garstka nastolatek zostałyśmy zabrane przez ochroniaży za kulisy.
Wszystkie moje towarzyszki wyjęły aparaty i markery do podpisów. Mi wystarczył telefon.
Kiedy ukazali nam się Janiskiansi niektóre z dziewczyn wyglądały jakby miały zemdleć. Też bym tak pewnie wyglądała gdybym wcześniej ich nie poznała.
- Jak ci się podobał występ? - Zapytał mnie Jai.
- Było całkiem nieźle. - Uśmiechnęłam się poprawiając włosy.
- Nie udawaj mała. Widziałem jak się darłaś. - Chłopak zachichotał a ja zawstydzona miałam ochotę walnąć go w łeb.
- Zrobisz sobie ze mną zdjęcie? - Powiedziałam ignorując jego uwagę a młodszy bliźniak ustawił się obok mnie i zrobił słodką minkę. - Ktoś do mnie dzwoni. - Zauważyłam i oddaliłam się od nastolatka po czym odebrałam.
- Halooo?
- Cześć skarbie, tu tata. Chciałem się zapytać czy masz przy sobie klucze do domu.
- Poczekaj, już sprawdzam. - powiedziałam i zaczęłam grzebać w torebce. Po chwili wyjęłam z niej mały kluczyk. - Mam. A co, wychodzisz gdzieś z mamą?
- Nie. Znaczy tak. Za dwie godziny mamy samolot i...
- Jaki samolot? - Pewnie mój ojciec znowu się nachlał na imprezie kolegi.
- No... Miałem ci powiedzieć wcześniej... Wyjeżdżamy z mamą na dość długo. - Stałam nic nie mówiąc przez kilka sekund a potem zaczęłam się śmiać. Śmiałam się i śmiałam aż zorientowałam się, że wszyscy w pomieszczeniu się na mnie patrzą.
- To żart tak? - Zapytałam nadal uśmiechnięta a kiedy tata nic nie powiedział zaczęłam nabierać podejrzeń. - Proszę, powiedz, że to tylko żart.
- Niestety nie mogę.
- Czyli postanowiłeś mi oświadczyć, że wyjeżdżacie z mamą na długo dwie godziny przed odlotem samolotu?! - Wycedziłam wściekła i zdekoncentrowana. - Gdzie wy niby jedziecie co?!?!?!
- Postanowiliśmy zrobić sobie takie małe wakacje...
- Już nic nie mów!!! - Warknęłam i poczułam, że zbiera mi się na łzy. Byłam zszokowana.
- Kochanie...
- Ile was nie będzie? - Przerwałam ojcu na co tem westchnął.
- Jakieś trzy miesiące, ale...
- TRZY MIESIĄCE? CZY TY OSZALAŁEŚ?! POMYŚLAŁEŚ CHOCIAŻ PRZEZ CHWILĘ O MNIE KIEDY TO WSZYSTKO PLANOWAŁEŚ? JA PIERDOLĘ!
- Bez takiego słownictwa. - Ostrzegł staruszek a ja już nie panowałam nad sobą.
- Przykro mi, ale w tej sytuacji nie mogę nic poradzić na moje słownictwo! Lepiej już jedźcie na lotnisko bo jeszcze wam samolot ucieknie! - Ryknęłam w słuchawkę i się rozłączyłam.
- Co się stało? - Zapytał Beau a ja oparłam się o ścianę.
- Moi genialni rodzice zostawiają mnie na trzy miesiące bez opieki i postanowili mi to powiedzieć dwie godziny przed wylotem. - Wyszeptałam nadal nie mogąc w to uwierzyć.
- Słabo. - Mruknął i popatrzył za siebie na chłopaków, którzy pokiwali głowami.
- Co? - Pytającego spojrzenie chłopaka przewiercało mnie na wylot.
- Wiesz, wczoraj jak wyszłaś z hotelu to rozmawiałem z chłopakami i pomyślałem, że fajnie by było gdybyś pojechała z nami. Wiesz, w trasę. A teraz jak nie masz z kim zostać to na dobre wychodzi. - Tego już za wiele. Jak z tąd nie wyjdę to oszaleję. - Wiem, że może ci się to wydawać szalone, ale to dla ciebie najlepsze rozwiązanie. A my się byśmy bez ciebie nudzili. Przynajmniej ja. Zastanowisz się jeszcze? - Pokowałam niepewnie głową. - To mój numer. Jutro o 12.00 wyjeżdżamy. Daj znać a po ciebie przyjedziemy. - Powiedział Beau i podał mi karteczkę z jego numerem telefonu.

Pożegnałam się z nim i z resztą machnięciem ręki po czym wyszłam z klubu.

wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 2

OD AUTORKI : POSTY BĘDĄ CORAZ DŁUŻSZE, ALE NA RAZIE BĘDĄ TAKIE SOBIE XD

- Jeeeej, jak ona słodko wygląda kiedy śpi...
- Nie dotykaj jej pacanie bo ją obudzisz!
- Prędzej zrobisz to ty swoimi wrzaskami.
- Zaraz ci skopię dupsko i zobaczymy kto tu będzie krzyczał!!! - Nawet we śnie poznałabym kłócących się Luka i Jai'a. Byłam zbyt zmęczona na jakąkolwiek interakcję z nimi więc po prostu położyłam sobie poduszkę na głowie.
- No i widzisz co narobiłeś? - Chwilę jeszcze odpoczywałam po czym otworzyłam gwałtownie oczy. Luke i Jai? Tutaj? W MOIM POKOJU???? Powoli zdjęłam z twarzy poduszkę i ujrzałam moje pięć cudów świata gapiących się na mnie jak na kosmitę. Zresztą nie dziwiłam im się. Podobno spuchnięte oczy i nos nie przyciągają facetów.
Zszokowana usiadłam na łóżku i przetarłam oczy. "Gdzie ja do cholery jestem?" Zapytałam i rozejrzał się. "To chyba pokój hotelowy". Nagle kiedy wreszcie uświadomiłam się w sytuacji zaczęłam mieć problemy z oddychaniem. Spałam w jednym pokoju z Janoskiansami. JA PIERDOLĘ.
- Cześć! - Luke mi pomachał a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Nie nie nie nie NIE. To nie może być prawda. Ja nadal śpię. To przecież nie mogą być...
- Janoskians. I to we własnej osobie. - Powiedział James uśmiechając się promiennie.
- O mój Boże... - Schowałam twarz w dłoniach czarwieniąc się.
- Wczoraj zasnęłaś w samochodzie i szkoda było mi cię budzić. - Wyjaśnił Beau. Siedzieliśmy cicho przez kilka minut. - To... Może pójdziesz się umyć?
- Eee, nie mam w co się przebrać. - Wyszeptałam zawstydzona.
- Nie martw się, poprosimy kogoś by coś ci przyniósł. A teraz idź. - Wyszłam z łóżka i zauważyłam, że nie mam na sobie spodni.
- Pomyślałem, że będzie ci tak wygodniej. - Chłopak w snapbacku ledwo powstrzymywał śmiech a wszyscy pozostali gapili się na mnie. Pobiegłam jak najszybciej do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz.
Podczas prysznica zastanawiałam się czy przypadkiem rodzice się o mnie nie martwią, ale nikt do mnie nie dzwonił więc to znaczy, że nawet nie zauważyli, że mnie nie ma. Wycierając się zobaczyłam ubranie załatwione prze Beau, które leżało na kiblu. Czyli ktoś tutaj wszedł. Ale jak skoro zamknęłam drzwi??? Mam nadzieję, że chociaż mnie nie podglądali.
Przebrałam się i rozczesałam mokre włosy po czym je wysuszyłam. Niestety nie miałam przy sobie mojej kosmetyczki bo nie sądziłam, że będzie mi potrzebna. No trudno, chłopcy będą musieli poradzić sobie z widokiem mnie o poranku.
Wyszłam z łazienki i spojrzałam na chłopaków, którym najwyraźniej przerwałam w rozmowie.
- Cześć. - Przywitałam się i podeszłam trochę bliżej by przyjrzeć się moim idolom.
- Jak masz na imię? - Wypalił Luke i dostał kuksańca od młodszego brata. - Oh. - Nie spodziewałam się tego pytania. - Jestem Sally Winter. Miło mi was poznać. - Uśmiechnęłam się szczerze, ale zobaczyłam w oczach pozostałych, że chcą wiedzieć więcej. - Mam 17 lat. - Dodałam trochę niepewnie.
- W pożądku Sally. Może miałabyś ochotę zjeść z nami śniadanie? - Zapytał James i wskazał miejsce przy stole między Beau'em a Danielem. Usiadłam we wskazanym miejscu i nastała cisza, którą po krótkim zastanowieniu postanowiłam przerwać.
- To co... Jesteście zdenerwowani przed koncertem? - I tak zaczęła się długa rozmowa o plusach i minusach występowania przed dużą widownią.
- Czasami jest bardzo fajnie, ale gdy impreza wydostanie się spod kontroli może się zrobić nieciekawie. - Powiedział Luke.
Właściwie to rozmawialiśmy na różne tematy aż doszliśmy do mnie.
- Od kiedy jesteś Janoskianator?
- Od pół roku.
- A który z nas jest twoim ulubionym? - Zapytał Beau a ja się zaczerwieniłam.
- Kocham was wszystkich tak samo... - No dobra, kłamałam. Ale przecież żaden z nich nie musiał wiedzieć o tym, że szaleję za Danielem bardziej niż jest to wskazane.
Rozmawialiśmy jeszcze kilka godzin (nie do uwierzenia, ale naprawdę straciliśmy poczucie czasu) a potem chłopcy stwierdzili, że muszą przygotować się do występu.
- Muszę już iść. Rodzice się martwią. - Powiedziałam odrzucając kolejne połączenie od matki.
- Szkoda. Do zobaczenia... - Chłopcy powiedzieli chórem a ja zdziwiona Popatrzyłam na nich.
- Jakto "do zobaczenia"? Przecież nie idę na koncert. - Odparłam smutno.
- Ależ idziesz księżniczko! Oto bilet i wejściówka za kulisy! - Krzyknął Beau i wyciągnął zza pleców bilet i wejściówkę. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Wzięłam prezent do trzęsących się rąk. - Jedź teraz do domu się ogarnąć i widzimy się za kilka godzin na koncercie.
Pomachałam chłopakom i przyjrzałam się im (szczególnie Skipowi, który tak swoją drogą to wyglądał naprawdę sexi) po czym wyszłam.
*         *        *
- Fajna jest ta Sally. - Stwierdził James i walnął się na swoje łóżko. Luke i Jai potwierdzili jego słowa a Daniel nic nie powiedział bo był zbyt zajęty rozmyślaniem.
- Jest coś w niej... takiego... innego. - powiedział Jai.
- Byłaby dobrą przyjaciółką. - Powiedziałem i poprawiłem Snapbacka. - Może i znam ją tylko jeden dzień, ale prawda jest taka, że będę trochę za nią tęsknił jak wyjedziemy. - Było mi smutno bo to była prawda. Będę tęsknił za tą małą.
- Pzecież za trzy tygodnie znowu tutaj wracamy na koncert pożegnalny, prawda? - Odezwał się Skip i nagle mnie olśniło.
- Hej chłopaki... A może weźmy ją ze sobą w trasę?
- NIE. - Odrzekli chórem.
- Zwariowałeś? Przecież znamy ją tylko jeden dzień. JEDEN DZIEŃ! Nie wiem jaka jest naprawdę. - Sprzeciwił się Luke.
- Dokładnie. - Potwierdził Jai. - Co z tego, że jest zabawna, mądra... seksowna... i AŁA?! - Luke walnął brata w głowę bo nie chciał słyszeć więcej zalet Sally.
- Beau, to nie jest dobry pomysł. - Stwierdził James. Jedyną osobą, która jeszcze nic nie powiedziała na ten temat był Daniel.
- Skip...? A co ty na to? - Blondyn nie wyglądał na zdecydowanego. - Widziałem jak na ciebie patrzyła, kiedy miała wyjść. - Poruszyłem zabawnie brwiami a Daniel spojrzał na mnie zdziwiony i trochę podekscytowany.
- Nooo... Wydaje się fajna. - Skip podrabał się po głowie. - I jest bardzo sexi. - Uśmiechnął się a ja zcząłem się śmiać.

- To jest nasz stary Daniel. - Potargałem mu włosy i zwróciłem się do reszty chłopaków. Popatrzyłem na nich błagalnie a oni niechętnie polowali głowami na znak zgody.

niedziela, 26 stycznia 2014

Wprowadzenie i pierwszy rozdział

Cześć, jestem Sylwia i mam 15 lat :D Zanim zaczniecie czytać chcę powiedzieć, że rozdziały będą zamieszczane co kilka dni (jeszcze nie wiem co ile) bo szybko piszę :P No więc... życzę miłego czytania. Dajcie znać czy wam się podoba w komentarzach :P

ROZDZIAŁ 1
Stałam w kolejce po bilety na koncert, moich ulubionych youtuberów Janoskians. Już nie mogłam się doczekać aż spotkam ich w końcu na żywo. Kochałam ich całym sercem, duszą i ciałem. Co prawda One direction to to nie było, ba! Oni nawet boysbandem nie byli, ale 1D mamy w Londynie codziennie, nie to co tych Australijczyków. Nieziemsko przystojnych, słodkich i... obrzydliwych. Taaaak. To trzeba przyznać.
Popatrzyłam przed siebie i załamana stwierdziłam, że ta kolejka nigdy się nie skończy. ECHHHHHHHH.
2 godziny czekania i stałam przed budką z biletami. Było już dość późno i prawie wszyscy się ulotnili do domu.
Właśnie chciałam poprosić o jeden bilet kiedy starsza pani powiesiła na szybce napis "wyprzedane".
- Co??? A-ale... - resztka dziewczyn stojących za mną popatrzyła mi przez ramię i albo wpadła w furię, albo się popłakała i uciekła. A ja po prostu patrzyłam. Po pół godzinie stania wreszcie się popłakałam. Specjalnie robiłam to głośno bo nie sądziłam, że ktokolwiek tu jeszcze będzie i chciałam wyrzucić z siebie jak najwięcej emocji.
- Halooo? - Wstrzymałam oddech i przetarłam oczy rękoma. Która godzina? Rozejrzałam się dookoła, ale było tak ciemno, że nikogo nie widziałam. - Jest tu kto? - Znowu ten sam głos. Tylko dlaczego ja go skądś znałam...? Przestraszona cofnęłam się o kilka kroków i wpadłam na śmietnik co narobiło dużo hałasu. - Nie bój się mnie. Gdzie jesteś? - Nagle tuż obok mnie pojawił się młody chłopak w snapbacku. - Co tutaj robisz? - Patrzyłam na niego i zszokowana nie mogłam nic powiedzieć. To był Beau. KURWA, BEAU!!!!
- Ja... - nie wiedziałam co powiedzieć. Zawstydzona moim ciągłym patrzeniem na chłopaka spóściłam wzrok i zaczęłam szurać butem o ziemię.
- Czy ty płakałaś?
- Tak, ja... tak. - Wyszeptałam i poczułam, że znowu zbiera mi się na płacz. Nie wiedziałam co mam zrobić. Czy pójść sobie czy zostać i błagać go o bilety na koncert. Z ciężkim sercem postanowiłam, że zrobię to pierwsze. Nie będę przecież wykorzystywała mojego idola.
Już miałam sobie pójść kiedy Beau złapał mnie za ramię.
- Co się stało? Tylko szczerze. - Popatrzyłam na niego i ledwo powstrzymywałam łzy cisnące mi się do oczu.
- No, ja... Od kiedy was pierwszy raz obejrzałam na youtubie czekałam na dzień waszego przyjazdu. - głos mi się trochę załamał. - Moim marzeniem było pójść na wasz koncert. Pewnie słyszałeś już milion takich opowieści. - Zaśmiałam się smutno a po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. - Bilety się wyprzedały. Zdarza się. Takie jest życie więc muszę się z tym pogodzić. - pociągnęłam nosem i przetarłam twarz. Nawet się nie zorientowałam kiedy chłopak przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Zmoczyłam jego koszulkę łzami i ją zasmarkałam. Nie mogłam tego opanować. Łkałam w jego ramionach jak małe dziecko a on głaskał mnie po plecach. Kiedy się już trochę uspokoiłam Australijczyk odsunął mnie od siebie i powiedział, że mam więcej nie płakać.
- Twoja bluzka... Przepraszam. - Szepnęłam i odwróciłam wzrok.
- Nic nie szkodzi. Miałem na niej gorsze rzeczy. - Zachichotałam a Beau uśmiechnął się zadowolony.
- Słuchaj, jest już późno. Może podwiozę cię do domu?
- Nie chcę sprawiać problemu. Może lepiej będzie jak po prostu pójdę.
- NIE MA MOWY. Nie puszczę cię samą w nocy. Jeszcze cię ktoś napadnie. Teraz ja jestem za ciebie odpowiedzialny. Proszę za mną droga pani. - Uśmiechnęłam się i ruszyłam za chłopakiem do samochodu. Usiadłam na miejscu pasażera i zapięłam pasy.
- Gotowa?
- Chyba tak. - Powiedziałam nieśmiało i ruszyliśmy. Głowa pulsowała mi nieprzyjemnie od wcześniejszego płaczu a oczy piekły od zmęczenia. Oparłam głowę o szybę i zasnęłam w jednej chwili.
*        *        *
- To gdzie cię podwieźć? - Zapytałem, ale nie uzyskałem odpowiedzi. - Heeej, jest tam kto? - Popatrzyłem na dziewczynę, która zdążyła zasnąć w dwie minuty od wejścia do samochodu. - No i co ja z tobą zrobię? - Powiedziałem sam do siebie i gwałtownie zjechałem z drogi. - W takim razie jedziemy do nas. - Wyszeptałem jadąc przez wielkie pole. Jechaliśmy dopóki nie trafiliśmy na autostradę, która miała nas doprowadzić do hotelu.
Trochę mi się nudziło więc włączyłem cicho radio i zacząłem śpiewać, ale tak by nie obudzić śpiącej nastolatki. Była właściwie całkiem ładna. Długie czarne włosy i niebieskie oczy... Wcześniej, kiedy jej się przyglądałem wyglądała tak smutno... Od razu poczułem do niej sympatię. Mogłaby być moją siostrą. Przynajmniej mielibyśmy kogoś normalnego w domu. Bo przecież te dwie pierdoły nie zaliczały się do takich ludzi.
Z zamyślenia wyrwał mnie klakson jakiegoś samochodu. Spojrzałem przed siebie na parking hotelowy. "No to jesteśmy" pomyślałem i zaparkowałem samochód.
Ludzie się na mnie gapili kiedy z nieprzytomną dziewczyną na rękach wchodziłem do windy. Ciekawe co o tym pomyśleli...
Wpatowałem do pokoju w środku rozgrywki rozbieranego pokera. Wszyscy poza Lukiem siedzieli w bokserkach. Pewnie starszy bliźniak znowu oszukiwał.
- Cześć frajerzy, patrzcie kogo przyniosłem. - Powiedziałem zwracając na siebie uwagę moich czterech przyjaciół.
- Kto to jest? - Zapytał Luke całkowicie zapominając o grze.
- Nasza nowa przyjaciółka. - Oznajmiłem kładąc dziewczynę na łóżku. - Znalazłem ją dzisiaj płaczącą z naszego powodu.
- A co my jej takiego zrobiliśmy? - Zapytał Jai wkładając swoje ubranie tak jak Daniel i James.
- Przez cały dzień stała w kolejce po bilety na nasz koncert a jak nadeszła jej kolej to okazało się, że wszystkie są wyprzedane. - Skip podszedł bliżej do śpiącej i przyjrzał jej się dokładnie.
- Jak ma na imię? - Zapytał blondyn.
- Tego jeszcze nie wiem, ale jutro też jest dzień, prawda? - Chłopcy się ze mną zgodzili i zabrali się za sprzątanie przekąsek i ubrań walających się po podłodze. - A, i jeszcze jedno. Myślę, że powinniśmy załatwić jej jeden bilet i wejściówkę VIP. Wiecie, to nasza fanka. A my nie zawodzimy naszych fanów. - Koledzy polowali głowami i zaczęliśmy szykować się do snu. Zdjąłem dziewczynie spodnie by spało jej się lepiej (no co?! Ja naprawdę dbam o wygodę!) i poszedłem do swojego łóżka.
- Hej chłopaki? A gdzie ja mam spać? - Zapytał Jai stojąc obok czarnowłosej.
- Dobranoc Jai. - Zostawiłem jego pytanie bez odpowiedzi i zgasiłem światło.