wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 2

OD AUTORKI : POSTY BĘDĄ CORAZ DŁUŻSZE, ALE NA RAZIE BĘDĄ TAKIE SOBIE XD

- Jeeeej, jak ona słodko wygląda kiedy śpi...
- Nie dotykaj jej pacanie bo ją obudzisz!
- Prędzej zrobisz to ty swoimi wrzaskami.
- Zaraz ci skopię dupsko i zobaczymy kto tu będzie krzyczał!!! - Nawet we śnie poznałabym kłócących się Luka i Jai'a. Byłam zbyt zmęczona na jakąkolwiek interakcję z nimi więc po prostu położyłam sobie poduszkę na głowie.
- No i widzisz co narobiłeś? - Chwilę jeszcze odpoczywałam po czym otworzyłam gwałtownie oczy. Luke i Jai? Tutaj? W MOIM POKOJU???? Powoli zdjęłam z twarzy poduszkę i ujrzałam moje pięć cudów świata gapiących się na mnie jak na kosmitę. Zresztą nie dziwiłam im się. Podobno spuchnięte oczy i nos nie przyciągają facetów.
Zszokowana usiadłam na łóżku i przetarłam oczy. "Gdzie ja do cholery jestem?" Zapytałam i rozejrzał się. "To chyba pokój hotelowy". Nagle kiedy wreszcie uświadomiłam się w sytuacji zaczęłam mieć problemy z oddychaniem. Spałam w jednym pokoju z Janoskiansami. JA PIERDOLĘ.
- Cześć! - Luke mi pomachał a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Nie nie nie nie NIE. To nie może być prawda. Ja nadal śpię. To przecież nie mogą być...
- Janoskians. I to we własnej osobie. - Powiedział James uśmiechając się promiennie.
- O mój Boże... - Schowałam twarz w dłoniach czarwieniąc się.
- Wczoraj zasnęłaś w samochodzie i szkoda było mi cię budzić. - Wyjaśnił Beau. Siedzieliśmy cicho przez kilka minut. - To... Może pójdziesz się umyć?
- Eee, nie mam w co się przebrać. - Wyszeptałam zawstydzona.
- Nie martw się, poprosimy kogoś by coś ci przyniósł. A teraz idź. - Wyszłam z łóżka i zauważyłam, że nie mam na sobie spodni.
- Pomyślałem, że będzie ci tak wygodniej. - Chłopak w snapbacku ledwo powstrzymywał śmiech a wszyscy pozostali gapili się na mnie. Pobiegłam jak najszybciej do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz.
Podczas prysznica zastanawiałam się czy przypadkiem rodzice się o mnie nie martwią, ale nikt do mnie nie dzwonił więc to znaczy, że nawet nie zauważyli, że mnie nie ma. Wycierając się zobaczyłam ubranie załatwione prze Beau, które leżało na kiblu. Czyli ktoś tutaj wszedł. Ale jak skoro zamknęłam drzwi??? Mam nadzieję, że chociaż mnie nie podglądali.
Przebrałam się i rozczesałam mokre włosy po czym je wysuszyłam. Niestety nie miałam przy sobie mojej kosmetyczki bo nie sądziłam, że będzie mi potrzebna. No trudno, chłopcy będą musieli poradzić sobie z widokiem mnie o poranku.
Wyszłam z łazienki i spojrzałam na chłopaków, którym najwyraźniej przerwałam w rozmowie.
- Cześć. - Przywitałam się i podeszłam trochę bliżej by przyjrzeć się moim idolom.
- Jak masz na imię? - Wypalił Luke i dostał kuksańca od młodszego brata. - Oh. - Nie spodziewałam się tego pytania. - Jestem Sally Winter. Miło mi was poznać. - Uśmiechnęłam się szczerze, ale zobaczyłam w oczach pozostałych, że chcą wiedzieć więcej. - Mam 17 lat. - Dodałam trochę niepewnie.
- W pożądku Sally. Może miałabyś ochotę zjeść z nami śniadanie? - Zapytał James i wskazał miejsce przy stole między Beau'em a Danielem. Usiadłam we wskazanym miejscu i nastała cisza, którą po krótkim zastanowieniu postanowiłam przerwać.
- To co... Jesteście zdenerwowani przed koncertem? - I tak zaczęła się długa rozmowa o plusach i minusach występowania przed dużą widownią.
- Czasami jest bardzo fajnie, ale gdy impreza wydostanie się spod kontroli może się zrobić nieciekawie. - Powiedział Luke.
Właściwie to rozmawialiśmy na różne tematy aż doszliśmy do mnie.
- Od kiedy jesteś Janoskianator?
- Od pół roku.
- A który z nas jest twoim ulubionym? - Zapytał Beau a ja się zaczerwieniłam.
- Kocham was wszystkich tak samo... - No dobra, kłamałam. Ale przecież żaden z nich nie musiał wiedzieć o tym, że szaleję za Danielem bardziej niż jest to wskazane.
Rozmawialiśmy jeszcze kilka godzin (nie do uwierzenia, ale naprawdę straciliśmy poczucie czasu) a potem chłopcy stwierdzili, że muszą przygotować się do występu.
- Muszę już iść. Rodzice się martwią. - Powiedziałam odrzucając kolejne połączenie od matki.
- Szkoda. Do zobaczenia... - Chłopcy powiedzieli chórem a ja zdziwiona Popatrzyłam na nich.
- Jakto "do zobaczenia"? Przecież nie idę na koncert. - Odparłam smutno.
- Ależ idziesz księżniczko! Oto bilet i wejściówka za kulisy! - Krzyknął Beau i wyciągnął zza pleców bilet i wejściówkę. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Wzięłam prezent do trzęsących się rąk. - Jedź teraz do domu się ogarnąć i widzimy się za kilka godzin na koncercie.
Pomachałam chłopakom i przyjrzałam się im (szczególnie Skipowi, który tak swoją drogą to wyglądał naprawdę sexi) po czym wyszłam.
*         *        *
- Fajna jest ta Sally. - Stwierdził James i walnął się na swoje łóżko. Luke i Jai potwierdzili jego słowa a Daniel nic nie powiedział bo był zbyt zajęty rozmyślaniem.
- Jest coś w niej... takiego... innego. - powiedział Jai.
- Byłaby dobrą przyjaciółką. - Powiedziałem i poprawiłem Snapbacka. - Może i znam ją tylko jeden dzień, ale prawda jest taka, że będę trochę za nią tęsknił jak wyjedziemy. - Było mi smutno bo to była prawda. Będę tęsknił za tą małą.
- Pzecież za trzy tygodnie znowu tutaj wracamy na koncert pożegnalny, prawda? - Odezwał się Skip i nagle mnie olśniło.
- Hej chłopaki... A może weźmy ją ze sobą w trasę?
- NIE. - Odrzekli chórem.
- Zwariowałeś? Przecież znamy ją tylko jeden dzień. JEDEN DZIEŃ! Nie wiem jaka jest naprawdę. - Sprzeciwił się Luke.
- Dokładnie. - Potwierdził Jai. - Co z tego, że jest zabawna, mądra... seksowna... i AŁA?! - Luke walnął brata w głowę bo nie chciał słyszeć więcej zalet Sally.
- Beau, to nie jest dobry pomysł. - Stwierdził James. Jedyną osobą, która jeszcze nic nie powiedziała na ten temat był Daniel.
- Skip...? A co ty na to? - Blondyn nie wyglądał na zdecydowanego. - Widziałem jak na ciebie patrzyła, kiedy miała wyjść. - Poruszyłem zabawnie brwiami a Daniel spojrzał na mnie zdziwiony i trochę podekscytowany.
- Nooo... Wydaje się fajna. - Skip podrabał się po głowie. - I jest bardzo sexi. - Uśmiechnął się a ja zcząłem się śmiać.

- To jest nasz stary Daniel. - Potargałem mu włosy i zwróciłem się do reszty chłopaków. Popatrzyłem na nich błagalnie a oni niechętnie polowali głowami na znak zgody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz