czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 3

KOMENTUJCIE XD 

- NIE WIERZĘ!!! - Krzyknęła moja przyjaciółka w słuchawkę a ja prawie ogłuchłam.
- Musisz Kate bo to prawda. - Zaśmiałam się i przełożyłam telefon drugiej ręki. Do koncertu Janoskians została godzina a ja właśnie jechałam na miejsce imprezy.
- Poczekaj chwilę. - Powiedziała Kate i w słuchawce coś zaszumiało. - Muszę na razie kończyć. Spotkajmy się na koncercie ok? - Powiedziała i się rozłączyła. Byłam mega szczęśliwa, że znowu zobaczę chłopaków. Tęskniłam za nimi.
Wysiadłam z taksówki i zaczęłam się przedzierać przez tłumy fanek ustawionych w jednej długiej kolejce. Przeszłam sobie obok nich jakby nigdy nic i pokazałam ochroniażowi wejściówkę za kulisy. Goryl mało zainteresowany spokrzał na plakietkę po czym (pomimo głośnych protestów innych Janoskianators) wpóścił mnie do środka. Właściwie nie działo się tam nic ciekawego. Kilkanaście dziewczyn stało i rozmawiało ze sobą w małych grupkach, albo płakało z podekscytowania. Niektóre zerkały na mnie podejrzliwie bo nie robiłam ani jednego ani drugiego. Nie byłam taka jak one.
Znudzona postanowiłam rozejrzeć się trochę po klubie, w który miał odbyć się koncert. Był on wielki i miał dużą scenę, na której za kilkadziesiąt minut mieli stanąć chłopcy. Niedaleko rampy zobaczyłam małe drzwi z napisem "tylko dla służby". No co wy, ominęłybyście takie drzwiczki? Ja nie!
Nacisnęłam na klamkę i upewniając się, że nikt mnie nie zobaczył wyszłam na jasno oświecony korytarz. Był on mało interesujący i chyba jednak nie było warto tu wchodzić.
- Cześć koleżanko. - Krzyknęłam przestraszona i odwróciłam się do Beau'a, który śmiał się ze mnie na podłodze.
- Przestraszyłeś mnie! - Zawołałam i zrobiłam naburmuszoną minę. Oczywiście tylko dla jaj, nie byłam w stanie gniewać się na tego chłopaka.
- Wybacz księżniczko, ale nie mogłem się powstrzymać. - Beau zachichotał i chwycił mnie za ramię. - Tak w ogóle to co tutaj robisz? Scena jest w tamtą stronę. - Powiedział chłopak ze snapbackiem wskazując na drzwi, przez które przed chwilą raczyłam przejść.
- Wiem, ale nudziło mi się. A gdzie reszta? - Zapytałam.
- Są w garderobie. Zaraz zaczyna się nasze show więc zaczęli się przebierać. Głupie cioty. Wszystko robią na ostatnią chwilę. - Wymamrotał Beau a ja zaśmiałam się głośno.
- Chyba pójdę na widownię zanim jakaś napalona fanka zajmie mi miejsce.
- Takich fanów kochamy. - Krzyknął za mną chłopak kiedy zamykałam za sobą drzwi "tylko dla służby".
Przez przypadek wpadłam na jakąś dziewczynę, która obserwowała mnie z grymasem na twarzy.
- Sorry. - Przeprosiłam i chciałam ją ominąć, ale ta zagrodziła mi drogę. - Co do...
- Z kim tam rozmawiałaś? - Szatynka miała piskliwy i strasznie wkurzający głos. Aż mi się szkoda zrobiło chłopaków na myśl, że będą musieli ją poznać.
- Z nikim. - Odparłam wymijająco i znowu spróbowałam wyminąć dziewczynę. Na próżno.
- Ale ja wyraźnie słyszałam, że ktoś tam z tobą był!
- Czy ty mnie podsłuchiwałaś? - Chciałam zmienić temat, ale brązowowłosa nie poddawała się.
- Gdzie oni są?! No mów!!!! - Nastolatka krzyczała coraz głośniej tak, że inne fanki z zaciekawieniem zaczęły przysłuchiwać się naszej rozmowie.
- Nie wiem o kim mówisz.  - Zrobiłam kpiącą i pewną siebie minę by uwiarygodnić moje słowa. Widziałam po minie dziewczyny, że zaczęła tracić wigor.
- Ale... Ty z kimś rozmawiałaś... Słyszałam!
- Taaa, musiałam odebrać ważny telefon od matki. Natrętna kobieta. - Skwitowałam i ruszyłam na swoje miejsce z poczuciem ulgi. "Nareszcie  dała mi spokój".
- Nagle usłyszałam za sobą huk otwieranych drzwi i do klubu weszły tłumy Janiskianators. "Koncert zaraz się zacznie!". Czym prędzej pomaszerowałam na sam początek widowni i oparłam się o barierki które miały powstrzymywać dziewczyny przed wchodzeniem na scenę.
Przez kilkanaście minut nic się nie działo. Kilka razy tłum zaczynał skandować, żeby wleźli na scenę, ale za każdym razem kończyło się to fiaskiem.
Nagle zgasły światła i wszędzie zrobiło się ciemno. Dziewczyny zaczęły się drzeć jak opętane (ja też, ale to tylko mały szczegół) i na scenę  wbiegli nasi chłopcy. Koncert zaczął się od piosenki Best friends (podczas której bliźniacy zdążyli się pozbyć ubrań), była też przerwa na wygłupy, którymi między innymi było kopanie się w jaja (nigdy nie sądziłam, że oni są normalni) i wylewanie na wody na widownię.
- No dobra a teraz zwolnimy trochę tempo. - Powiedział Jai a z głośnikówów wydobyła się piosenka Justina One less lonley girl.
Widownia aż zawrzało z podniecenia.
- Kto będzie naszą dzisiejszą OLLG? - Wszystkie fanki podniosły ręce poza mną. Tak, wiem co teraz muślicie. "Jak mogłaś to zrobić?!". Zrobiłam to bo... Ja potwornie aię wstydzę występowania na scenie. Głupio nie? Ale gdybyście były wyśmiane przez starszą klasę na przedstawieniu szkolnym też byście nie podniosły ręki. Powiedzmy, że scena to moja fobia.
- Widzę, że jest dużo kandydatek... - Powiedział Beau rozglądając się. - A może... TY! - Chłopak wskazał na mnie a ja zaczerwieniłam się. Pokręciłam stanowczo głową na znak niezgody a chłopak bez większej trudności złapał mnie za ręcę i wciągnął (siłą) na rampę.
- Jest nasza ślicznotka. Powiedz jak masz na imię?
- Sally.
- To twój szczęśliwy dzień Sally! Usiądź na tym krzesełku i odpręż się a my zadbamy o to, byś tego wieczoru nigdy nie zapomniała. - Chłopak ze snapbackiem uśmiechnął się do mnie figlarnie a ja zażenowana usiadłam i wpatrzyłam się w setki dziewczyn, które gapiły się na mnie. To było... potworne uczucie. Aż mi się przypomniało to przedstawienie. BRRRR.
Zaczęło się od tego, że od każdego z nich dostałam po kwiatku. Potem Luke owinął wokół mojej szyi różowe boa i zaczął się nim bawić co wyglądało co najmniej jakby robił striptiz. Próbowałam powstrzymać śmiech kiedy Daniel zaczął tańczyć tuż obok mnie jedząc zalotnie banana, ale nie mogłam się powstrzymać. Chłopak oddał mi niedokończony owoc i mrugnął do mnie po czym wycofał się by zrobić miejsce swoim przyjaciołom.
Następna piosenka jaką puścili to Set this world on file. Jakiś gość zabrał szybko krzesełko , na którym siedziałam a potem na scenę zostały wpuszczone inne fanki. Wszyscy tańczyli i świetnie się bawili dopóki impreza się nie skończyła.
Po okazaniu małych plakietek ja i garstka nastolatek zostałyśmy zabrane przez ochroniaży za kulisy.
Wszystkie moje towarzyszki wyjęły aparaty i markery do podpisów. Mi wystarczył telefon.
Kiedy ukazali nam się Janiskiansi niektóre z dziewczyn wyglądały jakby miały zemdleć. Też bym tak pewnie wyglądała gdybym wcześniej ich nie poznała.
- Jak ci się podobał występ? - Zapytał mnie Jai.
- Było całkiem nieźle. - Uśmiechnęłam się poprawiając włosy.
- Nie udawaj mała. Widziałem jak się darłaś. - Chłopak zachichotał a ja zawstydzona miałam ochotę walnąć go w łeb.
- Zrobisz sobie ze mną zdjęcie? - Powiedziałam ignorując jego uwagę a młodszy bliźniak ustawił się obok mnie i zrobił słodką minkę. - Ktoś do mnie dzwoni. - Zauważyłam i oddaliłam się od nastolatka po czym odebrałam.
- Halooo?
- Cześć skarbie, tu tata. Chciałem się zapytać czy masz przy sobie klucze do domu.
- Poczekaj, już sprawdzam. - powiedziałam i zaczęłam grzebać w torebce. Po chwili wyjęłam z niej mały kluczyk. - Mam. A co, wychodzisz gdzieś z mamą?
- Nie. Znaczy tak. Za dwie godziny mamy samolot i...
- Jaki samolot? - Pewnie mój ojciec znowu się nachlał na imprezie kolegi.
- No... Miałem ci powiedzieć wcześniej... Wyjeżdżamy z mamą na dość długo. - Stałam nic nie mówiąc przez kilka sekund a potem zaczęłam się śmiać. Śmiałam się i śmiałam aż zorientowałam się, że wszyscy w pomieszczeniu się na mnie patrzą.
- To żart tak? - Zapytałam nadal uśmiechnięta a kiedy tata nic nie powiedział zaczęłam nabierać podejrzeń. - Proszę, powiedz, że to tylko żart.
- Niestety nie mogę.
- Czyli postanowiłeś mi oświadczyć, że wyjeżdżacie z mamą na długo dwie godziny przed odlotem samolotu?! - Wycedziłam wściekła i zdekoncentrowana. - Gdzie wy niby jedziecie co?!?!?!
- Postanowiliśmy zrobić sobie takie małe wakacje...
- Już nic nie mów!!! - Warknęłam i poczułam, że zbiera mi się na łzy. Byłam zszokowana.
- Kochanie...
- Ile was nie będzie? - Przerwałam ojcu na co tem westchnął.
- Jakieś trzy miesiące, ale...
- TRZY MIESIĄCE? CZY TY OSZALAŁEŚ?! POMYŚLAŁEŚ CHOCIAŻ PRZEZ CHWILĘ O MNIE KIEDY TO WSZYSTKO PLANOWAŁEŚ? JA PIERDOLĘ!
- Bez takiego słownictwa. - Ostrzegł staruszek a ja już nie panowałam nad sobą.
- Przykro mi, ale w tej sytuacji nie mogę nic poradzić na moje słownictwo! Lepiej już jedźcie na lotnisko bo jeszcze wam samolot ucieknie! - Ryknęłam w słuchawkę i się rozłączyłam.
- Co się stało? - Zapytał Beau a ja oparłam się o ścianę.
- Moi genialni rodzice zostawiają mnie na trzy miesiące bez opieki i postanowili mi to powiedzieć dwie godziny przed wylotem. - Wyszeptałam nadal nie mogąc w to uwierzyć.
- Słabo. - Mruknął i popatrzył za siebie na chłopaków, którzy pokiwali głowami.
- Co? - Pytającego spojrzenie chłopaka przewiercało mnie na wylot.
- Wiesz, wczoraj jak wyszłaś z hotelu to rozmawiałem z chłopakami i pomyślałem, że fajnie by było gdybyś pojechała z nami. Wiesz, w trasę. A teraz jak nie masz z kim zostać to na dobre wychodzi. - Tego już za wiele. Jak z tąd nie wyjdę to oszaleję. - Wiem, że może ci się to wydawać szalone, ale to dla ciebie najlepsze rozwiązanie. A my się byśmy bez ciebie nudzili. Przynajmniej ja. Zastanowisz się jeszcze? - Pokowałam niepewnie głową. - To mój numer. Jutro o 12.00 wyjeżdżamy. Daj znać a po ciebie przyjedziemy. - Powiedział Beau i podał mi karteczkę z jego numerem telefonu.

Pożegnałam się z nim i z resztą machnięciem ręki po czym wyszłam z klubu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz